Przez pewien okres czułem się nie potrzebny, miałem wrażenie, ze nie obchodze totalnie nikogo, ktos na kim mi zalezalo olewal mnie, nie mialem pomocy miedzy przyjaciolmi. Dodatkowo szydzono ze mnie(akurat tym malo sie przejmowalem) w mojej malej wiosce, wolny dzien spedzalem albo siedzac przed komputerem albo wychodzilem sam na 'polne drogi' gdzie nikt mnie nie widzial i mialem spokoj. Tak uczę się(4 klasa technikum) kontakty z kolegami z klasy mam okej jednak kazde zaproszenie na ognisko czy na coś podobnego odrzucam bo po prostu mi to nie odpowiada. Jesli chodzi o wizyte musialbym znaleźć jakiegoś psychologa w poblizu. Czy to cos sugeruje?
Dodatkowo dodam ze mimo tego ze jestem w zwiazku, czasami tesknie za tym stanem kiedy bylem sam. Zadnych problemow, sprzeczek, taki wolny i samotny. Po pewnym czasie tego jak czulem sie niechciany itd zaakceptowalem to, ciecie pomoglo mi to opanowac i jakos tak przeszło. No i taka mala ciekawostka, od gimnazjum spodobala mi sie dziewczyna w ktorej sie zakochalem niestety nie wyszło, ale od wtedy mysle ze ona jest tą osobą, która by mi pomogła, zrozumiała mnie. Niestety moja akutalna dziewczyna nie przepada za tamtą drugą dziewczyną i kontaktu nie mamy, kazdy ledwo rozpoczety temat na temat tej dziewczyny konczy sie klotnia, fochem, sprzeczka itd.