Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bilbo666

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Bilbo666

  1. Długo się zastanawiałem czy „wyrzucić” to z siebie, ale jak już zacząłem to skończę. Dwa lata ciężkiej pracy, tyle czasu zajęło i osiągnięcie wymarzonego celu i co? nie chcę używać wulgaryzmów więc powiem raz jeszcze I CO? I JAJCO. Cel który sobie obrałem, cel który miał być drogą do lepszego życia, cel który miał dać HEH PRZEPUSTKĘ do szerszych perspektyw okazał się okrutnym koszmarem z którego przez najbliższy rok się nie wybudzę, niestety. Praca którą wykonywałem w innych „zakładach pracy” dawała mi radość, przyjemność i chęć nabierania doświadczenia. Praca która wykonuje teraz, TA SAMA PRACA lecz w innym zakładzie sprawia iż podczas powrotu do domu mam ochotę wjechać w drzewo. Pewnie się zastanawiacie dlaczego narzekam na coś co chciałem robić i dlaczego narzekam na „zakład pracy” który sobie sam wybrałem. Sugerowałem się opiniami na temat obecnego miejsca pracy, były pozytywne. W moim przypadku bardzo dużą role odgrywała także odległość z miejsca pracy do domu. Każdego dnia męczę się tam psychicznie, ludzie którzy są moimi „kolegami” okazują się bandą kołków którzy jak to za czasów szkolnych upatrzą sobie słabszych i wykorzystują to aby podbudować swoje ego , a są to ludzie w wieku od 40 do 50 lat. Zrezygnować nie mogę bo mojego ojca napawa duma z tego że ten cel został osiągnięty, a także dlatego że z jego pomocą owy cel.
  2. Nie wiem co to za moda, ja szóstki wpisywałem do nicków na forach od ładnych paru lat nim to stało się chlebem powszednim.
  3. Wszystko przed Tobą Ty będziesz pierwsza, drapichruście jeden
  4. Coś w tym jest, tak jak pisałem wcześniej partnerka nigdy nie usłyszała od rodziców "NIE" , zawsze je sie udawało pozyskać to co chce tzn w kwestii wypadów, generalnie nie jest rozpuszczona, szanuje to co ma, pomaga w domu, nawet w wakacje pracowała w pobliskiej przychodni. Teraz w ten weekend jadę do niej do domu (SZOK), no ale jak zwykle bez problemów się nie obyło...... Od początku tego tygodnia trułem jej żeby spytała mamy czy mogę wpaść, odwlekała to twierdząc że nie ma jak spytać mamy bo tata jest obok i spyta jak będzie sama. Wczoraj po 22 była okazja i spytała się mamy. No i ok mama się zgodziła ALE (tak zawsze jest to ale , nie wiem może jestem malkontentem i wiecznie mi coś nie pasuje) ALE, mama spytała jej o której będę to powiedziała że między 17-18, później tam powiedziała że posiedzimy chwile w domu i pojedziemy do kina na wieczorny seans i powrót do jej domu po 24 i ja wracam. no ok, ALE mama jej spytała w żartach czy będę spał, odpowiedziała że nie. Nie wiem dlaczego ale się zdenerwowałem po prostu podjęła decyzje za mnie bez żadnego uzgadniania, miałbym opory spać tam zwłaszcza. że to moja 2 wizyta u jej rodziców no ale głównie mój wnerw rozchodzi i o to że decyzja została podjęta bez wspólnej rozmowy. Dziś po 10 spytałem jej czy zamiast do kina pojedziemy do pobliskiego baru który to jest czynny do 3 i spędzimy więcej czasu razem bo nie widzieliśmy się dwa tygodnie i po spotkaniu weekendowym znów nastąpi dwu-tygodniowa przerwa w spotkaniu. obraźliwym tonem stwierdziła że jednak nie bo ona już zakomunikowała mamie że jedziemy do kina i nie lubi kombinować, przyczepiła się także do tego że mi nic nie pasuje i tydzień temu też miałem problem o to że mnie ukrywa. Nie wiem co według nie ma jedno do drugiego ale jej wytłumaczyłem że zaproponowałem pomysł i nie stawiałem jej żadnego ultimatum "masz zrobić tak bo nie przyjade' Podsumowując, nie widziałem się z nią dwa tygodnie, dzieli nas 100km w jedną stronę to jakieś 90 minut jazdy, skoro mam sie u niej pojawić między 17-18 a o 24 odjechać to będziemy się widzieć raptem 6-7h, już olać dystans i drogę powrotną gdzie człowiek jest zmęczony ale nie takie trasy robiłem i wiem że dam rade tym bardziej, że droga jest prosta. Nie wiem czy to ja narzekam na wszystko i czy serio jestem jakiś tetrykiem któremu nic nie pasuje ale odkąd zacząłem mówić co mi nie pasuje denerwuję sie jeszcze bardziej niż przed tym jak to ukrywałem i tłumiłem w sobie emocje.
