Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atreisa

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Atreisa

  1. Atreisa

    Witam

    Witam po raz kolejny. Dawno mnie tutaj nie bylo, kilka miesiecy. Znowu mam dola, wiem ze nie powinnam w mojej nowej sytuacji, ale sobie nie radze. Jestem w ciazy to juz 4 miesiac i bardzo ciezko to przechodze od samego początku. Niestety . Nie spodziewalam sie ze bedzie az tak zle w moim stanie. Od tego moment nie chodze do pracy, bo kilka razy zemdlalam i bylam w szpitalu. Mam caly czas problemy z jedzeniem, to bardzo dla mnie trudne. Przez pierwsze 3 miesiace ciagle wymiotowalam i bardzo bardzo malutko jadlam, cos okropnego. Zmuszalam sie do jedzenia bo bylam glodna, kazda proba jedzenia konczyla sie wymiotowaniem :/ to potrafi dobic czlowieka. Ten 4 miesiac co prawda sie zaczol, mnie wymiotuje ale nadal mam problemy z jedzeniem. Wiem ze wiele kobiet przez to przechodzily i musialo to przecierpiec. Ale ja teraz mowie o sobie, wiem ze jestem slaba i czasem juz nie wytrzymuje z nerw. Chcialabym juz lepiej sie czuc a to tak dobija. Nie czuje tej radosci jaka chcialabym o dziecku. Ale jak je widze to cudowne uczucie. Ostatnio mam ciagle niespokojne sny. Budze sie czesto, i krzycze badz placze przez sen czesto wspomnienia z domu mnie trapia w snach, nie potrafie sobie z nimi poradzic. Nie mam mozliwosci zeby isc gdzies tutaj na terapie, poniewaz mieszkam w anglii a nie chce isc do zadnego angielskiego. Mama mi mowi ze mam nerwice i to dlatego tak ciezko przechodze ciaze. Siostra mi mowi zebym poszla do psychologa ale nie znam zadnego zaufanego psychologa a nie chce isc to typowej poradni gdzie traktuja cie jak kolejnego pacjenta. Eeh... Siedze w domu caly czas, wiekszosc dnia sama w domu, az nie mam ochoty wyjsc nigdzie, czesto w domu trace przytomnosc, slabo mi sie robi, nie chce siebie ani dziecka narazac na nic. Niedlugo jade na urlop do polski, bardzo sie ciesze, wkoncu zobacze sie z bliskimi. Nie czuje sie tutaj dobrze obecnie gdzie jestem ale co zrobic, w polsce coraz gorzej, az szkoda gadac. Nie wiem co juz robic, czym sie zainspirowac itp.
  2. Atreisa

