Skocz do zawartości
Nerwica.com

brylook

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez brylook

  1. Odradzam. Byłem na wizycie u pani psychiatry, która trwała pięć minut. Diagnoza nerwica. Wrażenia po wizycie: uprzejma, miła, sympatyczna no i ładna. Skierowanie do Egomedici na trzymiesięczną terapię na dziennym oddziale leczenia nerwic. Miałem sobie przeczytać na stronie internetowej bliższe informacje. I tu szok. Lekarka zamieniła się w niedostępną, zimną, niekomunikatywną osobę. Nie dostałem informacji na czym będzie polegać terapia, jaką metodą. Niestety była to metoda psychodynamiczna o czym nie informują. Dowiedziałem się też (o czym później), że tą metodą nie leczy się nerwic. Grupa terapeutyczna składa się z ok. dwaneście osób. Prawie wszyscy z prywatnego gabinetu pani lekarz. Dostanie się z rejestracji graniczy z cudem. Oczekiwanie ok 3-6 miesięcy. Po prywatnej wizycie – tydzień-dwa. Osoby z grupy mają różne problemy. Śmierć kogoś bliskiego, nieudany związek, aerofobie, depresję, mobing (to moje). Przekrój wiekowy to od osiemnastu do sześćdziesięciu lat. Są to osoby od bezrobotne jak i dyrektorzy firm.Terapię prowadzą pani Pietrzyk oraz terapeuta pan Matyjaszczyk. Ich rola jest bardzo ograniczona. Terapie przebiega w ten sposób, że dana osoba ma półtoragodzinną sesje. Na sesji porusza jakiś temat z własnego życia. Pozostali członkowie grupy zadają pytania, wygłaszają swoje sądy. Stosowana metoda terapii polega na tym, że pacjenci sami nawzajem mają się leczyć. Można to porównać jak chory na gruźlice miał wyleczyć chorego na wyrostek. Terapeuci przysłuchują się, od czasu do czasu odezwą się. Pani Pietrzyk więcej razy powiedziała „czas na przerwę” niż coś poradziła czy dopytała. Pan Matyjaszczyk jak już się odezwie (z taką samą częstotliwością jak lekarka) mówi tak cicho, że nie słychać. Na prośbę o powtórzenie nie odpowiada. Generalnie ma się wrażenie, że terapeuci są od pilnowania czasu. Po ogłoszeniu „przerwa” terapeuci wybiegają (dosłownie) z sali. Próba zadania pytania czy poinformowania o czymś graniczy z cudem. Pamiętam, że raz się zaangażowali kiedy był superwizjer (wizytator). Wtedy byli rozmowni, zadawali pytania, brali aktywny udział. Grupa prowadzi podwójne życie. Na sesjach wszyscy są załamani. Na przerwach jest wesoło, żarty, luz. Zawiązują się przyjaźnie, romanse (sex). Są spotkania poza terapią, wyjścia na piwo, spotkania w domach. Jest to złamanie regulaminu. Terapeuci przymykają na to oko. Niektórzy pacjenci rezygnują po kilku dniach. Są to szczęściarze. Żałuję, że tak nie zrobiłem chociaż miałem wielką ochotę. Po miesiącu, dwóch człowiek zaczyna utożsamiać się z problemami innych. Następuje zrozumienie postępowania pozostałych i wzajemne pocieszanie. Ty jesteś super to twoje otoczenie jest złe. Oddalasz się od normalnego życia. Grupa staje się teraz twoim życiem. Rodzina, praca, życie poza grupą jest ci obce. Grupa zrozumie, grupa pocieszy. Czekasz z utęsknieniem następnego spotkania na terapii. Rodzina, znajomi z życia poza grupą stają Ci się obcy, nie rozumieją Cię. Nie mogą dać Ci tego co daje grupa. Po terapii na wypisie prawie wszyscy mają tą samą diagnozę. (dosłownie te same zdania!). |Diagnoza ogranicza się do dwóch, trzech zdań. Zawsze jest zalecenie kontynuacji terapii ale już prywatnie. Ciężko mi było wrócić do rodziny, normalnego życia. Nawiązane kontakty z osobami z grupy były silniejsze od więzi rodzinnych. Moje małżeństwo legło w gruzach. Musiałem zacząć „terapię od terapii”. Tu dowiedziałem się co to jest metoda psychodynamiczna. Jaka jest groźna i że nie rozwiązuje problemów. Powoli poskładałem sobie życie i wróciłem do normalnego świata.