  5. Chryste;D Chyba przesadziłem z tytułem tematu. Nigdy nikomu nie zrobiłem celowo krzywdy, mimo że mogłem mając w dłoni nóż czy w wojsku pospolitego kałacha czy granat, mine kamień czy samochód którym mogłem wjechać w tum nastolatek. Z "Dexterem" to była czysta ironia gdyż serial ten zapowiadał się świetnie a skończył jak jakieś barachło. Więc możecie być spokojni, nie usłyszycie o bestialskim morderstwie z zimną krwią które wyszło spod cichego i spokojnego introwertyka mającego 23 lata. UF!
  6. Eeee.... nie wiem. Mi się wydaje, że zwykłe zaproszenie na prywatną imprezę (jaką jest osiemnastka) automatycznie implikuje zaproszenie z partnerem (jeśli zaproszony posiada). Dlatego naturalną wydaje się być propozycja wyjścia razem, co tez ona winna uczynić BY BYŁO LEPIEJ. Jeśli Ty odmówisz towarzyszenia jej, tracisz argumentację dla swojego braku akceptacji jej wyjść, a sprzeciw zaczyna być próbą toksycznej kontroli. Jeśli ona nie proponuje, implikuje to pytanie: dlaczego nie proponuje. Znów wracam do swojej historii, ale tym razem, zresztą kto przeczyta ten sie dowie........... Dzień po tej całej rozmowie dziewczyna miała chrzest w rodzinie na który poszła rzecz jasna sama, tego dnia przyjechał do mnie mój pomagier uczuciowy. Rozmawialiśmy długo o tych całych problemach, dawał mi rady o tym żebym w końcu postawił na swoim, powiedział co myślę ( nie pamiętam już konkretnie co mówił, ale mniej więcej to opisze).Wspomniał mi o swoim pierwszym związku, o tym że widzi sporo podobieństw, dawał problemy co robić i jak mam postąpić, nie przejmować sie tym że dziewczyna jest popłacze bo tylko ona ma dość i tylko jej źle. Po rozmowie i po powrocie dziewczyny z chrztu z jej ust padło zdanie" czy porozmawiamy o tym co wczoraj" oczywiście odparłem że "tak". Oznajmiła mi że ją zdenerwowałem ( mam wrażenie że liczyła na przeprosiny z mojej strony), powiedziałem jej iż wiem że ją zdenerwowałem bo leżało mi to na sercu od X czasu i powiedziałem w końcu to co dusiłem w sobie i że niczego nie żałuje z swoich słów. Generalnie w koło powtarzała, że ma dość i ją denerwuje moje zachowanie, odpowiadałem tym samym , że też miałem dość jej wypadów tego że nikt o mnie nie wie bla bla bla. Oczywiście wszystkie moje argumenty były zakopywane tekstami w stylu "NO TAK, WSZYTKO TO MOJA WINA....NAJLEPIEJ MOJA WINA ,,,NO TAK WYWIESZE NA SAMOCHODZIE TRANSPARENT MOZE BEDZIEZ ZADOWOLONY BOBOBOBOBO" Starałem się rozmawiać na logicznym podłożu ale niestety momentami się nie dało, starałem sie jak mogłem, tłumaczyłem jak 5 letniemu dziecku, że jesli powie to będzie lepiej dla mnie , dla niej a w szczególności dla NAS, No ale oczywiście "to ona ma dość i przyszłość ma w dupie" Ciągle sie zasłaniała tym, że ona pierwsza nie potrafi powiedzieć, że to ona zbywa i nigdy nie mówiła jako pierwsza i mimo iż znam ja tyle to tego nie zauważyłem i że z tego powodu jej przykro, mhm fajnie robić z siebie ofiare jak coś sie robi źle, człowiek wytknie błędy w normalnym tonie to nie. Oczywiście bez dramatyzowania też z jej strony się nie obyło "oo zaczne biegać po koleżankach i mówić . oo transparent, ooo bla bla i tego typu rzeczy, najlepiej jak zamilknę , oo nigdy nie mam racji , zawsze moja wina" Rozmowę też próbowała zakończyć X razy ale jej się nie udało. Pod koniec pojawiła się iskierka nadziei gdy wspomniała o tym że najpierw trzeba poinformować rodziców o tym że jesteśmy w takich a nie innych relacjach. Więc wytłumaczyłem jej, że od teraz spotykamy się normalnie w domach, damy do rozumienia rodzicom ze jestem, będziemy się spotykać "legalnie" nie