Tylko, że ja nie mam z kim porozmawiać. Lata depresji zrobiły swoje, nie mam przyjaciół, jedynie znajomych. Znajomych, którzy właśnie zakładają swoje rodziny i do których nie będę przecież dzwonić dzień w dzień.
Czasem się spotykamy, ale to tylko pogłębia mój stan. Idziesz sam, słuchasz o tym, że znajomi wynajmują mieszkanie, a to dostali mieszkanie po babci i remontują, a to dziecko się urodziło. A ty jedynie możesz powiedzieć, że twoja mgr zbliża się do końca, bo nic innego się nie wydarzyło
Brak mi studiów, dawały mi zajęcie. Nie daje sobie rady ze świadomością, że to już koniec. Bo ja zwyczajnie nie mam co robić. Najgorsze, że po obronie miałam tyle planów, a teraz to wszystko uszło.
Moja mgr była też moim hobby. Miałam zamiar coś doczytać, rozwinąć w tej dziedzinie. A teraz mi się nie chce. Nie mogę patrzeć na książki. Zwłaszcza, że jestem typem osoby, która coś poczyta i musi to obgadać z kimś.
A jedyna opcja rozmowy właśnie mi się urwała.
Z tego wszystkiego zaczynam myśleć o doktoracie