Skocz do zawartości
Nerwica.com

call21

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez call21

  1. Morphine90 szczerze to troche mnie zaskoczylas. Oczywistym jesty ze studia to nie wszystko i liczy sie tez talent itp ale zawsze mialem wrazenie ze zyje wlasnie w czasach w ktorych nawet jak masz wiedze i zdolnosci to bez papierka nic z tym nie zrobisz bo nikt ci nie zaufa i nie uwierzy w to. tahela problem w tym ze akurat do spraw technicznych sie w ogole nie nadaje. Zawsze bardziej mnie ciągnęło do humanistycznych kierunków i spraw.
  2. Nie mierze ludzi na podstawie wykształcenia jednak nie wiem co mam o sobie myśleć skoro inni mając problemy np. z historią średniowiecza bez problemu zaliczają język obcy a ja nie potrafie. Nawet osoby pracujące fizycznie za granicą potrafią się nauczyć a ja nie Chodziłem już na korepetycje rozne i wiele to nie dalo po za zdaną maturą. Serio twoja koleżanka pracuje w wyborczej bez żadnego wykształcenia w tym kierunku? Zawsze myślałem że do gazet a szczególnie tak rozpoznawalnych biorą ludzi z wykształceniem by znali etykę dziennikarską i tym podobne bzdety z tym związane. Z moim pisaniem jest o tyle problem że od zawsze sobie wmawiałem że będę kiedyś pisarzem, kiedyś uda mi się wydać książkę i będę miał troche grosza z tego. Ale od szkoły mam problemy z ortografią którą olewałem wcześniej a teraz żałuje, mam problemy z interpunkcją i tego typu rzeczami a przecież pisarz powinien coś sobą reprezentować w tej materii by się nie ośmieszyć. Tylko że ilekroć chce się tego nauczyć, szukam książek poradników itp to nic mi z tego nie wychodzi bo nie mogę tego wszystkiego spamiętać. Pomijam już fakt że pisząc w danej chwili nawet po setkach popraw dany tekst wydaje mi się dobry. Gdy jednak go wyśle gdzieś po długim czasie i licznych przeróbkach okazuje się że jest denny jest masę błędów i ogólnie jest beznadziejny Pamiętam jak byłem na psychologii była kwestia Karen Horney (nie pamiętam jak się to pisało) i jest pracy na temat nerwicy i wyidealizowanego obrazu samego siebie. Teraz się boję że to moje przekonanie ze kiedyś będę pisarzem jest właśnie takim wyidealizowaniem i nigdy tego nie osiągnę. P.S. Dużo bierze za wizytę ta terapeutka? Napisz na PW jeśli nie chcesz tutaj.
  3. Zdaje sobie sprawe ze moje podejscie to czyste stereotypy i sam nie wiem skad mi sie to wzielo. Niestety zazwyczaj jak sie slyszy o kims kto cos osiągnąl, zostal politykiem, jakims dziennikarzem nie wiem, pisarzem (którym nota bene zawsze chcialem byc ale to kolejna kwestia ktora mnie doluje) to zawsze sie slyszy ze jest po studiach i ma magistra. Tak wiem, teraz pewnie przytoczysz przyklad chociazby Wałęsy ktory byl elektrykiem a zostal prezydentem ale co do niego to sa rozne zdania czy byl dobrym i czy WLASNIE z tego powodu ze byl elektrykiem sie nie nadawał. Ja wiem ze to jest bledne myslenie tylko to siedzi tak gleboko we mnie ze nie potrafie pozbyc sie tego a bardzo bym chcial. Druga kwestia jest to ze nie wiem co mam powiedziec rodzicom. Przez dwa lata mnie utrzymywali w nadziei ze w koncu skoncze jakas szkole a teraz co? Co do terapeuty to tak oczywisci zdaję sobie sprawe ze to nie to samo co zwykly psycholog (chociaz tak mnie zawsze zastanawialo jaki jest sens bycia psychologiem a nie terapeutom ? ). Jesli ten terapeta do którego chodzisz jest na NFZ to chetnie sproboje. Niestety nie stac mnie na prywatne wizyty (przynajmniej narazie). A powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Czy człowiek który nie potrafi skończyć studiów tylko i wyłacznie z powodu jezyka obcego faktycznie moze byc kims wyjatkowym? Inne przedmioty zaliczylem bez problemu (nawet te czysto historyczne mimo iz musialem sie calej historii uczyc od zera bo ze szkoly nic nie pamietalem i mialem z niej same dwóje) tylko ten cholerny angielski...
