
LDZkris
Użytkownik-
Postów
6 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Osiągnięcia LDZkris
-
U mnie po 3 latach nerwica wróciła w postaci lęków, niepokoju i silnej hipochondrii. Od miesiąca biorę wieczorem (około 21:00) 20mg Seroxatu i 0,5mg Zomiren SR. Według zaleceń lekarza, Zomiren SR już w fazie odstawiania (początkowo przez 3 tygodnie brałem 2 tabletki). Odczuwam sporą poprawę, złe myśli i lęki już tak nie męczą. Mam natomiast pewien problem (o ile można to nazwać problemem). Odkąd biorę te leki, codziennie w nocy budzę się o tej samej porze - zazwyczaj w okolicach 3-4 nad ranem z parciem na pęcherz. Schemat jest ten sam: Zasypiam bezproblemowo o północy, nagle budzę się po tych ~4h, siusiu i kładę się spać, ale ten sen wydaje się być już taki spłycony aż do samego rana. Nigdy przedtem nie miałem potrzeby wstawania w nocy i od wieczora do rana spałem jak zabity. Mieliście podobne problemy przy Paroksetynie?
-
Nietypowe konsekwencje nerwicy? Fascykulacje.
LDZkris odpowiedział(a) na LDZkris temat w Nerwica lękowa
@adabe: To co opisujesz, jest doskonały przykładem potwierdzającym to jak wiele niespecyficznych form dolegliwości generuje nerwica. Kluczowa jest na pewno umiejętność świadomego kontrolowania swojego ciała. Gorzej jak się tą kontrolę traci i zaczynają się cuda... Ja zazwyczaj byłem świadomy tego, że lęki, których doświadczam są bezpodstawne, jednak problem tkwi, w mojej ocenie, w podświadomości - my swoje, a ona swoje :) I tu zaczynają się schody, jak sobie z tym skutecznie poradzić. Wracając do drgań mięśni... Po 2 tygodniach brania Seroxatu i Zomirenu (docelowo Zomiren niebawem do stopniowego odstawienia), psychicznie czuje się naprawdę dobrze. Brak poczucia lęku i niepokoju, które często przychodziły same z siebie, bez przyczyny i potrafiły męczyć całymi dniami. Natomiast co do fascykulacji to z moich obserwacji sprawa wygląda tak: Przez pierwszy tydzień brania leków, z dnia na dzień stan psychiczny ulegał poprawie, natomiast fascykulacje się nasilały i "rozlały" na całe ciało (ale głównie nogi). Od kilku dni jednak się trochę uspokoiły i mimo, że występują na całym ciele (potrafi mi drgnąć powieka czy nawet cały palec u ręki) to występują rzadziej i mają charakter przemijający - pojawiają się i intensyfikują głównie po wysiłku fizycznym. Wiele wskazuje na to, że te dosyć niespecyficzne objawy są wynikiem stresu i mętliku w głowie, który sam sobie zafundowałem... -
Nietypowe konsekwencje nerwicy? Fascykulacje.
LDZkris odpowiedział(a) na LDZkris temat w Nerwica lękowa
Dziękuję za odpowiedź. Nie, nie mam uczucia chodzenia owadów na skórze. Tak jak wspomniałem wcześniej, są to fizyczne, widoczne i czasem odczuwalne pojedyncze (czasem mnogie) drgania pojedynczych włókien mięśniowych. Aktualnie wygląda to tak jakby w obu łydkach chodziły sobie robaczki. Do tego dochodzą nieco bardziej odczuwalne szarpnięcia mięśni w innych częściach ciała, o tym samym charakterze (pośladki, brzuch, biceps, a nawet usta - przy czym występuje do rzadko i ma charakter pojedynczy). Mój psychiatra twierdzi, że owe fascykulacje powinny minąć samoistnie po pewnym czasie. Od tygodnia biorę leki (Zomiren i Seroxat), odczuwam zauważalną poprawę stanu psychicznego, jestem spokojniejszy. Mimo to mam wrażenie, że fascykulacje się nasiliły. Pozostaje czekać i obserwować. Natomiast ciekawi mnie, czy ktoś tutaj doświadczył czegoś takiego. -
Cześć! Jestem 23 letnim studentem Politechniki. Znerwicowanym rzecz jasna. Postanowiłem założyć nowy wątek w tym dziale, gdyż źródłem moich problemów jest nerwica lękowa. Do tego pojawiły się jej (prawdopodobne) następstwa, do których odniosę się poniżej. Chciałbym zaznaczyć, że z nerwicą borykam się od kilku lat, jednak teraz chciałbym odnieść się do tego co "zjada" mnie obecnie i zatruwa mi życie. Od czego się zaczęło... Od hipochondrii. Jakoś w czerwcu wymacałem sobie węzły chłonne na szyi, do tego towarzyszyło mi pewne uczucie zmęczenia. Zacząłem szukać w Internecie potencjalnych przyczyn moich dolegliwości. Ruszyła samonakręcająca się machina panicznego strachu przed ciężką chorobą - nowotworem. Im więcej czytałem, tym z moją psychiką było gorzej oraz pojawiała się świadomość, że niebawem nastąpi najgorsze. Straciłem apetyt, mało jadłem, codziennie miałem czarne myśli i schudłem 4kg w ciągu miesiąca. Początek sierpnia był jeszcze bardziej dobijający. Katar i niespecyficzny ból gardła, kłujący - jednostronny - czyli