Witam wszystkich, to mój pierwszy post na forum. Jestem Arek, mam 20 lat.
Od dłuższego czasu mam problem, nie wiem czy nie dopadła mnie jakaś depresja lub załamanieh . Od pewnego momentu brakuje mi ojca. Ale nie chodzi o to, że brakuje mi MOJEGO ojca bo ten dobrym człowiekiem nie był, a i odszedł od nas wcześnie bo gdy miałem 6 lat. Nie pamiętam relacji jakie z nim miałem. Z bratem, 2 lata starszym ode mnie, zostaliśmy wychowani przez mamę, która zresztą z tym zadaniem radzi sobie (wydaje mi się, że tak jest) dobrze. Chociaż od około 5 lat wyjeżdża za granicę do pracy, (wyjazdy po 2 miesiące średnio i miesiąc w domu) to nie mogę jej mieć tego za złe bo zmusiła nas do tego sytuacja finansowa. I tak sobie żyjemy w trójkę - ja, brat, mama. Kontaktów z jakąś dalszą rodziną nie mamy bo wszyscy się skłócili. Jedyną rodziną jest dla mnie tak jak napisałem - mama i brat.
Cały ten mój problem zaczął się gdy rozpocząłem związek z dziewczyną. Jesteśmy razem od pół roku i z początku wszystko układało się dobrze i cały czas staram się zachować pozory, że tak jest, ale zaczynam zauważać, że mam jej za złe, a raczej zazdroszczę jej tego, że ona ma pełną rodzinę! Wiem, że to chore ale tak jest. Przez to czuję się od niej gorszy i czasem mam ochotę zakończyć tą znajomość ale po jakimś czasie mi przechodzi i tak to się kręci. Jestem u niej w domu regularnie i strasznie "boli" mnie sytuacja jaka u niej panuje czyli mama i tata wracający z pracy do domu po południu, pod wieczór wpada ciotka/babcia i wszyscy rozmawiają ze sobą, widać, że są zgrani i trzymają się razem chociaż czasem się kłócą jak to wszędzie. Moja dziewczyna jest bardzo skromna i zawsze postrzegałem ją jako taką szarą myszkę (nie chodzi mi o imprezy itp.) stąd może zdecydowałem się na związek z nią. Ostatnio strasznie dobiło mnie gdy u niej w domu odbył się remont - nowe malowanie domu z zewnątrz, zmiany w środku, jakieś drobne sprzęty. Spytałem w żartach czy w duży kredyt wpakowali się jej rodzice (bo wydali na to sporo pieniędzy) a ona ze spokojem stwierdziła, że to nie kredyt a sporo oszczędności odkładanych przez rodziców (ona nie pracuje). I to mnie bardzo zasmuciło bo zdałem sobie sprawę, że u mnie o taką sytuację będzie bardzo trudno, ciągniemy za sobą kredyt "na życie" i spłacamy go oczywiście ale przez to ciężko coś odłożyć. Chociaż sytuacja może się trochę pooprawić bo zacząłem pracować po szkole.
Wszystko sprowadza się do tego, że nie wiem do kogo, ale mam żal, że jestem w takiej sytuacji. Moja mama jest naprawdę wspaniałą osobą ale jakoś nie mogę pogodzić się z myślą, że nie mogę oglądać ojca wracającego z pracy, który siedzi przed TV, majsterkuje coś w garażu i przede wszystkim jest uzupełnieniem rodziny. Nigdy nie odczuwałem tego tak bardzo jak od momentu poznania rodziny dziewczyny, a najgorsze jest to, że powoli chcę zakończyć swój związek właśnie przez to
Myślę o psychologu, jakiejś pomocy z zewnątrz i w sumie jesteście pierwszym gronem w większej skali, której opowiedziałem swoją sytuację, ale nie wiem czy to wystarczy...
pzodrawiam, Arkadiusz