na wyinmaginowanych imprezach, aż w końcu sami dojdą do wniosku żę coś jest między nami bez oficjalnego uświadamiania ich. Podpowiedziałem że może im powiedzieć że wszystko zmierza do oficjalnego związku ale jeszcze nie jest pewna. Postawiłem na swoim i ta z pozoru przegrana walka okazała się wielkim zwycięstwem. Nie chce jej przedstawiać w jak najgorszym świetle bo nie jest jakąś pierwszą lepszą "karyną spod baru" po prostu napisałem to bo nie wiedziałem co robić. Jeśli ktoś dotrzymał do końca to wielkie dzięki Jeszcze taka mała dygresja na koniec Co do tych nikczemnych osiemnastek to jej znajomi wychodzą z takiego założenia, że jeśli osoba która zapraszają ma chłopaka/dziewczynę a ów solenizant nie zna partnera to nie zostaje zaproszony ponieważ na jego miejsce woli sobie zaprosić jednego znajomego więcej. Druga sprawa, kiedyś w żartach powiedziałem, że jak będę u niej w domu to pokaże mi ten stos zaproszeń i sobie popatrzę, powiedziała że nie trzyma tych kopert z zaproszeniami, no może i nie trzyma ale nie chciałbym aby przed moimi oczami ukazał się widok " Wraz z osobą towarzyszącą" na każdym z zaproszeń
  7. Nie doceniasz tego forum Jest to jedno z większych w Polsce o tej tematyce, więc siłą rzeczy ktoś czyta, na ten przykład ja Cię czytam, chociaż nie komentuje... Miło że ktoś poświęcił czas na przebrnięcie przez moje wypociny,
  8. Pewnie nikt już tego nie czyta ale dokończę to co zacząłem Dziś rozmawiałem ze swoja dziewczyną i po jakimś czasie stwierdziła ze jestem zły, oczywiście jak to ja zaprzeczyłem, ale po chwili zastanowienia powróciłem do tematu i rozmawialiśmy. Rozmowa przebiegała w normalnej atmosferze, bez negatywnych emocji z mojej strony, ale z jej dało się wyczuć frustracje, Tłumaczyłem dlaczego nie podoba mi się że chodzi na 18stki, oczywiście wszystkie moje argumenty typu, "nie lubie jak jesteś w gronie pijanych osób sama, nie podoba mi się zachowanie pijanych wobec innych, nie ufam ludziom po alkoholu,nie podoba mi podoba mi sie że jesteś tam sama" oczywiście to w sporym skrócie ale moje argumenty zostały zmieszane z błotem jej słowami w stylu" tak zaraz mnie zmacają, mam tego wszystkiego dość, ja nic tam nie robie to tylko osiemnastka, nie rozumiem co ci pijani maja wspólnego ze mną ja mam swój rozum". Po tym wszystkim spytała CO MA ZROBIĆ BY BYLO LEPIEJ, więc odpowiedziałem "jak Cie ktoś zaczepi to dyskretnie go poinformuj że jesteś zajęta' . Oczywiście pojawił się teksty typu "no ale co to zmieni, dobra odpowiem mu jak zapyta czy mam kogoś ale sama nie powiem bo nie potrafię". Zacząłem nawet w żartach "czepiać" się o to, że jeśli jakiś wujek do solenizantki ją spyta czy ma kogoś to ma potwierdzić. Stwierdziła że powie. Po tym wszystkim poszła sie szykować na wyjazd. Po powrocie przyszła kolej na rundę drugą. Powiedziałem, że jeśli może niech sie postara powiedzieć pierwsza., jeśli ją ktoś zaczepi, nie czekać na pytanie z jego strony, wspomniałem również o tym by powiedziała swoim bliższym koleżankom, to oczywiście" co to zmieni, ja sama nie potrafię. Powiedziała że z mojej strony wie tylko przyjaciel i jeden kolega, owszem tylko oni i aż oni bo nie posiadam XXX znajomych jak ona. Powiedziałem jej to że z mojej strony wiedzą tylko dwie osoby bo więcej osób z którymi rozmawiam nie mam, to stwierdziła, że ona z swoimi bliskimi koleżankami o TAKICH RZECZACH I AŻ TAK NIE ROZMAWIA. Stwierdziła że nie rozumiem i napisała że nie jest jest z tych osób które mówią że ona zawsze zbywa, potem dodała że wyjdzie na środek sali i zacznie mówić do mikrofonu że mnie ma. Po kolejnej wymianie