Skocz do zawartości
Nerwica.com

coztego

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez coztego

  1. coztego

    Samotność

    Nie miałam. Dzięki temu część moich znajomości jakoś się utrzymała. Bez leków nie miałam ochoty nigdzie wychodzić ( nie chodziło o strach, tylko niechęć do czegokolwiek). Zaczęłam się nawet udzielać na zajęciach, gdzie wcześniej umarłabym ze stresu.
  2. coztego

    Samotność

    W moim przypadku nie ma sensu chodzić na terapię na lekach albo tuż po ich braniu. Na prochach czułam się super, niczym się nie przejmowałam, więc nawet nie miałabym o czym rozmawiać. Zero problemów
  3. coztego

    Samotność

    Skończyłam, studia i oficjalnie rozpoczęłam etap karierowiczki. Nie mam co robić prywatnie. A tylko na kawalerkę mnie nie stać, więc nie mogę spokojnie ryczeć w kącie.
  4. coztego

    Co dalej?

    Tylko, że ja nie mam z kim porozmawiać. Lata depresji zrobiły swoje, nie mam przyjaciół, jedynie znajomych. Znajomych, którzy właśnie zakładają swoje rodziny i do których nie będę przecież dzwonić dzień w dzień. Czasem się spotykamy, ale to tylko pogłębia mój stan. Idziesz sam, słuchasz o tym, że znajomi wynajmują mieszkanie, a to dostali mieszkanie po babci i remontują, a to dziecko się urodziło. A ty jedynie możesz powiedzieć, że twoja mgr zbliża się do końca, bo nic innego się nie wydarzyło Brak mi studiów, dawały mi zajęcie. Nie daje sobie rady ze świadomością, że to już koniec. Bo ja zwyczajnie nie mam co robić. Najgorsze, że po obronie miałam tyle planów, a teraz to wszystko uszło. Moja mgr była też moim hobby. Miałam zamiar coś doczytać, rozwinąć w tej dziedzinie. A teraz mi się nie chce. Nie mogę patrzeć na książki. Zwłaszcza, że jestem typem osoby, która coś poczyta i musi to obgadać z kimś. A jedyna opcja rozmowy właśnie mi się urwała. Z tego wszystkiego zaczynam myśleć o doktoracie
  5. coztego

    Co dalej?

    Kobieta do której chodziłam była tylko psychologiem. Ale tylko do niej udało mi się szybko dostać, więc stwierdziłam, że to lepsze niż nic. W innych przychodniach od razu mówili, że nie mają miejsc i może będą za 4 miesiące Nie wiem czy ja się w ogóle nadaje do takiej terapii. Nigdy nie wierzyłam w takie pogadanki.
  6. coztego

    Co dalej?

    Chodziłam kilka miesięcy. Ale nie nazwałabym tego terapią. Czułam się gorzej. Wcześniej próbowałam 2 psychologów, ale były to jednorazowe wizyty, bo nie było miejsc na stałą terapię. W sumie na jednej z tych wizyt żaliłam się, że od pół roku nie mogę znaleźć pracy i pani się oburzyła, że nie wie czemu narzekam, bo jej pacjenci latami nie mają pracy. Łatwiej było mi zacząć od tych mniej ważnych problemów i przejść do tych gorszych. Ale po takiej reakcji mi się odechciało.
  7. coztego

    Co dalej?

    Nie powiedziałbym, że chodziło o uwagę. Nie spotkałam wcześniej osoby, z którą by mi się tak łatwo rozmawiało. To właśnie tej rozmowy mi brakuje. Zgadzam się, że to niezdrowe. Chce się pozbyć tej tęsknoty. Nie umawiałam się- jedyne propozycje jaki dostałam pochodziły od podchmielonego pana jadącego na imprezę z 6 pakiem piwa, o godz. 6 rano i pijanego robotnika. Byłam nieśmiała, ale w sumie już mi przeszło. Jednak trudno nawiązuje kontakty.
  8. coztego

    Co dalej?

    Bardzo bym chciała. Ale chyba straciłam nadzieję. W dodatku tęsknie za rozmowami z profesorem u którego pisałam pracę. Po tym już sądzę, że jestem nienormalna. Jak można tęsknić za kimś kogo się tak na prawdę prywatnie nie zna To chyba wzmaga moją rozpacz, że już nie ma powodu do spotkań.
  9. coztego

    Co dalej?

    Nie wiem czy jest sens tu pisać. Forum nie rozwiąże mojego problemu. W zeszłym tygodniu skończyłam studia. Odciągałam to w czasie tak długo jak się tylko dało- prawie 3 lata. Zajęć nie miałam od dawna, zostało pisanie pracy. Miałam przynajmniej jakiś cel. W tygodniu pracuję, weekendami dłubałam sobie pracę, rozszerzałam jej zakres, czasem pojechałam ją skonsultować, ba tęsknie za tymi konsultacjami, bo się głupia zabujałam. Teraz się skończyło. Po pracy nie dzieje się nic. Powinnam się cieszyć z obrony, a ryczę. Nie widzę sensu. Nie wiem co dalej. Mam paru znajomych, przyjaciół nie mam. Jestem sama. W sumie już chyba jestem pośmiewiskiem wśród współpracowników i znajomych. 30 lat i nadal mieszkam z rodzicami. Czasem myślę o wyprowadzce, ale w sumie nie wiem po co, żeby siedzieć samemu w mieszkaniu? Jedne na co przydałoby mi się mieszkanie, to to, że mogłabym wrócić po pracy i ryczeć w spokoju. Patrzę na znajomych, którzy idą w życiu dalej. Ja nie potrafię. Jest 14:0, a ja nadal siedzę w piżamie i nie widzę powodu by wstać z łóżka. Kilka lat temu brałam antydepresanty, potem chodziłam do psychologa. Psycholog się nie sprawdził, powiedział, że nie wie jak mi pomóc. Myślę o powrocie do leków i zastanawiam się czy tak będzie wyglądało moje życie?
×