Chciałam się wyżalić, tak po prostu. Nie mam komu, więc moze napisanie sprawi mi ulgę.
Czuję się samotna, tak bardzo samotna, samotna do szpiku kości. Trzydziestka na karku, a oprócz kota nie mam się do kogo przytulić. Od 7 lat nie byłam w związku. W sumie byłam tylko w jednym jak byłam młoda. Od tamtej pory nic. Tak bardzo brakuje mi kogoś bliskiego, kogoś w kogo można się wtulić, posiedzieć na kanapie oglądając film, ugotować coś razem, wyjść w weekend. Nie mam nikogo. Nie mam też rodziny, nikogo bliskiego, znajomych.
Niby sobie radzę, zawodowo funkcjonuje, ale prywatnie zero.
Mam zdiagnozowaną dystymię, jestem w trakcie terapii od dwóch lat, biorę leki. Ale mam wrażenie, że na nic to wszystko, bo to mi nie zastąpi kogoś, kogo mi brakuje. I dopóki to się nie zmieni, to nie poczuję się lepiej.
Staram się wychodzić, w pracy też mam kontakt z ludźmi, nie jestem straszydłem, dbam o siebie, Oczywiscie nie jestem super laską, ale jakaś straszna chyba nie jestem... Lubię dbać o drugiego człowieka, zawsze staram się myśleć o innych.
Nie chcę wyjść na desperatkę, pewnie to trochę tak brzmi Ostatni raz ktoś mnie przytulił 7 lat temu. To boli