  4. To wszystko co napisałaś ja o tym wiem. Jeśli chodzi o prace to nie wiem skąd, nie wiem jak ale wyrobiło się u mnie przekonanie że człowiek po studiach jest kimś lepszym. Nie chodzi o kasę bo zdaje sobie sprawe ze po zawodówce też można zarabiac i to duzo wiecej niz po studiach ale bardziej o podejscie do ludzi. Moja dziewczyna juz pare lat pracuje jako sprzataczka, znam tez pare osob pracujacych fizycznie czy jako kierowca i juz dwno zauwazylem ze osoby takie prezentuja nizszy poziom kultury osobistej, sa bardziej chamskie, wulgarne, niekiedy wrecz głupie. Wiem ze po studiach tez sie zdazaja tacy ludzie ale jednak w bardzo malym odsetku i utarło się we mnie że epiej być po wyższej niż zawodóce bo ludzie beda patrzec na mnie z góry. Zdaje sobie sprawe ze to jest najpewniej błędne myslenie ale nie potrafie inaczej i sam nie wiem skad mi sie to wzielo. Boje sie po prostu ze jesli nie skoncze studiow to bede takim zwyklym robolem czy człowiek zyjacym jedynie po to by pracowac i miec sie za co najeść a ja nie chce takiego życia. A skąd taki obraz mam o sobie? Nie było żadnego konkretnego wydarzenia. Od dziecka bylem wyśmiewany w szkole i zawsze byłem wyłączony z grup. Ilekroć probowalem nawiazac kontakt z jakas grupa nowa to zawsze robilem z siebie posmiewisko w jakis sposob albo zwyczajnie uznawali ze do nich nie pasuje i brali mnie za cel szyderstw. W domu mialem starszego brata. Od zawsze czulem ze ojciec woli bardziej jego, w wiekszosci sytuacji stawa po jego stronie. On jest bardziej czlowiekiem zyciowym, jest dziennikarzem sportowym w przegladzie sportowym, mieszka w warszawie ma żone która pracuje w PR i ma doczynienia z ludzmi pokroju Kulczyka a ja? Uwielbiam fantastyke, gwiezdne wojny, włądce pierscieni, wiecznie z glową w hmurach i ojciec tego nigdy nie rozumiem i wiele razy sie z tego nabijał. Nigdy tez nie mialem jednego celu w zyciu co mam robic w przyszlosci a moj brat tak, od zawsze chcial byc dziennikarzem. Ja z poczatku studiowalem politologie jak on ale zrezygnowalem po paru miesiacach. Potem studiowalem psychologie poltora roku ale tez zrezygnowalem z powodu kasy i braku wiary że się nadaje a teraz studiuję historie i czuje ze to jest to co lubie najbardziej ale... No wlasnie ale ja nie widze sie w zawodzie historyka bo nie potrafie walczyc o swoje i boje sie ze jak skoncze studia to nic mi to nie da bo bede bal sie isc do pracy w zawodzie bo beda ode mna np. wymagac czegos czego powinienem umiec a nie potrafie, jak np. znajomosci jezyka obcego albo cos w tym stylu. Majac wyksztalcenie reprezentuje sie soba cos, jakis poziom i taki czlowiek powinien byc odpowiedzialny a ja sie odpowiedzialnosci panicznie boje i nawet na glupiego magazyniera nie moge sie przemóc iść pracować bo boje sie ze sobie nie poradze i np. pomieszam paczki, cos zepsuje, rozwale albo nie bede nadążał za grupą. Byłem trzy razy u psychologa raz u psychiatry. Miałem kiedys potworny problem z sikaniem mianowicie ilekroc bylem w sytuacji gdzie nie moglem wyjsc do toalety albo moglem ale wygladaloby to dziwnie to momentalnie chcialo mi sie sikac. To byl powod tego ze nasmiewali sie ze mnie kumple z wydzialu bo co chwile lazilem do lazienki a te ich smiechy dodatkowo mnie stresowaly i problem sie nakrecal. Teraz troche sobie z tym juz radze ale dalej musze co chwile latac do kibla ale juz nie tak czesto i juz tak nie panikuje mimo iz tabletek