  2. Odradzam. Byłem na wizycie, która trwała pięć minut. Diagnoza nerwica. Wrażenia po wizycie: uprzejma, miła, sympatyczna no i ładna. Skierowanie do Egomedici na trzymiesięczną terapię na dziennym oddziale leczenia nerwic. Miałem sobie przeczytać na stronie internetowej bliższe informacje. I tu szok. Lekarka zamieniła się w niedostępną, zimną, niekomunikatywną osobę. Nie dostałem informacji na czym będzie polegać terapia, jaką metodą. Niestety była to metoda psychodynamiczna o czym nie informują. Dowiedziałem się też (o czym później), że tą metodą nie leczy się nerwic. Grupa terapeutyczna składa się z ok. dwaneście osób. Prawie wszyscy z prywatnego gabinetu pani lekarz. Dostanie się z rejestracji graniczy z cudem. Oczekiwanie ok 3-6 miesięcy. Po prywatnej wizycie – tydzień-dwa. Osoby z grupy mają różne problemy. Śmierć kogoś bliskiego, nieudany związek, aerofobie, depresję, mobing (to moje). Przekrój wiekowy to od osiemnastu do sześćdziesięciu lat. Są to osoby od bezrobotne jak i dyrektorzy firm.Terapię prowadzą pani Pietrzyk oraz terapeuta pan Matyjaszczyk. Ich rola jest bardzo ograniczona. Terapie przebiega w ten sposób, że dana osoba ma półtoragodzinną sesje. Na sesji porusza jakiś temat z własnego życia. Pozostali członkowie grupy zadają pytania, wygłaszają swoje sądy. Stosowana metoda terapii polega na tym, że pacjenci sami nawzajem mają się leczyć. Można to porównać jak chory na gruźlice miał wyleczyć chorego na wyrostek. Terapeuci przysłuchują się, od czasu do czasu odezwą się. Pani Pietrzyk więcej razy powiedziała „czas na przerwę” niż coś poradziła czy dopytała. Pan Matyjaszczyk jak już się odezwie (z taką samą częstotliwością jak lekarka) mówi tak cicho, że nie słychać. Na prośbę o powtórzenie nie odpowiada. Generalnie ma się wrażenie, że terapeuci są od pilnowania czasu. Po ogłoszeniu „przerwa” terapeuci wybiegają (dosłownie) z sali. Próba zadania pytania czy poinformowania o czymś graniczy z cudem. Pamiętam, że raz się zaangażowali kiedy był superwizjer (wizytator). Wtedy byli rozmowni, zadawali pytania, brali aktywny udział. Grupa prowadzi podwójne życie. Na sesjach wszyscy są załamani. Na przerwach jest wesoło, żarty, luz. Zawiązują się przyjaźnie, romanse (sex). Są spotkania poza terapią, wyjścia na piwo, spotkania w domach. Jest to złamanie regulaminu. Terapeuci przymykają na to oko. Niektórzy pacjenci rezygnują po kilku dniach. Są to szczęściarze. Żałuję, że tak nie zrobiłem chociaż miałem wielką ochotę. Po miesiącu, dwóch człowiek zaczyna utożsamiać się z problemami innych. Następuje zrozumienie postępowania pozostałych i wzajemne pocieszanie. Ty jesteś super to twoje otoczenie jest złe. Oddalasz się od normalnego życia. Grupa staje się teraz twoim życiem. Rodzina, praca, życie poza grupą jest ci obce. Grupa zrozumie, grupa pocieszy. Czekasz z utęsknieniem następnego spotkania na terapii. Rodzina, znajomi z życia poza grupą stają Ci się obcy, nie rozumieją Cię. Nie mogą dać Ci tego co daje grupa. Po terapii na wypisie prawie wszyscy mają tą samą diagnozę. (dosłownie te same zdania!). |Diagnoza ogranicza się do dwóch, trzech zdań. Zawsze jest zalecenie kontynuacji terapii ale już prywatnie. Ciężko mi było wrócić do rodziny, normalnego życia. Nawiązane kontakty z osobami z grupy były silniejsze od więzi rodzinnych. Moje małżeństwo legło w gruzach. Musiałem zacząć „terapię od terapii”. Tu dowiedziałem się co to jest metoda psychodynamiczna. Jaka jest groźna i że nie rozwiązuje problemów. Powoli poskładałem sobie życie i wróciłem do normalnego świata.
  3. brylook

