Mam nieco ponad 30 lat i kupe problemow, które mnie przerastają. Tak na prawdę nawet miałam problem do którego działu się zaliczyć.
W wieku 18-19 lat rozchorowałam się na depresje, która męczyła mnie ładnych parę lat. Udało mi się z niej wyleczyć, tylko , że pozostała mi cala masa problemów typowych dla neurotyka, z pamięcią i jeszcze innych dziwacznych itp., które uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie wśród ludzi.Kiedyś miałam tabuny koleżanek, dziś jestem samotnikiem.I ta samotność w cale nie byłaby taka straszna, gdyby nie to, że w miejscu mojej pracy(którą mam od miesiąca-moją pierwszą pracę, bo wcześniej stan zdrowia zupełnie nie pozwalał) uchodzę za skrajnie " przyjebaną "i intelektualnie do tylu( za sprawą problemów z pamięcią, o ktorych nie mogę nikomu powiedzieć, no bo jak?) i każdy myśli, że coś od niego chcę i ucieka przede mną, gdzie pieprz rośnie(nawet dokładnie nie wiem co mowią, ale ich niechęć jest odczuwalna każdego dnia boleśnie). Tymczasem ja mając problemy już od dosyć dawna zajęlam sie trochę (nie wiem jak to nazwać) filozofią w praktyce i podjęlam niegdys szalony pomysl, żeby kierowac się w życiu własnymi odczuciami wewn.(sercem jak kto woli).Chodzilo mi oto, żeby wziąć sprawy we wlasne ręce i próbować samej uzdrowic własne życie, bo lekarze byli bezradni. Jak pomyślalam, tak zrobilam co sprawiło, że wyzbylam sie całkowicie(tylko czasami na forum gdzieś jeszcze daję upust ) agresji w stosunku do ludzi, co chyba jest odbierane jak "włażenie do dupy", a ja nic nie mogę na to poradzić, bo najzwyczajniej weszło mi to tak w krew, że nie ma odwrotu.Za każdym razem jak mam iść do pracy czuję tak potworny strach przed ich (koleżanek i kolegów z pracy) zachowaniem , gestami, uśmieszkami dyskretnymi i złośliwymi komentarzami pod nosem, że dziś obudziłam się z decyzją, że zrezygnuję z pracy.Wiem, że jak zrezygnuję z tej pracy, to usadzę sie w domu na lata, bo neurotyka-dziwoląga nikt nigdzie nie przyjmie...Help
[Dodane po edycji:]
up