przez 3 lata walczylem z nerwica i sobie w znacznym stopniu poradzilem,
ale ostatnio lekko pobolewa mnie zoladek i mnie to irytuje
lekarz zalecil eradykacje helicobacter, jako ze na skutek stresu moglo dojsc do jej nadmiernego namnozenia i w konsekwencji spowodowanie zapalenia żołądka, jednakze na gastroskopii wykryto tylko lekkie podrażenienie, które każdy czlowiek moze od czasu do czasu mieć (błona śluzowa lekko wybrukowana)
i moja dolegliwosc okreslono jako dyspepsja
, przy ktorej stawia sie stres, ale niekoniecznie moze byc efekt tej bakterii
czy ktos mial podobny problem?
dodam, że napewno nie są to nerwobóle, ponieważ po alkoholu by się zmniejszyly lub po lekach uspokajajacych, a one tyklo nasilaja pobolewanie żołądka, jako ze po prostu podrazniaja go same tabletki,
DODAM, ŻE KIEDY MIALEM SILNIEJSZE NIEPOKOJE TO PROBLEMOW Z ZOLOADKIEM NIE MIALEM I TO MNIE DZIWI
bardziej prawdopodobne jest to ze mam nadkwasote na tle nerwowym (bez zgagi) i zoladek delikatnie sie sam podraznia na skutek zbyt duzej ilosci kwas, ale to tez niepewne, tylko najbardzije prawdopodobne..
Wiec czy ktos mial lub ma podobny problem?
i jaka jest zaleznosc pomiedzy helicobacter a stresem?
dodam ze sprawa jest o tyle kiepska, ze IPP i H2 wywoluja u mnie apatie i nasilaja niepokoj ..co jest mozliwe (zadne wkrecanie) u osob z obciazonym ukladem nerwowym
i jak sobie wtedy z tym radzic?