Skocz do zawartości
Nerwica.com

kotulek

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kotulek

  1. Dziękuje za odpowiedź spóbuję, może coś zadziała, bo strasznie mnie męczy.
  2. mam takie pytanie, czy perazyne możną brać doraźnie w razie silnych lęków?
  3. Ale skąd mieć pewnośc, że to są tylko nerwicowe mysli, czy to nie jest prawda?
  4. Kontrast, przepraszam ale chyba nie zrozumiałam, co "raczej nie"?
  5. Hej :) Piszę z takim pytaniem. Czy też macie coś takiego, że wkręcacie sobie, że coś zrobiliście, a tak naprawdę nie zrobiliście tego? Ja potrafię sobie wmówić, że np rozmawiając z kimś miałam jakieś złe intencje, że nie chciałam tylko porozmawiać, ale np kogoś obmówić i zrobić mu na złość. Ostatnio też mam taki problem, że chciałam się podobać jakiemuś tam chłopakowi, (mam chłopaka). No i zaczęłam sobie wmawiać (chyba), że może to nie było takie tylko żeby się podobać, tylko może ja się w nim zauroczyłam i chciałam go poderwać itp itp. Macie podobne myśli "podwazające przeszłość" ?
  6. http://www.zaburzeni.pl/zanik-uczuc-strata-emocji-czy-ja-ja-jego-kocham-t6421.html Dla wszystkich którzy myślą, że nie kochają swoich chłopaków/dziewczyn. Myśle, że to jest jedyne i PRAWDZIWE wytłumaczenie dla naszych objawów :)
  7. https://handlerocdspikes.wordpress.com/category/uncategorized/ <---- bardzo pomocne !!! Dwa zdania stąd są bardzo trafne i bardzo pomocne. As long as a person ruminates, he/she can’t love. What happens with a rOCD sufferer is that when they ruminate, they go into a state of de-personalization or de-realization. Zrozumiałam to i połączyłam fakty dopiero jak to przeczytałam. My jesteśmy w stanie depersonalizacji albo derealizacji gdy rozmyślamy, dlatego nie potrafimy wtedy odczuwać tego, że kochamy. Opowiem wam jak to było u mnie, bo idealnie przedstawia to co napisałam wyżej. Pierwszy raz jak przyszła mi do głowy myśl, że może ja już nie kocham mojego chłopaka, wpadłam w szał, straszliwy atak paniki i od razu analizowanie myśli, sprawdzanie jak zareaguje na myśl o nim itd. Kolejny tydzień był piekłem, czułam się jakby w jednej chwili mój świat sie zawalił, nie wiedziałam co się ze mną stało, CZUŁAM SIĘ JAK WARIATKA. Po tygodniu zmęczona tym wszystkim stwierdziłam, muszę przestać o tym myśleć i zaczęłam sprzątać dom. W pewnej chwili ( kiedy nie myślałam o tym czy go kocham czy nie) przyszła mi myśl do głowy: kocham go i pociągnęłam te myśli, wszystko wróciło do normy. Niestety tylko na tydzień, ale przez ten tydzień czułam sie NORMALNIE i miałam wrażenie jakby ten poprzedni tydzień był jakimś snem, tak jakby to był jakiś okres czasu wyjęty z życia. I właśnie wydaje mi się, że to była ta depersonalizacja i derealizacja. Oczywiście po tym "normalnym" tygodniu znowu zaczęłam o tym myśleć i tak to trwa do dzisiaj ( czyli ponad pół roku). Ale ten jeden normalny tydzień jest dla mnie dowodem na to, że to tylko nasze myśli i musimy się nauczyć je przezwyciężyć i ignorować. Może powtórzyłam to co już ktoś kiedyś tu napisał, ale mam nadzieje, że chociaż odrobinkę wam to pomoże i podniesie na duchu :)
  8. Skarbus doskonale Cię rozumiem, ja walczę o mojego chłopaka już pół roku i kompletnie nie wiem jak z tego wyjść, ale to jak walczymy i jak bardzo to przeżywamy świadczy tylko o tym jak bardzo kochamy. TO SĄ TYLKO NASZE MYŚLI!!!
  9. Wiecie co mnie najbardziej przeraża, że żaden z odwiedzonych przeze mnie psychologów, było ich trzech, ani psychiatra, która twierdziła, że mam depresje nie wpadli na to co mi jest. To świadczy o tak niskiej kompetencji tych osób, że aż boje się iść do jakiegokolwiek "specjalisty". Psychiatra wręcz powiedziała mi, że to nie jest prawdziwa miłość i żebym dala sobie spokój. Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, bo na pewno są lekarze godni swojego tytułu, ja niestety nie miałam szczęścia jak na razie na takiego trafić :/
