Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fukit

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Fukit

  1. Fukit

    Wf i studia

    I czego się boisz potu? I co zabije Cię ten pot?? Daj sobie spokój, a z tego co się nie orientuję to na w-f np. matma, polak, biola nie m w-f, w-f to jest na awf i w wojsku. Idź pobiegaj, spoć się.
  2. W sumie nic to Ci nie da, będziesz myślał czy nie masz HIV, albo będziesz chciał pukać więcej- sporzytkuj, może potrzebują ludzi do pornosów. Ja tam strugam gruchę kilka razy dziennie, nie mogę się powstrzymać, a dlaczego sam nie wiem, może z nudów, a może jestem już popierdolonym dewiantem, bo jak słysze, że dziewczyna mówi o miłości to mnie mdli. Lubię czasem czytać blogi pierdolniętych 15 latek o wdzięcznych tytułach "Dlaczego Bóg postawił go na mojej drodze", byliśmy jeden dzień, ale wiem, że to ten jedyny- maleńka ten jedyny myśli tylko o tym żeby Cię zerżnąć.
  3. U mnie te wizyty były bez sensu, bo dobrze znam procedury, próby współchwalnia się z pacjentem. Hmm, udawanie, że lekarz Cię rozumie itp. W sumie nie byłem szczery i nie otwierałem się przed tą kobietą, mimo że trochę pomogłą, nie pamiętam też czy w ogóle jej podziękowałem. Jedyne co zrobiła, skierowała mnie na super badania, wiecie te wszystkie komputery co do Was podłączają, nafaszerowałą tabsami i powiedziała co robić, żeby się w końcu nie zajebać. Jeśli niektóre słowa są źle użyte to sorry, ale np. nie mogę pisać dużej literki "n", więc muszę zastępować pewne słowa innymi, które zdeczka nie pasują.
  4. @IceCoffee- zastanów się, robisz to wszystko żeby żyć, a teraz chwila namysłu i... co to za życie. Leki nie pomogą Ci w 3 tygodnie to minimum pół roku. Chodź z doświadczenia wiem, że w "kupie" siła, człowiek trochę zapomina o swoich fobbiach. Możesz się ograniczać, ale napewno nie powstrzymuj tego. Ja miałem pod koniec terapii metodę wypracowaną przez panią psycholog. Mianowicie cofałem sięz 30 razy w drodze do szkoł, 20 minutowa trasa trwała godzinę (po lekcjach główni, czyli jest motywacja, żeby zdążyć np. na 1 lekcję, więc to nasze nn jest z lekka urojone, bo założe się, że gdybyś miała zdążyć na samolot albo podrapać się po dupie 100 razy, to pobiegałbyś do samolotu, a tam podrapał się 200 razy :)). Także Pani powiedziała, że na początku max 10 razy, potem 9, 8... I tak próobowałem. W końcu wmówiłem sobie, że muszę np. tylko 2 albo nie więcej jak 2 i przed szkołą robiłęk krok w tył, krok w przód, krok w tył, krok w przód i "odbębnione" :). Potem doszły inne, głównie teraz dręczą mnie debilne myśli, ale o tym niżej. Ciesz się, że studiujesz to co chcesz, nie przejmuj się ludźmi, tylko nie rób z siebie idiotki- oni nie są ślepi... Grunt to znaleć w życiu cel, cel, który możesz osiągnąć, bo nie ma nic lepszego jak praca łącząca zainteresowania i hobby. Widmo codziennego wstawania o 6:00 do roboty, której nie nawidzisz, hmm... Szczerze mówiąc mam w dupie czy Ci się uda. Ja