Skocz do zawartości
Nerwica.com

misfit

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez misfit

  1. misfit

    Dystymia - pomoc

    Czy ktoś ma ktoś jakieś pozytywne doświadczenie w leczeniu bezsenności ? Ostatnio od psychiatry usłyszałem, że wyczerpałem już wszystkie możliwości i zasugerowano mi, że może nie potrzebuje aż tyle snu :/ Zaczynałem od słabej hydroksyzyny, brałem relanium, mirzaten, ketrel, trittico, mianseryne. Jedyny lek po którym dobrze śpię to stilnox, ale wiadomo jak z nim jest, nie biorę, bo jak zaczynam brać, to ciężko przestać, kocham stan po tym leku. Normalnie zasypiam ok 2 godzin, bardzo często dużo dłużej i potrafię leżeć w łózko od 1 do 5 rano. Jak zasnę to budzę się często w nocy. Czasami potrafię zasnąć i obudzić sie po 30 minutach. Często w nocy dostaje napadów lęku. Przez pewien okres swojego życia notorycznie czasami nawet kilka razy w ciągu nocy męczyły mnie stany "wychodzenia z ciała". Zaczynało się od pojawiającego się uczucia strachu, szybkiego bicia serca, ogarniał mnie paraliż całego ciała, słyszałem dziwne dźwięki pisk na wysokich częstotliwościach, czułem, że zapadam się w lóżko i wtedy dostawałem uczucia, że wychodzę ze swojego ciała, miałem wrażenie, że widzę siebie leżącego na łóżku, często odczuwałem, że mogę poruszać się w takim stanie. Byłem świadomy wszystkiego - ciało śpi a umysł normalnie funkcjonuje. Obecnie takie stany zdarzają mi się rzadziej, ale często wybudza mnie moment paraliżu ciała.
  2. misfit

    Dystymia - pomoc

    Dziękuję wszystkim za odpowiedź. Ja jestem bardzo źle nastawiony do tych leków, bo pokładałem w nich wielką nadzieję. Myślałem sobie, że skoro cały życie mam taki stan, to może rzeczywiście przyczyna tkwi w moim organizmie. Mam wrażenie, że odkąd dowiedziałem się o tym, że jestem "chory" to jest jeszcze gorzej. Uczestniczyłem w terapii grupowej na dolnej, ośrodek jest bardzo chwalony. Nie mogę powiedzieć, że było mi źle na terapii, poznałem wspaniałych ludzi, wiele rzeczy zrozumiałem. Podsumowaniem mojej terapii był fakt, ze nie umiem okazywać złości, agresji a te uczucia zamieniam w smutek. Ktoś mnie obrazi, zrobi mi krzywdę to nie czuję złości do tej osoby tylko czuję się z tego powodu smutny i tak było przez całe moje życie. Potem próbowałem również terapii indywidualnej. Trzykrotnie zmieniałem lekarzy. Aktualnie, można powiedzieć, że odpuściłem. Czasami mam nadzieję, że jednak istnieje jeszcze jakiś lek, który może mi pomóc i nie będzie powodował u mnie wielu efektów ubocznych w tym impotencji, która obecnie jest dla mnie bardzo dużym problemem. Bo leki zamiast mi pomóc w relacjach sercowych, spowodowały odwrotny skutek. Oprócz problemów z okazywaniem uczuć doszły dysfunkcje fizyczne.
  3. misfit