  10. Hej wszystkim :) Przechodzę od pół roku przez to samo co wy, w jednym momencie zaczęło mi sie wydawać, że nie kocham mojego chłopaka ( pisze wydawać, bo po tak długim czasie wiem, że go kocham, tylko te myślii....). Najgorsze, że u mnie jeszcze dołączyły się myśli o pójściu do zakonu, chociaż niechce. Znaczy bywa i tak, że jestem nawet w stanie sobie wmówić, że chcę, a o tym, że naprawde niechce świadczy tylko to, że nie czuje się szczęsliwa, a w momentach, gdy czuje, że kocham mojego chłopaka, czuje się szczęsliwa. Troche namieszałam Da się z tego jakoś wyjść???
  11. Don Kamillo co to znaczy ze się okazało, że te natręctwa to była racja??
  12. Ja wiem, że to nie wygląda jak powołanie, ale czytałam, że tak sie niektóre powołania zaczynają: od niechęci i odrzucania tego od siebie.
  13. Czytając inne wątki, wydaje mi się, że mam nerwice natręctw, dlatego tak myśle i tak się czuję, bo przecież to nie są moje pragnienia, tylko jakieś głupie myśli.
  14. Hej :) Napisze prosto z mostu bez jakiś wstępów. Niecały rok temu mój chłopak musiał wyjechac do USA, przeżyłam to okropnie, ale gdy został miesiąc do jego powrotu zaczął się koszmar. Pewnego dnia wstałam i stwierdziłam, że chyba nic do niego nie czuje. Wpadłam w szał, kompletnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Rano budziłam się z walącym sercem i bólem brzucha. Czułam się jak w klatce, z której nie ma wyjścia. Nic nie miało dla mnie sensu. Ciągłe rozmyślania czy go kocham czy nie czy co się stało. Po tygodniu wszystko przeszło. Wróciłam do normalnego życia. To co się ze mną przed tygodniem działo traktowałam jak zły sen. Niestety po tygodniu wszystko wróciło. Wtedy stwierdziłam, że pójde do psychiatry. Pani stwierdziła depresje, ale też zachowania psychotyczne. Dostałam Zotral i Abilify. Psychicznie zaczeło wszystko wracac do normy, gorzej fizycznie. Zmęczenie, niskie ciśnienie i co najgorsze drgawki, trzęsienie rąk. Nie mogłam mówić, pisać bo nie dałam rady utrzymac długopisu w ręce. Odstawiłam na własną ręke, bo pani doktor nie odbierała telefonu. Wszystko ustało, przez chwile było ok, no ale jazdy z "nie czuje nic do mojego chłopaka" wróciły. Znowu rozmyślania, brak chęci do zycia, strach itp. Pojechałam znow do lekarza i dostałam Nexpram i tak egzystuje raz lepiej raz gorzej do teraz, a właściwie do niedzieli wieczorem. W zeszłym tygodniu pojechałam na rekolekcje prowadzone przez siostry zakonne. przez cały czas czułam tam, że coś próbuje odciągnąc mnie od Boga. Ciągle myśli, że jeśli zaufam Bogu to on zrobi po swojemu i odbierze mi uczucia do mojego chłopaka. No i w niedziele wieczór patrząc na jedną z sióstr zakonnych naszła mnie głupia myśl i uczucie, że moze ja powinnam isc do zakonu. No i tak jak poprzednio strach, płacz, dramat. Nie chce iśc do zakonu, a mimo to boje sie ze juz zawsze będe to miała z tyłu głowy, że może powinnam. Teraz czuje jak mój chłopak jest dla mnie ważny i chce z nim być a nie iść do zakonu. Do tego wszystkiego te myśli odciągają mnie do Boga. W kościele nie mogłam wytrzymac, chciałam wyjsć w połowie mszy. Miałam iśc do mojego proboszcza i zapytać czy nie zaprosić by tych sióstr, żeby one opowiedziały o Rycerstwie Niepokalanej, do któego wstąpiłam na rekolekcjach i jak o tym myślałam planowałam to wtedy myśli o zakonie i oczywiście nigdzie nie poszłam, nic nie załatwiłam. Moge dodać, że od dawna mam tak, że coś sobie wmówie i potem się tym dręcze. Leci samolot - będzie wojna. Boli mnie głowa - mam raka mózgu. Gdy miałam 10 lat potrafiłam sobie wmowić, że jestem w ciąży. Już nie wspomne o problemach ze spowiedzią, komunią. Wiecznym zastanawianiem się czy to grzech lekki czy cięzki czy komunia świetokradzka. Nie wiem już co z tym zrobić, już wole się zabić niż iść do zakonu. Pomóżcie
×