    Dubel

    Odradzam. Byłem na wizycie, która trwała pięć minut. Diagnoza nerwica. Wrażenia po wizycie: uprzejma, miła, sympatyczna no i ładna. Skierowanie do Egomedici na trzymiesięczną terapię na dziennym oddziale leczenia nerwic. Miałem sobie przeczytać na stronie internetowej bliższe informacje. I tu szok. Lekarka zamieniła się w niedostępną, zimną, niekomunikatywną osobę. Nie dostałem informacji na czym będzie polegać terapia, jaką metodą. Niestety była to metoda psychodynamiczna o czym nie informują. Dowiedziałem się też (o czym później), że tą metodą nie leczy się nerwic. Grupa terapeutyczna składa się z ok. dwaneście osób. Prawie wszyscy z prywatnego gabinetu pani lekarz. Dostanie się z rejestracji graniczy z cudem. Oczekiwanie ok 3-6 miesięcy. Po prywatnej wizycie – tydzień-dwa. Osoby z grupy mają różne problemy. Śmierć kogoś bliskiego, nieudany związek, aerofobie, depresję, mobing (to moje). Przekrój wiekowy to od osiemnastu do sześćdziesięciu lat. Są to osoby od bezrobotne jak i dyrektorzy firm.Terapię prowadzą pani Pietrzyk oraz terapeuta pan Matyjaszczyk. Ich rola jest bardzo ograniczona. Terapie przebiega w ten sposób, że dana osoba ma półtoragodzinną sesje. Na sesji porusza jakiś temat z własnego życia. Pozostali członkowie grupy zadają pytania, wygłaszają swoje sądy. Stosowana metoda terapii polega na tym, że pacjenci sami nawzajem mają się leczyć. Można to porównać jak chory na gruźlice miał wyleczyć chorego na wyrostek. Terapeuci przysłuchują się, od czasu do czasu odezwą się. Pani Pietrzyk więcej razy powiedziała „czas na przerwę” niż coś poradziła czy dopytała. Pan Matyjaszczyk jak już się odezwie (z taką samą częstotliwością jak lekarka) mówi tak cicho, że nie słychać. Na prośbę o powtórzenie nie odpowiada. Generalnie ma się wrażenie, że terapeuci są od pilnowania czasu. Po ogłoszeniu „przerwa” terapeuci wybiegają (dosłownie) z sali. Próba zadania pytania czy poinformowania o czymś graniczy z cudem. Pamiętam, że raz się zaangażowali kiedy był superwizjer (wizytator). Wtedy byli rozmowni, zadawali pytania, brali aktywny udział. Grupa prowadzi podwójne życie. Na sesjach wszyscy są załamani. Na przerwach jest wesoło, żarty, luz. Zawiązują się przyjaźnie, romanse (sex). Są spotkania poza terapią, wyjścia na piwo, spotkania w domach. Jest to złamanie regulaminu. Terapeuci przymykają na to oko. Niektórzy pacjenci rezygnują po kilku dniach. Są to szczęściarze. Żałuję, że tak nie zrobiłem chociaż miałem wielką ochotę. Po miesiącu, dwóch człowiek zaczyna utożsamiać się z problemami innych. Następuje zrozumienie postępowania pozostałych i wzajemne pocieszanie. Ty jesteś super to twoje otoczenie jest złe. Oddalasz się od normalnego życia. Grupa staje się teraz twoim życiem. Rodzina, praca, życie poza grupą jest ci obce. Grupa zrozumie, grupa pocieszy. Czekasz z utęsknieniem następnego spotkania na terapii. Rodzina, znajomi z życia poza grupą stają Ci się obcy, nie rozumieją Cię. Nie mogą dać Ci tego co daje grupa. Po terapii na wypisie prawie wszyscy mają tą samą diagnozę. (dosłownie te same zdania!). |Diagnoza ogranicza się do dwóch, trzech zdań. Zawsze jest zalecenie kontynuacji terapii ale już prywatnie. Ciężko mi było wrócić do rodziny, normalnego życia. Nawiązane kontakty z osobami z grupy były silniejsze od więzi rodzinnych. Moje małżeństwo legło w gruzach. Musiałem zacząć „terapię od terapii”. Tu dowiedziałem się co to jest metoda psychodynamiczna. Jaka jest groźna i że nie rozwiązuje problemów. Powoli poskładałem sobie życie i wróciłem do normalnego świata.
×