Cześć, od niedługiego czasu zmagam się z myślami dotyczących śmierci. Jestem 19letnią dziewczyną, która jak na swój wiek dużo przeżyła. Zmarł mi ojciec 3lata temu, rok później dziadek z którym miałam bardzo dobry kontakt nie był to dziadek ''na niedzielne obiadki' ale i mój przyjaciel tak jak ojciec.
Mieszkam teraz sama z mamą bo brat przez swoje młodzieńcze wybryki odbywa kare w zakładzie karnym.
Od miesiąca,dwóch non stop myślę o śmierci.. boję się tego.. nie wyobrażam sobie tego,że po życiu nic nie istnieje,że nie będzie jakiegoś wiecznego snu albo i tego nieba. Jak o tym myślę,chce mi się płakać i od razu się ze stresu pocę. Nie chcę słyszeć żadnych pesymistycznych myśli na ten temat, wiem że jestem bardzo młoda i życie przede mną ale skąd się to wzięło w mojej głowie? czytałam kilka forum na ten temat, i się bardziej dobijam..
Nie wiem czy mam problem psychiczny i muszę zgłosić się do jakiegoś psychiatry czy psychologa? z mamą nie mam dobrego kontaktu.. jak z nią o tym rozmawiam jak i zresztą bliskich mi osób nie biorą tego na poważnie.. Nie mam oparcia, osoby która by mi te myśli wykluczyła z głowy..
Czasami się zastanawiam,czy to może egoizm? że aż tak w sobie zadufana jestem, że się o siebie boję nie o kogoś? czy to depresja? ale w tak młodym wieku?
jestem bardzo nerwowa, zachłanna, szybko się denerwuję i bardzo często..
Nie wiem co mam ze sobą zrobić.. Doradźcie mi.. Może jest tutaj ktoś, kto miał podobnie ale wyleczył się z tego? czy to przeminie z czasem? chce się z tego wyleczyć bo się męczę psychicznie z tymi myślami , nawet jak w filmie jest scena gdzie jest temat śmierci od razu przełączam owładnęło to mną.