zdań typu " nie potrafie mowić pierwsza" spytałem jakby sie czuła jakbym to ja ją ukrywał to stwierdziła "ze ma to wszystko gdzieś , no tak zajebiscie ukrywam Cie koniec tematu. Dodała też ze jej nie rozumiem i jej przykro z tego powodu że ją tak cisne o to by powiedziałą o mnie swoim koleżanka bo wg niej nic to nie zmieni. Fakt może i zbyt mocno przycisnąłem ale powiedziałem to z czym miałem tak duży kłopot, jest mi z tym lepiej. Ja potrafię zrozumieć to że ona nie chce mówić , ale nie wymagam by biegała z transparentem "MAM CHŁOPAKA" , chcę by jej znajomi wiedzieli że taki ktoś jak ja istnieje. Pewnie i tak tego nikt nie czyta ale przynajmniej wylałem swój żal
  9. Z życia, gdy nerwy się we mnie kumulują to mam ochotę przywiązać kogoś do stołu i zacząć kroić niczym Dexter I właśnie dlatego nie powinno się tłumić negatywnych emocji. Moja koleżanka dobrze twierdziła mówiąc, że najbardziej powinno się obawiać tych cichych i spokojnych... Jak wyrośnie ze mnie drugi Hitler to obarczę winą Twoja koleżankę
  10. Brakuje mi tego skilla w kłótniach z partnerką, ale praktyka czyni mistrza
  11. Z życia, gdy nerwy się we mnie kumulują to mam ochotę przywiązać kogoś do stołu i zacząć kroić niczym Dexter
  12. może właśnie tego obawia się Twoja dziewczyna, tego że się wszystkiego boisz i nie sprostasz w obliczu jej znajomych/rodziny Nie jestem typem człowieka który w śród grupki ludzi zachowuje sie pod ich dyktando, by im zaimponować czy sie przypodobać. Jestem przekonany w 95% że nie odnajdę wspólnego języka z jej znajomymi. Ma 3 bliższe koleżanki nazwijmy je Frania,Ania i Mania. Frania to istna egocentryczka, wszędzie jaj pełno, lubi imprezować i pić, palić także. Jest to osoba która po rozmowie z kimś potrafi go obsmarować a na drugi dzień się do niego uśmiechać. Moja dziewczyna wie doskonale ze Frani nie lubie, sam wytoczyłem jej stos powodów. które sama dostrzegła i zaczyna sie od niej oddalać i żywić do niej hejta. Ania to chyba najnormalniejsza z tego grona osoba. znają sie od przedszkola. jest poukładana. lubi i wypić i sie pobawić ale nie będe skreślał jej z tego powodu. Ma chłopaka z którym jest od jakiegoś czasu. Czasem się spotykają we 2 i rozmawiają. Głównie to Ania mów a moja słucha. Mania, również to z którą znajomość kwitnie od kilku ładnych lat, jest dość impulsywna i nerwowa, jej chłopak również, często sie kłócą i to solidnie. Mania znów to typ plotkary i nie potrafi dochować tajemnicy. Z tej małej grupki Mania i Ania są osobami z którymi z pewnością znalazłbym wspólny jezyk, z Frania pewnie też ale byłoby ciężej. Skoro one uważają moja dziewczynę za bliską osobę to dlaczego mieliby mnie nie zaakceptować? To jej wybór, ona sie spotyka ze mną świadomie i chce to robić. Nie ma żadnej przepaści mniedzy nami na tle finansowym, a skoro bliskie jej osoby nie potrafiłby zaakceptować chłopaka swojej przyjaciółki bo jest skryty/brzydki/niski/wysoki to tacy ludzie są nic nie warci. Ja nikogo nigdy nie oceniałem po wyglądzie czy po statusie materialnym i tego samego oczekuje od innych osób , szacunek sie wynosi z domu i tyle. Co do reszty jej znajomych jest to już zupełnie inna historia, mianowicie w szkole do której chodzi jest pewna grupa osób która prześmiewczo wabi się"falusami" Ci ludzie potrafią się nabijać z osób gorzej ubranych i osób którzy nie piją i sie nie bawią i generalnie są w ich oczach gorsi. Fakt faktem nie ma z nimi aż tak dużej styczności, bo spotyka ich sporadycznie ( nie licząc szkoły). Sama ich nie lubi ale czasem jest zmuszona przebywać w ich towarzystwie. Więc ich akceptacja