leczyłem się 1 rok , trochę to pomogło. W sumie nn jest ze mną już 5 lat. Mam już dość, często mam myśli natury egzystencjonalnej. Co będzie potem, po śmierci, czemu ludzie odchodzą i jaki jest sens tego wszystkiego, kiedy w obliczu śmierci nie ma ucieczki.. Smutne, wiele rzeczy spaprałem, na które jest już za późno. Moje natrętne myśli w 80% to, co by było gdyby... gdybym ćwiczył, zrobił to prawo jazdy, gdyby lepiej poduczył się na ważne sprawdziany. Teraz w obliczu dorosłości brutalnie zdałem sobie sprawę, że moje marzenia, chodź tak proste i dostępne dla wielu z Was się nie spełnią, po części przez olewanie i odkładanie na potem i to, że tak naprawdę z góry były na straconej pozycji. Smutne to, bo do tej pory nie sądziłem, że mi się nie uda. Stoję teraz na rozdrożu, gdzie najpewniejsza i najlepsza droga została zamknięta. W sumie to nie ważne, co zrobię, i tak będzie dupa. Szkoda tylko, że nie wiedziałem tego wcześniej, a może wiedziałem, ale żyłem w zakłamaniu. Czuję, że dużo straciłem odcinając się od ludzi, czuję się zepsuty, bo tak naprawdę nie potrafię już wrócić do społeczeństwa i nie widzę w nim dla siebie miejsca. Ciągle jeszcze żyję marzeniem, że może się uda, ale życie to nie film, to nie gra, w której można nacisnąć "Load". Mam takie dni, że nie chce mi się nawet powtarzać, innym razem robię to dla innych, czasem dla siebie, ale jakie znaczenie ma czy podrapię się 7 razy po głowie czy 8, moje marzenie przez to się spełni? Żyłem tak 5 lat i mimo iż widzę jak chore to jest nie mogę przestać- to już zawsze będzie ze mną. Trochę boli fakt, że życie jest tylko jedno, niepowtarzalne, a ja siedzę sobie o 2:00 w nocy, przed kompem i piszę jakiś debilny post, którego i tak nikt nie przeczyta ze zrozumieniem, bo, po co- mało własnych problemów? Życie jest niepowtarzalne, zastanówcie się nad tym, a najgorsze, ze tak beznadziejne, a boję się... Ja spieprzyłem sprawę, może Wam ludzie w wieku 15 lat, nie dajcie się, macie jeszcze czas. Dążcie do celu i zastanówcie się nad przyszłością, przede wszystkim racjonalnie, niektórych rzeczy nie da się cofnąć, jak wybór klasy maturalnej czy zdawanego przedmiotu na egzaminie dojrzałości, to nie jest sprawdzian, który poprawisz za tydzień, to 3 lata, które jeśli źle wybierzesz poskutkują kolejnymi bezproduktywnymi dniami, gdzie każdego ranka się budzisz i za miast myśleć "Idę dzisiaj do Lolka na imprezę", nadciąga myśl "Hmm, jednak spieprzyłem" i tak każdego dnia, jest może jakaś szansa, ale mniejsza niż kiedyś, kiedyś miałem czas i odkładałem, teraz mam go za mało żeby się przemóc i mimo to spróbować. Boje się, że się nie uda, że wreszcie "zryw", znajdę w sobie siłę, a okaże się za późno, że gdybym to zrobił kilka lat wcześniej, a teraz "Sorry Winetoo", dobrze się spisałeś, ale jest już za późno, przegrałeś, nie ma "Load"... Hmm, nie wiem czy to efekt dojrzewania, a może "zasługa" nn, czuje się wypalony, tak wiele straciłem. Jeden błąd na starcie i lose. ...