    Witam

    Miky way, to wlasnie moje ulubione motto cyt.: "chwytaj dzień a właściwie chwile", ja czesto uzywam Carpe diem - chwytaj dzien, ciesz sie chwila. Czesto mnie doluje jak musze wiekszosc dnia spedzic w domu, a jak uda mi sie gdzies wyrwac z domu w moje ulubione miejsca badz nieodkryte to wlasnie czuje Carpe diem, czuje sie wolna jak ptak... . Bardzo nie lubie wracac do szarej rzeczywistoscie a zawsze to czuje przygnebienie ze musze wrocic do przyziemnych spraw ehh... . Chcialabym zawsze tak sie czuc zeby te chwile ktore daja mi satysfakcje trwalyby caly czas, to tylko marzenia, czlowiek zyje w takich czasach gdzie wiecznie stres jest na tle dziennym. Czasem a nawet czesto czuje ze nie pasuje do tych ludzi z ktorymi musze przebywac i sie dostosowac, inaczej na nich patrze, czuje sie jakas inna co nie jest dla mnei nowoscia. Czesto ludzie tak mysla jesli od nich sie stroni i jest sie na uboczu. Zastanawiam sie wielokrotnie i sobie zadaje pytania jaki jest moj sel istnienia i dlaczego to akurat ja, nie odnajduje sie w tym wszystkim. Ostatnio trudno mi ukrywac swoje samopoczucie, czuje sie w dolku. Mi ciezko jest wyjsc z depresji, raz odchodzi, a raz powraca. Ja chodzilam do szkoly podst. czesto bylam smutna, stres nerwy, bralam na uspokojenie cos ale to nie bardzo mi pomagalo, bylam zamknieta w sobie. W szkole gimnazjalnej bylo tylko gorzej, myslalam czesto o smierci, o samobojstwie, okaleczalam sie, nie chcialam z nikim rozmawiac, czulam sie sama jak palec, nie mialam nikogo w kim bym miala oparcie, wtedy zaczelam pisac ten pmietnik aah... czesto sie zastanawialam co to jest szczescie, jak sie czlowiek wtedy czuje i co to radosc z zycia, nie znalam tego, nie wiedzialam jak to jest. To mnie bardzo wkurzalo, nie potrafilam na to sobie odpowiedziec ani przypomniec sobie czy cos takiego kiedys wczesniej czulam. Przez podst i gim. bylam zmuszana przez ojca zeby pracowac przez cale wakacje, troche mam o to zal, bo gdzie w tym moje dziecinstwo i beztroskie zycie. Czasem sobie tak mysle ze te moje zycie takie bylo beznadziejne za kare, moze juz glupoty gadam, nie wiem. Tez mialam taka sytuacje nie wiem czy to mozna nazwac molestowaniem, kolega mojego ojca zaczol mnie dotykac po biodrze albo po nogach czulam sie okropnie, a bylismy tylko w odwiedzinach ja, moj brat i ojciec zeby przy okazji obejzec kasete z mojej komuni, moj ojciec nawet nie zareagowal, nic nie powiedzial, ja bylam wystraszona i sie balam odezwac, moze z dziesiec lat mialam nie pamietam dokladnie. Jak wracalismy do domu ojciec sobie ze mnei zarzartowal i sie smial z tego, a ja mialam w oczach lzy. Jak konczylam szkole srednia znowu depresja zawitala, przez wplyw eks chlopaka, wywieranie presji na mnie i wspomnienia mnie przytlaczaly coraz bardziej, zaczelam brac silne leki przeciwdepresyjne od lekarza rodzinnego ktore tak mysle powinien mi przepisac specjalista, no ale coz, jak je bralam to czulam sie gorzej, bardzo przygnebiona, ciagle spalam, i znowu zaczelam myslec o smierci . Po odstawieniu lekow staralam sama zawalczyc z depresja, bylo to trudne. Musialam sobie radzic jakos, chcialam sie oderwac od domu, wyniesc sie jak najdalej. Chodzilam dalej do szkoly na studia skonczylam je, pracowalam ciezko, ale za to bylam zadowolona z pracy mojej ulubionej, udalo mi sie wyprowadzic z domu, jeszsze w tym czasie przezywalam zlamane serce jak dalam rade, moze przez niezaloeznosc poradzialm sobie. Czuje, ze wszystko to bledne kolo, czuje ze brakowalo mi przez te lata wsparca, jednej osoby ktora by sie mna zainteresowala i pomogla mi wyjsc z tego, samemu jak widac ciezko jest bardzo wstac po upadku. Jesli chodzi o rysowanie to brakuje mi wewnetrznej weny i motywacji i checi, za kazdym razem jak chce sie zebrac bo mam ochote to szybko ja trace, nie moge sie skupic na rysowaniu bo ciagle zameczam sie wlasnymi myslami. Za miesiac koncze 23lata, chcialabym zeby w moim zycie sie duzo pozmienialo na lepsze. Teraz wszystko jest takie swierze i przeprowadzka do innego kraju, nowe miejsce dla mnie, ale juz troche tutaj mieszkam, na poczatku bylo mi bardzo ciezko, teraz jako tako nie jest zle. Boje sie samotnosci, wlasnie jakos nie wyobrazam sobie zyc bez drugiej polowki, to bylby dla mnie cios. Ja z rodzenstwem nie mam az takie swietnego kontaktu jak z moim facetem zeby o wszystkim rozmawiac, nie mam zaufania nawet do siostry, nie jeden raz sie przejechalam ze mamie cos wypaplala, to mnie bardzo irytowalo, a z rodzicami nigdy nie mialam dobrego kontaktu tymbardziej zeby rozmawiac o swoich problemach, never. Podoba mi sie to co napisales cyt.: "Pamiętaj że denerwując się przez głupotę innych mścisz się na własnym zdrowiu." zgadzam sie z tym bardzo. Ja mam jzu taki charakter bardzo wrazliwy, czesto sie przejmuje problemami i biore to do siebie czasem az za bardzo i uwypuklam. Borykam sie ze zdrowiem, bo mam astme oskrzelowa, przez stres i nerwy moje oskrzela bardzo sie kurcza i ciezko mi sie oddycha, musze sie codziennie inhalowac, brac leki bo mam chore oskrzela musze je wyleczyc, nie znosze lekow, czasem mam tak dosc i jestem wrecz wsciekla ze musze brac to wszystko, nie moge sie opanowac, i to rzucam gdziec w bok przez co pozniej po paru tyg pogarsza mi sie i mam czesciej dusznosci, nie mam wyjscia musze brac inhalatory. Ale bieganie jest dobre na astme, cwiczy sie oddychanie, czasem mam z tym problem w spoczynku znadza mis ie zadko ale jednak nie wiem jak mam oddychac wkurza mnie to bo jakos dziwnie tak i mam wysuszone gardlo, ciagle cukierki pastylki zeby nawilzyc, zwariowac idzie zwlaszcza jak mam isc spac to mnie najbardziej wytraca z rownowagi, bo tak nie idzie zasnac. Potrzebuje to wszystko z siebie wyrzucic... Moze bede lepiej sie czuc, juz troche lepiej sie czuje dzieki twoim słowom, dzieki za wsparcie i slowa otuchy...
  3. Atreisa