mi nie jest potrzebna. Co do rodziny to myślę ze spełniłbym ich oczekiwania, nie jestem jakimś chuliganem ulicznym i nikt nie planuje jakiejś grubszej przyszłości gdzie należy sie martwić o to czy nam starczy na czynsz czy fryzjera. Wiadomo że rodzice chcą dla dziecka jak najlepiej ale tak jak pisałem to nie czasy gdzie wybiera sie partnera bo ma więcej ziemi. Jej rodzice po tym "weselu" na którym razem byliśmy śmieszkwoali sobie "oo to teraz wasze " Więc nie wiem kim bym musiał być żeby nie sprostać ich oczekiwaniom. I żeby było jasne nie boje się wszystkiego tylko mam ograniczone zaufanie do ludzi a to że jest to moja pierwsza dziewczyna i mam pewne problemy z przekazywaniem emocji bo gdzieś w głowie mi siedzi że jeśli co jej zrobię to sobie pójdzie to chyba normalne w pierwszym związku , nie ważne czy sie ma 50 czy 17 lat.
  13. A jak chciałbyś przeprowadzić tę rozmowę? Masz jakiś plan? Może dziewczyna ma jakiś problem natury psychicznej? To znaczy jakie? I nie rozumiem. Jest podległa im czy nie? Co do jej rodziców, to tak jak pisałem nie są to ludzie patologiczni, nie maja problemów z alkoholem z przemocą czy z podobnymi wybrykami. Jest jedynaczką, więc rodzice pozwalają jej na wiele, rozmawiają z nią, powiedzmy że kontakt miedzy nimi jest typową relacją na stopie rodzice-dzieci, kłótnie się zdarzają ale to jak w każdej rodzinie. Po tej 18stce na która zostałem zaproszony zostałem u niej na noc, spaliśmy w jednym pokoju lecz na osobnych łózkach, przy obiedzie rozmawiałem z jej tata o jakichś pierdołach, nic konkretnego. Jej rodzice z tego co pisała nie maja problemów zdrowotnych, finansowych też nie. Nigdy do rękoczynów miedzy jej rodzicami nie doszło, jej też nikt nie uderzył. Są oni otwarci, pozytywnie nastawieni do życia, nie raz pisała o tym że spora ilość osób odwiedza rodziców i spotkania przebiegają w pozytywnej atmosferze. Nie wspomniałem że razem z nimi mieszka brat jej mamy który lubi alkohol, często wpada w "tango" i przez 5 dni w tygodniu wraca co dzień nagrzany. Czasem dochodzi do szarpaniny między jej tatą a wujem. Nie krępuje sie o tym mówić i myślę że to nie powód by mnie chować po kieszeniach, sam mam w rodzinie osobę która ma spore problemy z alkoholem, wiec dla mnie to "nic nowego". Nie jest osobą która słucha rodziców na każdym kroku, stawia sie i w większości wychodzi na jej. Co do planu to jakiś tam zarys rozmowy w głowie mam, i mam nadzieje że uda mi sie go zrealizować przy kolejnym spotkaniu. Tzn? co masz na myśli, są normalni, typowa rodzina, nie patologiczna, z gromadką kotów, a tak poważnie to są to stateczni i spokojni ludzie, nie oceniają po wyglądzie czy po zachowaniu, wiem że jej mama nie lubi jak ktoś sporo pije a ja stronie od alkoholu..... Dlaczego więc ona boi się reakcji rodziców? W niepatologicznych rodzinach dzieci nie boją się starych aż tak. Ja nie widze celu jej zachowania, który byłby dla niej korzystny. Jednak jakaś motywacja istnieć musi. W Twoim zachowaniu widzę próby obciążenia jej winą i brak próby ustalenia przyczyn. To jest do dupy. Szczególnie do dupy wyglądają próby szukania na forum wsparcia dla swoich wymysłów. Wygląda raczej, że nie ma między wami szczerej więzi. Wygląda, że ona przed Toba ukrywa coś, co jest rzeczywistą przyczyna jej uników. Nie ufa Ci. Boi się. Na brak zaufania sam zapracowałeś (lub nie zapracowałeś na zaufanie). Chcesz się skupiać na tym co boli Ciebie, nie wnikając w przyczyny jej zachowań. Do dupy to sposób - wasz związek wywiedzie w maliny, czyli do destrukcji. Koncentrujesz się na własnych emocjach, nie na ustalaniu