rak nosogardła. Do tego wymacane węzły chłonne i psychika poleciała jeszcze bardziej, silny strach przed śmiercią trudny do opanowania. Ciągle siedziałem w necie próbując wyjaśnić mój stan zdrowia i objawy pokrywały się z najgorszym wariantem. Niestety zniszczyło mi to wakacje i wyjazd nad morze. W połowie sierpnia udałem się do lekarza by wszystko wyjaśnić - z panicznym lękiem, że wyjdzie to najgorsze. Dostałem skierowania do hematologa (od węzłów) i do laryngologa. Wykonano mi badania krwi, które wyszły idealnie a po wizycie w poradni hematologicznej lekarz wyrzucił mnie za drzwi ( ). Wizyta u laryngologa skończyła się diagnozą: zapalenie prawej zatoki szczękowej - brać antybiotyk przez tydzień, to nic poważnego. Niby to mnie trochę uspokoiło, ale z założenia nie ufam lekarzom do końca. Rozpocząłem branie antybiotyku i po 4 dniach nastąpiło apogeum.... Omdlenie i drgawki... Podczas brania antybiotyku mało co jadłem, byłem strzępkiem nerwów i jedyne na co miałem ochotę to leżenie w łóżku z laptopem i czytanie o chorobach... W końcu nastąpił dzień, w którym zaczęły mi mrowić kończyny - lewa ręka i lewa noga, czasem też prawa noga. Wystraszyłem się. To nie było drętwienie tylko takie ostre ciarki. W końcu mrowienie pojawiło się na języku i na zębach, zakręciło mi się w głowie, spanikowałem i padłem na podłogę z nogami do góry. Nie byłem w stanie wykrztusić z siebie słowa, ogarnęło mnie głębokie i przeszywające zimno. W noc po tym incydencie miałem uczucie silnej gorączki (a mierzyłem i nie miałem), pojawiły się lekkie drgawki i fascykulacje mięśni CAŁEGO ciała (mimowolne skurcze pojedynczych włókien mięśniowych), najbardziej na nogach. Na drugi dzień było już lepiej, ale nogi miałem z waty, takie bez sił. Fascykulacje lekko ustały, ale nie całkowicie. Po kilku dniach było już lepiej, gdyby nie.... POWTÓRKA z rozrywki.... Za kilka dni pojawiły się bóle o charakterze wieńcowym. Silne kłucie serca, kołatanie serca, wysokie ciśnienie, ciężar w klatce, ucisk w przełyku i wykręcanie żołądka. Do tego paniczny lęk i dezorientacja co się ze mną dzieję. Po kilku dniach rozkołatanego serducha pojawiło się silne mrowienie języka i szczęki, uczucie gorąca w klatce, panika i... omdlenie.... Tym razem szpital... Trafiłem do szpitala na obserwację pod kątem kardiologicznym i neurologicznym. Lekarz przyjmujący mnie na oddział od razu wiedział, że to nerwica, ale gdy powiedziałem mu o parestezjach połowicznych, zdecydował się na diagnostykę. Wykonano mi tomografię głowy - OK, zaawansowane badania krwi pod kątem chorób serca i zatorowości - OK, badanie holtera przez 24h - idealnie. Ze szpitala zostałem wypisany jako pacjent, który nie ma żadnych problemów z sercem i z zaleceniem wizyty w PZP (poradnia zdrowia psychicznego) oraz u Neurologa. Określono mnie jako "pacjenta lękowego". Po pobycie w szpitalu dolegliwości ze strony serca ustąpiły (dawali mi propranolol), trochę się uspokoiłem (raz dziennie dostawałem hydroxyzynę i Afobam). Niestety fascykulacje ciała nie ustąpiły... Po szpitalu... Tydzień temu wyszedłem ze szpitala i udałem się do psychiatry - dosyć cenionego, który zresztą pomógł mojej mamie uporać się z nerwicą. Stwierdził, że mamy do czynienia z nerwicą wegetatywną, która zaczęła rozregulowywać organizm - stąd objawy ze strony np. serca. Powiedział, że w pierwszej kolejności należy wyeliminować silne poczucie lęku, które mi towarzyszy. Przepisał Seroxat 1xdziennie oraz Zomiren 2xdziennie do momentu zadziałania Seroxatu (ok. 3 tygodni) z koniecznością jego stopniowego odstawienia po tym czasie by pozostać przy samym Seroxacie. Po kilku dniach brania leków jestem spokojniejszy (to bardziej za sprawą Zomirenu), lęki są mniejsze, czuję się trochę przyćmiony - takie uczucie zobojętnienia. Jest nawet ok, gdyby nie jedna rzecz na, która mi nie przeszła... FASCYKULACJE i sztywne nogi... Męczą mnie cały dzień, są to pojedyncze, niebolesne skurcze/szarpnięcia pojedynczych włókienek mięśni. Do tego uczucie sztywności nóg, choć siła mięśniowa jest zachowana. W 80% na łydkach i udach, ale również we wszystkich innych częściach ciała (rękach, brzuchu, pośladkach). Na napiętym mięśniu nie występują. Dopiero po położeniu się do łóżka i rozluźnieniu ciała, zaczynają się te szarpnięcia. Na łydkach wygląda to tak jakby pod skórą chodziły robaki. Występuje to z różnym natężeniem i jest upierdliwe. Czy których z nerwicowców doświadczył albo doświadcza fascykulacji? Pozdrawiam!