juz nie biore. Wtedy tez bylem krotki czas na terapi pod kątem nerwicy ale jednemu psychologowi nie pasowaly terminy a druga byla na zasadzie "no co poradzic tak juz jest" . Pozostale dwie wizyty byly na zasadzie: pierwsza pierwszy raz bo chcialem wiedziec co jest ze mna nie tak, pan psycholog stwierdzil wtedy ze mam fobie spoleczną i nerwice jesli dobrze pamietam, a za drugim u innej osoby to bylo juz troche dluzej ale tez wiele nie dalo bo musialem sie przeprowadzic do Poznania i kontakt sie urwał. Teraz dziewczyna namówiła mnie na kolejną wizytę w lutym u jej psychiatry mamy isc razem z racji iz ona wiele o mnie wie a ja wiele problemow w danym momencie widze a za chwle juz nie. Tyko ze jakos nie wiem czy cos to da bo odkąd studiowalem psychologie i mialem takie doswiadczenia z psychologami jakoś nie wierze w to by mogli coś zdziałać i po prostu zawsze już taki będę
  5. Mam 25 lat i czuję się kompletnie nieprzygotowany do życia i życia społecznego. Mieszkam w Poznaniu z dziewczyną ale po za nią nie mam tutaj nikogo (rodzice mieszkają daleko). Teoretycznie jestem studentem na utrzymaniu rodziców. Powinienem być teraz na trzecim roku kończąc historie (trzeci kierunek na poprzednich nie dałem rady), jednak w listopadzie dowiedziałem się że nie mogę dwa razy powtarzać jednego przedmiotu i muszę zacząć od nowa. Nie potrafie sobie poradzić z językiem obcym i najpewniej przez niego nie skończę tych studiów. Boję się go, nigdy sobie z nim nie radziłem i nie poradze a na uczelni nie pozwalają wybrać innego niż angielski bo trzeba zaczynać od poziomu A2 a nie od zera Mam 25 lat i boję się że zmarnowałem 6 lat na próbe skonczenia studiow tylko po to by ostatecznie zostac z wyksztalcenem srednim i brakiem jakiekolwiek doswiadczenia na rynku pracy. Nie mam zadnych uprawnien ani umiejetnosci specjalnych i nie potrafie znalezc pracy. Ilekroc wysylam CV i do mnie oddzwaniaja boje sie tego. Boje sie isc na rozmowe (raz nawet dziewczyna ze mna poszla by mi pomoc ale tak sie balem i czulem taka blokade w sobie ze nie wszedlem jednak na rozmowe )i podjac prace z ludzmi bo boje sie osmieszyc i wyjsc na idiotę. Boję się ze sobie nie poradzę i stracę prace. Ostatnio uswiadomilem sobie jakim obowiązkiem i jaką odpowiedzialnoscia jest zycie. Co jesli strace prace? Jak oplace mieszkanie, jedzienie, ewentualne dziecko? Wiem ze chyba kazdy ma takie dylematy ale ja sie tego boje jak cholera i nie potrafie przestac o tym myslec. Nie wiem co mam zrobic ze swoim zyciem. W niczym nie jestem dobry, w niczym sie nie wyrozniam. Zawsze myslalem ze bede mial dobra pracy, bede dobrze zarabial i nie bede przecietnym szarym czlowiekie tylko kims wiecej... a teraz? Wieczorem leze do pozna nie mogac zasnac i zamartwiam sie o przyszlosc i rozpamietuje swoje beznadziejne zycie. W dzien tez niekiedy tak mam ale cyklicznie. Czasem jest dobrze i nie mam problemow z nastrojem i jestem w miare wesoly,. Ale czasem mam takiego nagłego doła (w jednym momencie jest dobrze a po chwili ogarnia mnie rozpacz i beznadziejność)że boje się o własne przyszłe życie i mojej dziewczyny.Nie wiem co mam zrobic ze swoim zyciem, co ze mna bedzie i co bedzie z nią. Chciałbym byc kimś więcej niż zwykłym sprzataczem (dziewczyna zalatwila mi u siebie prace przy sprzataniu klatek schodowych 6 godzin w tygodniu) ale jestem tchórzem Czuje ze kompletnie stracilem cel i sens życia. Co ja mam robić ?
×