    Witam

    Zalezy o ktorej skonczymy pracy, niestety jest tak ze nigdy nie wiemy do ktorej bedziemy pracowac i tak jest codziennie, zawsze inna godzina, jak jest duzo pracy to 23 max dopiero konczymy, wiec niewiele czasu zostaje, a nawet brak czasu zeby cos zrobic a czasem trzeba, albo nawet nie mamy kiedy porozmawiac bo musimy sie troche wyspac zeby wstac na kolejny dzien do pracy, czasem tak jest z pare miesiecy, trzeba przetrwac. Co innego jak jest mniej tej pracy wtedy mozemy sobie odpoczac, albo jakies zakupy porobic, zajac sie domem wiadomo pozadki itp. Ale spedzamy zawsze razem czas, wspolne gry, wychodzimy na spacery do parku, czasem nasze ulubione filmy badz seriale ogladamy gdzie wczesniej razem w kuchni pichcimy pyszne jedzonko , jak mamy wolne to jedziemy z miasta zeby sie wyrwac gdzies dalej blizej natury przyrody zieleni :) . Teraz myslimy zeby sie zaopatrzyc w rowery, jest ladna pogoda i myslalam zeby to jakos wykozystac, wyruszyc w dluga droge na caly dzien :) zobaczymy. Najbardziej sie boje jak najdzie sporo pracy do bardzo poznych godzin po 6 dni, takze jeden dzien jedynie na odpoczynek zostaje i w miedzy czasie trzeba zajac sie obowiazkami.
  4. Atreisa

    Witam

    Zamęczam sie myślami dzien w dzien, prowadzac monolog gdzie tu odnalesc sens wszystkiego, co zrobic zeby cos sie dzialo cos pozytywnego, zeby nie zatopic sie w monotonii szarego zycia, czy to ma jakis sens? ahh... Uwielbiam zasypiac wtedy wylaczam sie i nie ma mnie , choc czas nie przestaje biec...trzeba obudzic kiedys sie.
  5. Atreisa