  5. I na chuj mnie pocieszacie, co to jakieś koło wzajemniej adoracji... Ja mam problem z liczbami, jak mówię, że nie mogę myśleć o 7, to po jakimś czasie muszę, np. 7 razy założyć majtki (całe szczęscie nie zawsze, bo do szkoły doszedłbym pod koniec lekcji), częściej jest to przewalająca się myśl. W czasie której mam ochotę się położyć i wykrzyczeć "PIERDOLĘ TO KURWA MAĆ!". Super pomysł mam, ostatnio zacząłem tłuc się pięciami po głowie... Już nawet pogorszyłęm się na strzelnicy, za miast się wyłączyć to myślę o jakiś dupczonych pierdołach, co potem widać po tarczy, jestem wtedy bardziej wkurwiony i załamany... Więc przestałem chodzić na treningi, rzucając jedyne hobby i pasję. Lubię też gotować i co najlepsze nie powtarzam wtedy (kurwa, po co to pisałem...) . Ale jak mam myć gary... Często przesypiam całe dnie, budzę się o 23:00, siedzę do 2:00, śpię, wstaję, wracam ze szkoły, jem, śpię, wstaję, śpię... A żeby tylko nerwica natręctw...
  6. Witam. Jakby tu zacząć, hmmm... Dziwna sprawa. Mam nerwicę natręctw już parę dobrych lat. Chodziłem do psychologa, ale czy pomógł- moim zdaniem nie, wszystko co do tej pory osiągnąłem w dziedzinie natręctwa jest tylko i moją zasługą. Każdy dzień to walka, ale walka przegrana... Przewyższa przygnębienie, a przede wszystkim złość. Gniew na siebie i na świat, na ludzi którzy nie rozumieją. Widze jak moje ciało zmienia się od tego stresu, chudne czuje się jak gówno lecz nic nie mogę poradzić. Brzydzę się tymi całymi paczkami przyjaciół, na tych wszystkich alkoholowych imprezach gdzie podchmieleni ludzie udają tych kim nie są i nie będą. Wolę np. siedzieć na skraju lasu i myśleć, o tym co by było gdyby. GDYBY, GDYBY, GDYBY- nieważne jakiego wyboru dokonam jest zawsze zły, przeżywam katorgę kiedy mam podjąć ważną decyzję, brak mi pewności siebie. W taki sposób zrezygnowałem z rozszerzonego obowiązkowego WOSu, bo się boję, że nie zdam, a co! Napiszę podstawowy, który zapewni mi pracę w Biedronce, wśród tych wszystkich ludzi, których obecnoś mnie przytłacza, ale nie ze strachu, ze złości, chciałbym być sam. Mieszkać w jakimś domku w górach. Tylko ja i moja broń, obserwować świat przez celownik lunety, być wolnym, uwlonić się od konwenansów. Nie chcę iść na studia, a muszę! I co zrobić, jak wyrwać się z tego zakmniętego koła, jak dostać się na administrację, której nie cierpie, na dzienne z podstawowym WOSem, polskim i angielskim. Jak przeżyć życie, które narazie jest bezproduktywnym żywotem. Każdego ranka budzę się i myślę, kolejny jałowy, pusty dzień, a jedyny postęp jaki robie to matura, która zbliża się wielkimi krokami. Siedzę i piszę, zgasł mi MP3 (no kurwa dlaczego teraz, a nie za 10 minut), dlaczego wszystko musi być zawsze przeciwko mnie, a ja przeciwko wszystkiemu? Nie mam sił, sporadyczne powtórzenia mają pomóc zachować życie, ale to co tak chronię można nazwać "życiem", a może wegetacją- tak, to lepsze słowo, doskonale wyraża to co czuję ja, osoba z nerwicą natręctw i aspołecznym przystosowaniem do życia, które powoli przechodzi w antyspołeczność. Nie mam już sił... Do tej pory można było spokojnie wgeteować, teraz zacznie się praca albo co gorsza studia (o ile gdzieś się dostanę), będę siedział za biurkiem, wypełniał PIT, będę pił kawę, będę pospolitym robolem... Nie chcę, boję się, a co gdyby wziąć byka za rogi, wreszcie się odważyć, nie lepiej nie, jeszcze się nie uda... Może iść zmienić na ten rozszerzony wos, spróbować, a może nie. Czy dostanę się na dzienne zdając pospolite, nie...
×