Marek: pracuje na rotacjach za granicą -2 tyg w domu 2 tyg na morzu, 14 lat ode mnie starszy, rozwodnik, 1 dziecko. Ja : 24 lata, rozpoczynam ścieżkę zawodową, katoliczka z konserwatywnej rodziny. Poznaliśmy się 3 lata temu. Po 1,5 roku zamieszkaliśmy razem i wtedy po 3 miesiącach mieszkania razem dowiedziałam się że mój Partner był żonaty. Na pytanie dlaczego o tym mi nie powiedział odpowiedział, że nie pytałam (wiele razy mówiłam mu jak ważny jest dla mnie ślub kościelny, nie spodziewałam się że można o czymś takim nie powiedzieć) postanowiłam że spróbujemy że miłość jest ważniejsza od moich przekonań. Jednak od maja zaczęło się coś psuć, męczyło mnie sumienie i zaczęłam rozmowy o unieważnieniu ślubu kościelnego mojego partnera. W czerwcu się wyprowadziłam. To był okropny czas płakałam i się nadal widywaliśmy. Wyjechałam na sezon do pracy. Marek tam przyjechał i się zaczęło z powrotem. Zeszliśmy się, zamieszkaliśmy razem i obiecał że unieważni ten ślub a ja mu uwierzyłam. Zaręczyliśmy się 2 miesiące temu ale on tego nie uważa jako krok w stronę ślubu a jako Partnerstwo nawet nie mówi że jestem jego narzeczoną. Mija rok jak wróciliśmy do siebie i małymi kroczkami coś z tym robi jednak ostatnio dałam mu czas do grudnia na złożenie dokumentów. On jednak znajduje 200 powodów do wymówek: że do 2016 a nie 2015, że po co itp. Kiedy mówię mu że bardzo mnie to męczy i że boję się że mnie zawiedzie to on nic nie mówi, milczy i uważa że jestem monotonna. A ja po prostu się boje że on tego nie zrobi i co wtedy. Bardzo go kocham i jest nam razem dobrze ale nie wiem czy bym potrafiła żyć niezgodnie ze swoją wiarą i przekonaniami. Dodatkowo planuję dziecko za 6 lat, Sławek to akceptował ale ostatnio zaczyna mówić że będzie za stary itp. Nie wiem jak rozwiązać tą sytuację. Obawiam się że nie złoży wniosku o unieważnienie i jego słowa są nic nie warte więc co mam wybrać: wiarę i swoje pragnienia czy bycie z Nim w szczęściu ale bez realizacji i z wyrzutami sumienia???