Skocz do zawartości
Nerwica.com

IceCoffee

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez IceCoffee

  1. Jak zapowiedziałam w wątku "powitalnym", tutaj opisuję swoją trochę skomplikowaną historię. Zaznaczę, że tutaj opowiadam o tym po raz pierwszy i kosztuje mnie to wiele, ale mam nadzieję że będzie to pierwszy krok ku dobremu. Wszystko zaczęło się u mnie w czerwcu 2006. Zdałam pierwszy rok studiów (psychologii, żeby było śmieszniej) z dobrymi wynikami, ale kosztowało mnie to dużo czasu spędzonego nad książkami i jeszcze więcej nerwów, przed egzaminem którego bałam się najbardziej pojawiły się u mnie nawet objawy somatyczne typu zawroty głowy, z którymi nigdy wcześniej nie miałam problemów. Zaraz po sesji początkowo odczułam ogromną ulgę. Jednak trwało to kilka dni. Pewnego dnia, nie wiem skąd, naszły mnie natrętne myśli. Od tego czasu nie dają mi spokoju i stale nękają mnie wątpliwości, czy czasem nie zajdę w ciążę w sytuacji, o której przypuszczlnie nawet dzieci ze szkoły podstawowej wiedziałyby, że to nie możliwe (nie chcę się wdawać w szczegóły). Dodam, że mogły się do tego przyczynić po części fakt, że kilka dni wcześniej słyszałam, jak moja znajoma zastanawia się czy czasem nie jest w ciąży, a poza tym bardzo dużo uczyłam się do egzaminu o biologicznych mechanizmach zachowania ludzkiego więc może to jakoś ukierunkowało moje myśli. Fakt faktem, do teraz mam tak że generalnie skorzystanie z toalety wywołuje u mnie lęk, podobnie jak nawet mycie się w wannie, choć mogę sobie 1000 razy powiedzieć że to niemożliwe, przy okazji wyrzucając sobie własną głupotę. Emocje i tak przychodzą wcześniej i są silniejsze niż rozsądek. Myślałam, że to może przejdzie, ale w kwietniu zeszłego roku - kiedy ten akurat objaw trochę osłabł, przyszedł znienacka kolejny - natrętne myśli o możliwości zarażenia się wirusem HIV, też w zupełnie z pozoru niegroźnej sytuacji typu dotykałam jakiejś książki a potem przez przypadek się zadrapałam, później doszły sytuacje jeszcze bardziej groteskowe... I dotąd w zasadzie te 2 typy myśli natrętnych nękają mnie na przemian - jeden słabnie, drugi się nasila. Od jakiegoś czasu jeszcze doszła czynność natrętna w postaci przymusu mycie rąk, ust, oczu (czuję, że moje oczy już trochę ucierpiały wskutek częstego traktowania ich wodą z mydłem) żeby niby za wszelką cenę zabić potencjalnego wirusa HIV - lub całego ciała. Myję ręcę tak często, że już nawet domownicy zauważyłi to i aż boję się wysokości rachunku za wodę (to też powód, dle którego postanowiłam się wziąć w garść). Poza tym od niedawna jest już tak źle, że nawet boję się wziąć gołą ręką komórkę i smsy pisze przez woreczek żeby etc., wszystko przez strach przed potencjalnym kontaktem z wirusem. I tego typu zachowań doszło ostatnio sporo. Do tego wszystkiego od października zeszłego roku bardzo obniżył mi się nastrój, z niewielkimi przerwami mam przeważnie bardzo zły. W zasadzie prawie nic już mnie nie cieszy, od czasu do czasu jedynie potrafię się w pełni zaangażować w hobby, któremu dawniej byłam bardzo oddana. Teraz często czuję że nie mam siły na to, nie warto etc. Poza tym, ze 3 tygodnie czeka mnie wyjazd za granicę (związany z hobby), który planowałam ze znajomymi od ponad roku. Kiedyś na samą myśl o nim humor mi się poprawiał, a natrętne myśli potrafiły na chwilę choć ustąpić ale teraz zaczęłam czuć, że w zasadzie nie chce mi się już tam jechać, i trzyma mnie to że nie chcę rozczarować znajomych. I to jest szczerze mówiąc głównym impulsem, dla którego postanowiłam wziąć się za siebie - taki doraźny motyw jest chyba dobrym początkiem. Teraz mam natomiast problem co zrobić najpierw. Wydaje mi się, że chyba najlepiej byłoby najpierw pójść do psychiatry bo bez leków raczej się nie obędzie (tylko tu rodzi się kolejna wątpliwość - kto to widział żeby przyszły psycholog chodził do psychiatry... a co jak się mój przyszły pracodawca dowie...? etc. Dodam, że nie zamierzam pracować jako klinicysta, wiążę swą przyszłość z zupełnie inną dziedziną psychologii). Z tego co czytałam, potem jednak dobrze byłoby rozpocząć terapię. Ja jednak w zasadzie wiem, gdzie leży konflikt który spowodował u mnie nerwicę, ale widzę, że sytuacji tej nie zmienię dopóki nei skończę studiów i nie przejdę na własnie utrzymanie. Jednak na pewno praca nad zasobami w ramach terapii byłaby mi potrzebna, bo zbyt często wydaje mi się że jestem do niczego i w ogóle dużo problemów sprawia mi b. niskie poczucie własnej wartości i ogromne poczucie winy. Ot, wypisałam się, objętość tego posta pewnie jest straszna i zniechęcająca do czytania, ale byłabym wdzięczna jesli komuś chciałoby się to przeczytać w całości i zasugerować mi coś, podpowiedzieć itd.
  2. IceCoffee

    Witam Was!

    Witajcie! Już od jakiegoś czasu zerkam na Wasze forum, jednak trochę zajęło mi podjęcie decyzji o tym, żeby coś napisać. Tym, co mnie do Was sprawadziło jest nerwica natręctw, która już znacznie utrudnia mi normalne funkcjonowanie. Zdecydowałam, że opiszę to dokładniej w odpowiednim wątku na subforum o NN żeby nie robić bałaganu. Dadam też, że - jak na ironię - studiuję psychologię... I także z tego względu czuję się niezręcznie że ten problem dotknął też mnie, ale nic na to już nie poradzę. Pozdrawiam Was i dziękuję za stworzenie tego forum, jest na nim wiele wątków które naprawdę pomagają!
×