Witam mam 20 lat i od dłuższego czasu mam stany depresyjne z powodu wielu złych czynników (zaginięcie kota, wyjazd matki za granicę, praca 3 zmianowa, brak dalszego celu). Głównym z nich jest praca 3 zmianowa w zakładzie, co nie pozwala mi na widywanie się z przyjacielem, a jedynie on (oprócz matki) jest w stanie mi pomóc. Niestety chodzi jeszcze do szkoły, więc możemy się widzieć tylko w weekendy i kiedy mam pierwsze zmiany, to stanowczo za mało!
Kiedy idę do pracy czuję lęk, że niewiem co dzieje się z moim przyjacielem choć wiadomo że ma sie dobrze no i że nie będe go widział. W pracy myślę tylko o wyjściu i o tym, że najbliższe miesiące spędze w zakładzie a po powrocie z 2 czy 3 zmian pozostaje tylko coś zjeść i położyć się spać...
Co mogę zrobić w tej sprawie? Nie chcę iść do psychiatry czy psychologa, bo boję się długich terapii i chemicznych lekarstw. Dobrym sposobem byłaby zmiana pracy na jednozmianową, ale to w moim mieście jest raczej niemożliwe (spore zakłady, chcą godzin). Skąd takie przywiązanie do przyjaciela? Mała wieś na której mieszkam, mało mieszkańców i ciężka przeszłość z kolegami i otoczeniem.
I jeszcze jedno niemiłe pytanie. Czy marihuana ma na to jakiś wpływ? Od czasu do czasu z przyjacielem zasiądziemy i po prostu sobie zapalimy dla relaksu, ale sądzę że ten zwyczaj wyrobił we mnie potrzebę spotykania się z nim, nawet bez uczestnictwa marihuany. Jestem w rozsypce i nie wiem co mam dalej robić. Proszę o jakiekolwiek porady i rozmowę. Pozdrawiam serdecznie.
PS.: Nie nie jestem ćpunem, dlatego że okazyjnie próbowałem marihuany.