Dobrze, więc opiszę wszystko w skrócie:
Mój brat (Kuba) ma osobowość Borderline, po za tym choruje na depresje i nerwice. Mieszkamy z ojcem, mama się od nas odwróciła. Brat był dla niej nie do wytrzymania, wyzywał mamę, był agresywny. Dwa razy miał próby samobójcze i półroczny pobyt w szpitalu...
Od 2 lat Jest w związku z pewną dziewczyną (Amelią), mieszkają od siebie dość daleko (ok. 1000km). Widzieli się może ze 4 razy. Na początku było cudownie, razem planowali przyszłość, dużo rozmawiali ze sobą, pisali. Pierwsze spotkanie nastąpiło po roku czasu. Kuba od początku bardzo się starał, jednak po pewnym czasie (odkąd dostał nową, lepszą pracę) wszystko się zmieniło. Z dnia na dzień przestał do niej dzwonić, mówił że nie potrzebuje takiego kontaktu non stop bo to jest nienormalne. Całkowicie poświęcił się pracy i nie widzi nic po za tym, nawet w domu nie odrywa się od komputera. Od pół roku jest w stanie napisać do Amelki tylko po 4 smsy dziennie, czasem zadzwoni, raz na tydzień, ale rozmowa szybko się kończy kiedy dziewczyna porusza temat wspólnego zamieszkania (planowali to rok temu, jak tylko ona skończy liceum). Amelia już parę razy przyjeżdżała do niego bo nie wiedziała co się stało, a ten jak tylko się dowiedział że przyjechała poszedł na dworzec i kazał jej natychmiast wracać z powrotem. Nie dało się w ogóle z nim porozmawiać, był bardzo agresywny i wulgarny. Po kilku godzinach namawiania go na rozmowę i uspokajania w końcu się poddał, usiedli i rozmawiali do puki nie przyjechał ten pociąg. On ją przepraszał, mówił że to przez chorobę, że nie panuje nad sobą i zachowuje się tak wobec wszystkich jak go wkurzą. Wybaczyła mu i pojechała do domu, za drugim i trzecim razem było to samo…
Mela jest już na skraju załamania nerwowego, żaliła mi się że on ją wykańcza psychicznie, że tyle rzeczy jej naobiecywał, mówił tyle razy że przyjedzie a nie przyjechał. Kiedy pytała go kiedy zamierza się ogarnąć i zacząć dorosłe życie z nią, powiedział że dopiero po 30 bo puki co wstydzi się o niej powiedzieć ojcu i dobrze mu w swoim domu. Każe jej czekać tyle lat i jest mu obojętne co się z nią w tym czasie będzie dziać, kompletnie nic go nie obchodzi, ma tylko jeden cel – praca!
Dodam jeszcze, że brat nie wie o tym że znam się z jego dziewczyną, napisała do mnie na Facebooku po tym jak nie dawał znaku życia przez 4 dni. Nie raz mówił do niej: „Jak tylko napiszesz do mojej siostry na Fb, albo do ojca to się zabije!” Wiele razy ją szantażował, a ona już naprawdę nie wie co ma robić. Przez niego być może też popadnie w jakąś chorobę, ale puki co jakoś się trzyma. Wielu ludzi mówi że ten związek nie ma sensu, ona rozmawiała z nim również na ten temat, ale on zerwać nie chcę, mówi że ją bardzo kocha. Podczas tych poważniejszych rozmów z nią, Kuba ciągle schodzi na inny temat, złości się, a po chwili śmieje jak idiota, albo zachowuje jak dziecko i żartuje ze wszystkiego.
Co robić z takim człowiekiem, jak postępować? Jak mu pomóc? I jak pomóc tej dziewczynie? Przecież nie można żyć tyle lat w związku na odległość, może dla niego to nie problem, ale ona naprawdę sobie nie radzi. Chciałabym również i jej pomóc, widzę w jakim jest stanie i że bardzo jej zależy na chłopaku. Myślicie że załatwienie dla Amelii jakiegoś małego mieszkania i pracy w mieście, w którym mieszkam z bratem rozwiązało by sprawę czy tylko pogorszyło? Wydaje mi się, że jak ona nie zrobi tego dużego kroku i tu nie przyjedzie na stałe, to do końca życia będą w takim nijakim związku na 1000km… albo prędzej czy później któreś z nich nie wytrzyma…
Dziękuje każdemu kto dotrwał do końca tego tekstu i proszę o jakiekolwiek rady.