rzeczywistych przyczyn sytuacji. Wątpię byś teraz zrozumiał mój punkt widzenia. Zrozumiesz gdy bedzie za późno. A mi nie chce się kopać z koniem i kogokolwiek przekonywać, że ma analizę skopaną brakiem uwzględnienia okoliczności. Podstawowy błąd atrybucji. Niby czym? nigdy jej nie zawiodłem. Jestem osobą spokojną, opanowaną czasem aż za bardzo, przed naszym pierwszym spotkaniem powiedziałem jej , że bez pewnych rzeczy ja z domu sie nie ruszam, a są to nóż i latarka (teraz jeszcze gaz pieprzowy) więc jakby mi nie ufała to raczej by się nie zgodziła na spotkanie w lesie z facetem z nożem w kiszeni. Ciągle analizuje dlaczego tak mnie ukrywa ale boje sie zapytać wprost i boje się kłótni po prostu muszę się nauczyć mówić jej mnie gryzie a nie robić dobrą mine do złej gry
  14. Tzn? co masz na myśli, są normalni, typowa rodzina, nie patologiczna, z gromadką kotów, a tak poważnie to są to stateczni i spokojni ludzie, nie oceniają po wyglądzie czy po zachowaniu, wiem że jej mama nie lubi jak ktoś sporo pije a ja stronie od alkoholu. Wiem, dlatego rozmowa tak czy siak się odbędzie Owszem, jakieś przysłowiowe motyle w brzuchu są ;p . Wiem żę napisać jest łatwo, zwłaszcza tutaj na forum gdzie jestem anonimowy i nikt mnie nie zna, a przejście do czynów jest już dużo trudniejsze, postaram się odrobić pracę domową i porozmawiać z nią, niemniej liczę jeszcze na jakieś rady czy to ostre czy łagodne.
  15. Postaram się odnieść do każdej wypowiedzi w jednym poście , pewnie znów będzie chaotyczny jak kolejka do lidla no ale ..... Oczywiście bez rozmowy się nie obejdzie, prędzej czy później nerwy i żale rozrosną się do takich rozmiarów gdzie zagrożone będą wszystkie osoby znajdujące sie w pobliżu. a tego chce uniknąć, przy najbliższej okazji postaram sie z nia porozmawiać na spokojnie bez zbędnych emocji. Podczas spotkań czujemy sie razem dobrze i wszelkie żale odchodzą na bok, co do różnicy wieku to fakt, coś w tym jest, bo wspomniała kiedyś iż boi sie reakcji rodziców, no ale nie oszukujmy sie 5 lat to nie dużo, i to nie czasy gdzie rodzice wybierali dziecku partnera i nie wyrażali aprobaty na dalszy związek. Jej otoczenie (mam na myśli znajomych) nie ma o moim istnieniu zielonego pojęcia więc wszelkie sprawdzanie jak zareaguje jej otoczenie nie ma miejsca, owszem przedstawiła mnie jako kolegę przed rodzicami i kuzynostwem na tej 18 ale z kuzynami ma kontakt raz na X czasu więc też testy odchodzą w cień. Nie mam zamiaru więcej być traktowany jak jakiś stary telefon komórkowy, kiedy nie wypada to jest chowany do kieszeni, dlatego tak jak pisałem bez rozmowy się nie obejdzie. Kolejna sprawa jest taka że jej charakter jest dość mocny, nie wiem czy to "wina" wieku i tego całego bezstresowego wychowania ale potrafi powiedzieć do rodziców takie rzeczy które mi by przez gardło nie przeszły, i podległa rodzicom. Co do poważniejszych spraw to czasem przebijają się rozmowy o wspólnym zamieszkaniu w mieście "X" gdzie będzie studiować ale jak wiadomo to plany i nie biorę tego na poważnie. Na serio? Ogólnie przeczytałam. Dla mnie trwałego związku na tym nie zbudujesz. Znam parę ze sporą różnicą wiekową, ona ledwie po maturze, on ledwie przed 30 i nikt się z niczym nie ukrywa. Daleko jej do dojrzałości, a ona chyba uważa się za "dorosłą". Spotykanie po lasach - żenujące. Jeśli jest tak, jak piszesz, to kolejny powód, który jakby nie świadczy na korzyść. Jak dla mnie różnica wieku jest niewielka. Dlaczego typ ma cierpieć z powodu kaprysów nastolatki? A jeśli jej nie przejdzie? Nie widzę żadnego racjonalnego powodu ukrywania tej