    Witam

    Chcialabym jakos zmienic swoje zycie zebym odczuwala satysfakcje z pracy, a nie czula sie niewolnikiem. Niestety na razie tak jest, czuje ze z miesiaca na miesiac moj czas jest marnowany, za kazdym razem chce jakos go dobrze wykozystac. Dobija mnie taka melancholia . Nie jest mi latwo sie tutaj odnalesc. Chcialabym odnalesc w sobie sens zycia, sens tego wszystkiego. Mam zyc dla kogo ale chcialabym zeby to zycie nie bylo takie szare i smutne, staram sie je ubarwic ale momentami cos we mnie peka, iii... nie potrafie. Czuje ze upadam i podnosze sie. Chce zmienic swoje nastawienie ale to nie jest takie proste jak wiekszosc czasu spędzam w pracy ktora mnie przytlacza, tak nie wiele jest czasu i tak nie wiele tych pieknych chwil wspolnych, ciesze sie ze mam oparcie swojego faceta, zawsze jest przy mnie i czowa nade mna, on sprawia mi tyle radosci. Ale trzeba wrocic do tej szarej rzeczywistosci... mysle nad zmianą pracy, chcialabym robic cos ciekawszego, ambitnego co sprawialoby mi radosc, gdzie moglabym sie wykazac umiejetnosciami technicznymi i czuc sie wazna w pracy i działać. Nie wiem od czego zaczac i jak sie za to zabrac, brakuje mi motywacji i pewnosci siebie. Czuje sie beznadziejnie... to wszytsko wydaje mi sie takie trudne i nie osiągalne. Ehhh...
  6. Atreisa

