witajcie, przeglądałam od jakiegoś czasu to forum, czytałam historie i doszłam do wniosku, że to właśnie jest ta strona, której mi potrzeba. chciałabym opowiedzieć wam moją historię i przeczytać wasze odpowiedzi na zaistniałą sytuację, ponieważ wiem że tylko wy jesteście w stanie mnie wysłuchać, zrozumieć i służyć dobrą radą. byłam w związku 3 lata. jak wiadomo w każdym związku są wzloty i upadki, jakoś to wszystko toczyło się dalej. po 2 latach bycia razem on wyjechał za granicę. nie potrafiłam tego pojąć jak mógł zrobić to osobie którą podobno kocha, zostawił mnie w polsce bez mrugnięcia okiem, właściwie postawił przed faktem dokonanym. i tak sięgając właśnie do tamtych czasów wtedy to wszystko się zaczęło. byłam zła, sfrustrowana, przestałam cieszyć się najdrobniejszymi rzeczami. obwiniałam jego. w końcu zdecydowałam się porzucić wszystko co w polsce miałam najcenniejsze i wyjechać za nim. wiedziałam że żadną siłą nie ściągnę go do polski teraz więc wzięłam sprawy w swoje ręce i wyjechałam. wyjazd ten okazał się największym błędem jaki mogłam popełnić. ciągłe kłótnie, awantury, niepowodzenia, nie mogę znaleźć tutaj odpowiedniej pracy, tam gdzie byłam przez jakiś czas zatrudnili mnie tylko dlatego że nawet największego głąba tam zatrudnią i traktują jak szmatę do podłogi. już kilka miesięcy staram się jakoś tu coś ułożyć i nic mi nie idzie. na początku on mi pomagał. kiedy skończyły się pieniądze, pożyczył mi. on pracuje ciągle. prawie się nie widujemy, a kiedy już się widzimy to przeważnie się kłócimy bo on wolałby pooglądać coś na kompie, ja wolałabym wykorzystać ten czas wspólnie, chciałabym żeby poświęcał mi swoją uwagę. kłótnie te przeradzały się kilka razy w mega awantury, dochodziło do rękoczynów, szarpań, wyzwisk. po fakcie zawsze żałowałam tego, zastanawiałam się co ja robię, jak ja mogę coś takiego robić, ale gdy tylko mnie on zdenerwuje, gdy coś jest nie po mojej myśli wybucham ogromną złością i nie potrafię tego zatrzymać. i on wreszcie nie wytrzymał. odtrącił mnie od siebie,odrzucił. ciągle powtarza że to koniec, że nigdy już ze mną nie będzie, że ma mnie dość, że pokazałam mu że nie może być już ze mną. i wtedy pęka mi serce. ja go strasznie kocham chociaż wiem że nie potrafiłam tego pokazać, wiem że sama wszystko zniszczyłam i wiem że to co teraz napiszę będzie okropnie egoistyczne, ale ja bez niego nie dam sobie rady. nie potrafię żyć bez niego, kiedy on mówi mi te wszystkie rzeczy mam ochotę ze sobą skończyć. i boję się że to zrobię. że jeśli on nie będzie chciał tego wszystkiego ze mną naprawić to ja tego po prostu nie wytrzymam. od kilku tygodni ciągle płaczę, nie umiem się z tą myślą pogodzić. nie wiem co powinnam zrobić. wiem że to wszystko na co go skazałam to przez moje niepowodzenia tutaj. ale teraz kiedy ja wreszcie się otrząsnęłam że jest coś nie tak ze mną, jest już za późno. a tutaj mam tylko jego i naprawdę nie chcę go stracić.