znajomości. Dokładnie, różnica wieku jest znikoma, i jej rodzice nie mieliby problemu z akceptacja tego, a jeśli jej znajomi (jeśli by mnie znali)stroiliby jakieś fochy no to ich sprawa nie nasza, problem jest też tego typu, że ona mimo posiadania dość licznej grupy znajomych i kilku bliższych koleżanek nie posiada nikogo na kogo może nazwać "psiapsióła" i być może pewne obawy są że jej grono nie zaakceptuje starego pryka który nie pije, nie pali i nie lubi hucznych imprez, ale jesli tka ma być to co to za znajomi? Jeśli ją szanują to powinni zaakceptować mnie nawet jeśli nie będę miał nogi i jednego oka. AHH LASY No niestety lasy, kilka razy podczas naszych spotkań ktoś przeszedł 50m dalej i pojawił sie ataki lekkiej paniki, ale pewnego razu około 1 w nocy gdzie byliśmy zajęci sobą ktoś nam zapukał w szybe, przyświecił latarka i kazał nam delikatnie mówiąc uciekać z tego miejsca, na szczęście moja fobia zamykania samochodu i domykania szyb w taki sposób by nikt tam reki nie włożył uratowała nas przed jeszcze większym stresem. Dopóki zachowujesz się jak frajer, to będzie Cię wodzić za nos. Postawa pantofla. Hehe, niech jeszcze założy chomąto. Tak jak pisałem, nie zamierzam wycierpieć swojego, niczym sobie nie zasłużyłem na takie traktowanie. No niestety moj EXP w związkach jest bardzo znikomy i w niektórych sytuacjach przemawia przez mnie ten "frajer".
  16. Owszem powinienem tak postąpić ale nie potrafię jej powiedzieć ze mnie to boli i męczy, raz czy dwa powiedziałem coś w żartach na ten temat, to sie popłakała i sie skończyło. Co do jej rodziców to sa to bardzo sympatyczni ludzie, ale co ona teraz im powie ze przez 6 miesięcy ich okłamywała? na kogo ja wyjdę w ich oczach , na jakiegoś faryzeusza który kłamał i bałamucił im córkę. Co do znajomych to są oni są to ludzie dość specyficzni, lubią imprezy i alkohol, mnie takie zachowanie denerwuje więc podejrzewam ze celowo o mnie nie wspomina.
  17. To mój drugi post tutaj i jeśli umieściłem go w złej sekcji to przepraszam ale do rzeczy. Jako że jestem bardzo nieśmiały i mam spore problemy w kontaktach damsko-męskich moje nadzieje na to żę znajde w końcu tą drugą połówkę malały z roku na rok. Szerokim łukiem omijałem imprezy, ogniska czy inne tego typu ustrojstwa z racji tego ze to nie mój klimat i b źle sie czuje w dużym gronie osób. Generalnie mam to szczęście że posiadam jednego przyjaciela i 2-3 znajomych z którymi mam jakiś kontakt. Nigdy nie miałem dziewczyny aż do teraz. Od jakichś 6 miesięcy jestem w związku z młodszą dziewczyną, jest fajnie miło, dzieli nas dość spora odległość bo 100 km, poznaliśmy sie na internecie na jednym z czatów. Rozmawiamy ze sobą gdy tylko okazje i czas, w sumie to na rozmowe dziennie poświęcamy okolo 5-6h czy to poprzez komunikator czy sms. Po pewnym czasie postanowiliśmy się spotkać (no i tutaj się zaczyna główne podłoże problemów)i po wielu rozmowach na temat spotkania ustaliliśmy że spotykamy sie w lesie, a czemu w lesie ? a no dlatego że ona nie chce żeby jej rodzice sie dopytywali i i widzieli mnie ( dodam że jest młodsza o 5 lat) bo ona sie wstydzi, i w domu nie będzie swobody rozmowy a no i oczywiście rodziców też nie poinformowała o tym , że sie jedzie spotkać ze mną , wcisnęła im kit że jedzie do koleżanek, dodam że w zupełnie innym kierunku. Na nic były moje tłumaczenia i monologi o tym żeby ich poinformowała bo wiadomo jak jest, zawsze się możę cos stać na drodze tym bardziej że prawo jazdy miałą wtedy od 2tyg. No ale do spotkania jednak doszło, wiadomo jak to pierwsze spotkanie więcej stresu i nerwów niż uciechy, no