    Witam

    Jestem tutaj pierwszy raz na forum, zainteresowała mnie ta strona, ponieważ tak jak wielu z was ma jakiś problem i o tym rozmawia otwarcie. Chciałabym podzielić sie z wami moim wątkiem. Jestem tutaj, bo czuje sie zagubiona i uwięziona w swoim stanie, nie potrafie z tego wyjsc i sobie poradzic, czuje sie coraz gorzej, zamykam sie w spobie, czesto placze. Żyje ciągle w stresie, denerwuje sie strasznie w pracy, ktora mnie wcale nie zadawala bo czuje sie tam zle, nie lubie tego jak ludzie tam sie odnosza do siebie i w jaki sposob zachowuja, czuje ciagłe wywieranie presji i to nie tylko ja, jeszcze nigdy tak zle sie nie czulam w pracy jak w tej, ale musze pracowac zeby przezyc. Nie potrafie sie zebrac w sobie, i dac rady zeby cos zmienic w zyciu. Odkad wyjechalam z polski za praca i normalnym zyciem czuje sie bardzo osamotniona i przygnebiona. Moj chlopak bardzo mnie wspiera i chce mi pomoc. Nie mamy tu zadnych bliskich, a nie chce wracac z powrotem, nie chcialabym wracac do rodzicow, mam zle wspomnienia z domem, w momencie kiedy przyjechalam zzagranice zaczelam miec smutne sny zwiazane z domem rodzicami, budzilam sie z krzykiem badz z placzem w srodku nocy. Tutaj gdzie jestem czuje sie lepiej niz w domu, czuje troske i bezpieczenstwo jakie mi daje chlopak. Wracają do mnie przydnebiajace wspomnienia o ktorych chcialabym zapomniec, ale moja podswiadomosc ze mna wygrywa i nie daje spokoju. Czuje ze caly czas zyje w stresie i sie zameczam tym, nie wytrzymuje tego napiecia, nie wiem jak je rozladowac, raz jest dobrze a raz gorzej. Jak mam wolne z chlopakiem wychodzimy razem na spacery albo wyjezdzamy pozwiedzac rozne miejsca i duzo rozmawiamy ze soba, wyciszam sie wtedy, relaksujei zapominam o rzeczach ktore mnie przytlaczaja, czasem zakupy jakos mi poprawiaja humor, lepiej sie czuje. Brakuje mi motywacji do dzialania, czasem mysle, ze chcialabym tyle zrobic, ale jak mam ten czas to zwykle go marnuje badz nie ma mnie w domu. Przestalam rysowac ostatnio wogole prawie, a to bylo moje hobby, uwielbiam to. Nie potrafie sie zebrac w sobie, a czuje ze powinnam pozostawic wszystkie zle rzeczy za soba i isc dalej do przodu przed siebie i nie zawracac w przeszlosc bo to do niczego dobrego nie doprowadzi. Jakos nie potrafie, czasem to wszystko do mnie wraca, moje wspomnienia, dom rodzice zlamane serce szkola . To bylo dawno ale to wszystko we mnie siedzi i czuje ze jest taki zal i nie potrafie tego pozostawic za soba. Kiedys w szkole nigdy nie trzymalam sie w grupie, samotnie kroczylam sciezkami, przygnebiona i okaleczajac sie, nie wiedzialam co zrobic, czulam ogromna pustke i smutek w sobie, bezsens istnienia. To byly dla mnie trudne czasy, w szkole nie najlepiej sobie radzilam, a jesli chodzi o znajomosci to stronilam od ludzi, bo bylam osmieszana i zle traktowana w towarzystwie z braku kasy itd. Nie czulam sie tam dobrze, zawsze jak wracalam do domu bylo gorzej, rodzice pili, ojca zle wspominam z tamtych lat przez jego alkoholizm ktory do teraz sie utrzymuje, ale za tamtych czasow nie dzialo sie dobrze, jakas patologia chcialam miec normalny dom i czuc sie dobrze, byly sytuacje ktore nigdy bym sobie nie wyobrazala, klutnie i awantury ktore byly nie do pomyslenia, ojciec mnie bil i rodzenstwo etc. to najbardziej boli te wspomnienia sa we mnie i mam zal wielki i przykrosc mi to sprawia. Za tamtych czasow bardzo sie zamknelam w sobie, sprawialam sobie bol zeby jakos sobie ulzyc, nie moglam spac po nocach, zaczelam pisac pamietnik, byl bardzo smutny, kiedys go spalilam bo czytajac go po kilku latach wprawial mnie w smutek i placz, bledne kolo. Jak zaczelam szkole srednia troche sie pozmienialo bo zaczelam miec wiecej znajomych, mialam bliska mi do dzis przyjaciołke, otworzylam sie bardziej na ludzi tzn. zaczelam wiecej rozmawiac i przebywac. Przezylam chory zwiazek, mimo ze na poczatku bylo fantastycznie, zmienilam sie bardzo, ciagle bylam usmiechnieta i szczesliwa , z czasem to zaczelo sie zmieniac, moj eks zaczol bawic sie moimi uczuciami itp. pod koniec tego epizodu i do tego jego zdrada, bardzo sie zalamalam wtedy, bo to byl moj pierwszy powazny zwiazek ktory zmienil cos dobrego w moim zyciu, co pozniej okazalo sie porazka, nie chcialam zeby do mnie wracał mimo jego próśb, mimo ze kochalam barrdzo moje uczucia zanikly, to sie zmienilo w nienawisc bo jak mozna kogos tak zranic to bylo dla mnie cios w samo serce, ludzie potrafia sie bardzo zmieniac, czuje zlosc i bol do teraz, mimo ze to bylo bardzo dawno temu. Zawsze za wszelka cene chcialam zmienic swoje zycie na lepsze i byc szczesliwa i radosna, ciezko zawsze pracowalam i uczylam sie, mialam mile tez wspomnienia w zyciu o ktorych pamietam i sukcesy, zmienilam swoje zycie, wyjechalam zeby wszystko pozostawic za soba i zaczac nowy rozdzial w moim zyciu, mieszkam z kochajacym mnie mezczyzna, kocham go bardzo i jestem z nim szczesliwa. Mimo to czuje sie na obczyznie zle i ciezko mi przywyknac do tutejszego zycia, jeszcze nie zaklimatyzowalam sie tutaj, to trudne jest bo czuje sie rozdarta miedzy swoim krajem ktory mi nie pozwala na godne i spokojne zycie a tym w ktorym moge byc spokojna o byt. Nie latwo jest mi tutaj zyc, czuje sie zagubiona, sami jak palec, niec che tutaj z tymi ludzmi nawiazywac kontaktow nie czuje zaufania ani powiazania zeby miec wspolne tematy tymbardziej z ludzmi z pracy. Jesli ktos ma ochote mi pomoc cos napisac bedzie mi milo.
×