Skocz do zawartości
Nerwica.com

Bolesław

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Bolesław

  1. @Ego jesteś taka nietolerancyjna, zacofana, ciemnogród i ogólnie rasizm hehe Na szybko dopisałem, i wyszło jak zwykle. Sorki jeżeli się da to poprawię. Prędzej pewnie lekarz mi coś doradzi, jutro jestem umówiony na 15:30. Sam jestem ciekaw co on mi powie, ale fakt jest faktem już nie bardzo sobie radzę z samym sobą. Idę prywatnie, nie ma problemu u mnie z wydaniem 100 zł za jedną wizytę bo wiem że może już po drugiej coś ruszy w tą lub w tą. A aby z trapi coś było, trzeba wydać znacznie więcej żeby zobaczyć pierwsze efekty, niestety na razie nie zarabiam 3 tyś. na rękę aby pozwolić sobie na takie luksusy jak indywidualna terapia czy psycholog. A na NFZ, no tak to też jest lek. dostałem własnie mały zastrzyk dopaminy i się zaśmiałem. Nie sprawdzałem tego, więc to są tylko przypuszczenia. Ale na wizytę u psychiatry pewnie czeka sie kilka tygodni a może miesięcy.Nie mam na to czasu, już zbyt długo to odwlekałem.
  2. Witajcie. Facet 23 l. niezamężny i niedzieciaty. Pracujący jako freelancer, aktualnie sklep internetowy. W końcu zdecydowałem się na wizytę u psychiatry i rozpoczęcie jakiejś farmakoterapii(tabletka szczęścia ). Motywacją do tego jest obecna sytuacja w moim domu, a właściwie jej pogorszenie, co przepełnia już powoli mój prywatny i zamknięty na siedem spustów hades. Nie mam jakiś szczególnych problemów z tym, od czasu do czasu popłacze sobie na osobności i mam spokój przez rok gdy jest gorzej to przez 3-4 miesiące. Praktykuje tą "technikę" od dziecka. I naprawdę uwierzcie mi na słowo, to nie stanowi dla mnie problemu czy też nie utrudnia mi życia. Jedynie chce pokazać źródło moich problemow. Przynajmniej domniemane źródło Problemem jest to że odkąd pamiętam mój ojciec pije na umór, przez co niszczył mi życie od gówniarza. I niestety jego pijacka bakteria jest z gatunku gnębienia psychicznego a nie fizycznego. Od zawsze podcinał mi skrzydła, niszczył we mnie pewność siebie i miażdżył moją samoocenę do tego stopnie że postanowiłem zamknąć się w sobie, czemu sprzyjała moja introwersja. I puszczać jego słowa mimo uszu lub zapominać. O dziwo udało się , lecz naleciałości pozostały. Mam na myśli tutaj: -niską samoocenę -brak pewności siebie -Życie za bardzo mnie nie cieszy (utrata możliwości odczuwania przyjemności) -Brak motywacji do działania (Po co? - Zawsze wychodzi na to że nie ma sensu, bo mogę trafić na coś czemu nie podołam) -Słomiany zapał Tutaj inne moje obserwacje, które nie są koniecznie związane z powyższymi: -Drżenie rąk które się nasila z roku na rok -Brak możliwości koncentracji w obecności osób trzecich. Zawszę coś spierdolę jak ktoś mi patrzy na ręce -W sytuacjach nerwowych nie świadomie zaczynam ruszać nogą. Wykonuję ruch nogą jak przy pompce nożnej, tylko nie odrywając palców od podłoża. Przynosi mi to ulgę i zmniejsza stres. -Zbyt wysoka potliwość -Słaba pamięć w szczególności jeżeli chodzi o nazwy, daty, liczby, imiona i drogi (czyli jak dojechać). Muszę co najmniej 10-15 razy usłyszeć daną nazwę itp. aby zapamiętać. Ale i tak po pewnym czasie zapominam. -Słaba koncentracja Co robiłem aby sobie pomódz? Brałem 3mmc, tak wiem straszny narkoman ze mnie . Ale to mi pomagało, nie na wszystko ale znacznie poprawił się komfort mojego życia. Przyjmowałem go w formie roztworu. A dokładniej, odmierzałem 250mg proszku i rozpuszczałem w 12ml wody destylowanej o neutralnym pH następnie wstrzykiwałem do atomizera z leku otrivin. I przyjmowałem co pewien czas w zależności od sytuacji, średnio starczało mi to na 1-2 dni. Ten lek (możecie mówić co chcecie, ale dla mnie był to lek) dodawał mi pewności siebie i motywował do działania, myślałem szybciej, przypominałem sobie znacznie więcej i też zapamiętywałem więcej. Nie stresowały mnie kontakty z ludźmi, a wręcz chciałem z nimi rozmawiać i wchodzić w interakcje. Brałem to przez 2 miesiące, do momentu aż zdelegalizowano ten środek. A w tej chwili nie ma nic podobnego, co było by równie bezpieczne i sprawdzone jak ten środek. Skutkiem brania tego leku było rozpoczęcie prze zemnie układania sobie życia. Stałem się współwłaścicielem dobrze prosperującego sklepu internetowego a moje relacje w domu zaczęły się układać. Dla ojca już nie jestem tak łatwą ofiarą do zdobycia. Przez te dwa miesiące zrobiłem więcej niż przez ostatnie 2 lata. I wiecie co? Znów zaczyna się wszystko pieprzyć... Właśnie dlatego wybieram się do psychiatry. Celuje w Metylofenidat lub coś podobnego. I tutaj moje pytanie. Czy mogę powiedzieć to wszystko psychiatrze? Włącznie z epizodem z 3mmc? Czy lepiej nie, bo może uznać mnie za narkomana? Nie chcę wracać z powrotem do mojego tak starannie budowanego przez lata bunkra. Nie chce stracić tego co udało mi się wypracować i co gorszę zawieść innych ludzi. Sama świadomość tego mnie przeraża, a co dopiero będzie gdy stanie się to rzeczywistością... Na psychoterapeutę nie mam pieniędzy, na razie chcę podjąć się leczenia doraźnego.
×