ale jakoś było. No i tak się spotykaliśmy z jednego spotkania zrobiło się kolejne kolejne i kolejne i za każdym razem ten sam schemat z jej strony" mamo , tato jadę do koleżanek" ja którymś razie ja już przestałem się czepiać i zaakceptowałem te jej kłamstewka. Generalnie doszło do tego że w okresie wakacyjnym miałem wolny dom i ją zaprosiłem, oczywiście wszystko znów w wielkiej tajemnicy, powiedziała im że jedzie z koleżankami nad jezioro. No ok spotkanie się udało. Moi rodzice wiedzieli o jej istnieniu, przyjaciel też. U niej nikt nie wiedział o moim istnieniu ( w sumie to praktycznie nadal nikt nie wie ale do tego też sie zaraz odniosę)Po spotkaniu u mnie w domu był kolejne spotkania po lasach oczywiście w tajemnicy przed jej rodzicami. ciągle to samo "mamo tato jade do Ani itp" Niektóre spotkania był z z dość nieprzyjemnymi przygodami ale o tym może później. Po jakiś czasie znów miałem wolny dom i to samo , moi poinformowani , jej nie , powiedziała swoim żę jedzie do Krakowa. Poźniej w końcu nadarzyła się okazja spotkania u niej w domu i poznania jej rodziców , no ale nie było tak wesoło, z racji tego ze ma te swoje 18 lat to ma teraz nawal imprez , więc zaprosiła mnie, no niby ok, ale to całe ukrywanie mnie objawiło sie tym że przedstawiła mnie jako kolegę a nie swojego chłopaka mimo że "oficjalnie" byliśmy razem, kolegę którego poznała na koncercie ( ów koncert był jedną z wymówek która to im wcisnęła by się ze mną spotkać). Niestety nie miałem wyjścia i zgodziłem sie na bycie tym kolegą na czas 18stki. Na imprezie to samo , każdy żartował że jestem jej chłopakiem a ona szybko sprowadzała go do parteru przedstawiała mnie jako kolegę. Po tym wszystkim nadal się spotykaliśmy i znów po lasach. Kiedy to znów była okazja na jej pobyt u mnie postanowiła że powie swoim rodzicom że została zaproszona jako osoba towarzysząca na wesele na które to zaprosił mnie kolega z wojska i które to wesle jest oddalone od mojego domu aż o 300km. No ok co miałem zrobić, miałem do wyboru nie widzieć sie z nia przez 3tyg lub wybrać opcje tego "wesela". Spotkanie minęło i w jesteśmy na końcu mojej zawiłej i chaotycznej historii. Tak jak pisałem, u niej teraz jest nawał 18stek , było już 11 a jescze dwie . oczywiście na wszystkie chodzi sama bo to imprezy u kolegów/koleżanek a nikt o mnie nie wie , bo zasłania się tym że nie lubi gdy ktoś sie dopytuje. Jej rodzice nadal maja mnie za kolegę , wcześniej pomiąłem jeden istotny fakt, mianowicie będąc któregoś razu u mnie poznała moich rodziców i babcię, moja rodzina przyjęła ja bardzo pozytywnie i ciepło. Ja nadal jestem w oczach jej rodziców kolegą , nie moge wytrzymać jak moi rodzice sobie żartują na temat "teściów" i teraz meritum Otóż nie potafię jej powiedzieć że mnie to boli , boje sie kłótni i zgrzytów, mam dość tego ze sama chodzi na 18, mam dość spotykania sie po lasach , a zima przed nami, wiec chyba iglo zbuduje. nie potrafie się przemóc żeby z nią o tym porozmawiać. Dobija mnie ten fakt makabrycznie. Prosiłbym o jakieś rady osób bardziej doświadczonych emocjonalnie i życiowo. Nie wiem , pewnie to umieściłem w złym temacie i pewnie dostane bana ale prosze o pomoc
  18. Witam. Mam 23 lata, i mimo swego "starczego" wieku mam pewne problemu w kontaktach damsko-męskich a szczególnie w rozmowach na temat tego co mnie boli. Mam dziewczynę ale nie potrafię się z nią pokłócić i powiedzieć co mi leży na sercu bo chcę uniknąć afer i ciężkiego nastroju. Całość postaram się klarownie opisać w osobnym wątku, mam nadzieje że nie zostanę zjedzony i zbesztany . Pozdrawiam.
×