    Dystymia - pomoc

    Witam wszystkich. Mam 30 lat i 4 lata temu stwierdzono u mnie dystymie, w między czasie miałem kilka epizodów depresyjnych. Poza tym zdiagnozowano u mnie osobowość unikającą. Stany depresyjne trwają u mnie tak naprawdę całe życie odkąd sięgam pamięcią zawsze byłem nieszczęśliwy i nic nie sprawiało mi przyjemności. Nie odczuwam uczuć do ludzi, tzn nie czuje bliskości z nimi. Nie potrzebuje kontaktu z ludźmi, nie czuje tęsknoty do nich. Świadomie unikam ludzi oraz izoluje się od innych. Boje się ze zostanę odrzucony, upokorzony. Często ogarnia mnie poczucie wstydu, wynikające czasami z naprawdę błahej sprawy. Często czuje wstyd innych ludzi. Odczuwam to co czują inni tak jakby to były moje uczucia. Czuje się gorszy od innych. W nowym towarzystwie dostaje lęku, czuje się odosobniony i niedopasowany. Ogarnia mnie strach w sytuacji gdy mam zrobić coś nowego, ryzykownego, bardzo obawiam się porażki. Nie potrafię optymistycznie patrzeć na to co się dzieje. Zawsze dostrzegam negatywy, nic mnie nie cieszy. Myśląc o przyszłości, nie widzę sensu swojego istnienia. Codziennie bardzo się stresuje, ogarnia mnie strach i niemoc. Żałuje prawie wszystkich swoich podjętych decyzji i cały czas rozmyślam nad nimi np. nad wyborem studiów, pracy, zwiazków. Ukrywam swoje uczucia przed innymi a często bywam postrzegany jako bardzo sympatyczna osoba, ludzie lgną do mnie. Jestem bardzo lubianą osobą. Nigdy nie okazuje złości nawet w sytuacji kiedy powinienem ją odczuwać. Ludzie uważają mnie za inteligentnego i przystojnego faceta. Moje relacje sercowe były bardzo krótkie. Jak widziałem, że ktoś się angażuje to od razu się odsuwałem, raniąc przy tym innych. Kończyłem każdy swój związek bo nie jestem w stanie sprecyzować swoich uczuć tzn uważam, że nie wiem jak to jest kochać, mam problem z definiowaniem swoich uczuć Mam myśli samobójcze. Jak byłem młody to mysli takie pojawiały się każdego dnia. . Często zdarza mi się myśleć np. o tym, że chciałbym się nie obudzić, umrzeć albo zbawieniem byłaby dla mnie ciężka choroba. Mam problemy w kontaktach intymnych, świadomie unikam ich. Mam lęki, które wynikają z moich odwiecznych kompleksów i obawami przed zostaniem wykpionym, odrzuconym, czuje się nieatrakcyjny. Odkąd pamiętam mam problem ze snem. Zasypiam długo a są takie etapy, ze budzę się nad ranem i nie mogę usnąć. Problemy wynikają z tego, że kładąc się odpoczywać nie jestem w stanie przestać myśleć, przychodzą negatywne wspomnienia myśli, jedna myśli przechodzi w kolejną. Zdarza mi się nie spać całą noc, dostaje napadów lęku. Zdarza się to w szczególności w sytuacji stresujących dla mnie. Nie mogę spać z kimś, mój sen jest płytki. Nie wiem co to znaczy być szczęśliwym, uważam że nigdy nie byłem i nie wierzę w to, że kiedyś będę. Moje życie to takie "nie życie". Brałem już sporo leków, ale żadne nie przynosiły oczekiwanych efektów. Brałem Escitalopram, Tritico, Moklobemid, Wenlafaksyne i ostatnio Brintelix. Na sen brałem Mirzaten, Mianseryne, Ketrel. Nie biore leków od pół roku. Miało być lepiej a jest chyba jeszcze gorzej. Po kuracji lekami czuję się wypruty emocjonalnie, moim bliscy zauwazyli duże zmiany w moim charakterze. Odkąd zacząłem kuracje lekami stałem się jeszcze bardziej wycofany społecznie. Moje problemy z libido jeszcze bardziej się spotęgowały, nie mam potrzeby bliskości, od 4 lat nie uprawiałem seksu i czuję się z tym źle, bo chciałbym w końcu się zakochać. Do tego doszła impotencja i straszna obawa przed kontaktem seksualnym. Chodziłem na psychoterapię, która kompletnie mi nic nie dawała. Czy ktoś z Was ma podobne doświadczenia? Może pomóc, doradzić? Będę ogromnie wdzięczny za każdy wpis. P.S Przepraszam za długą i pewnie chaotyczną treść.
×