Skocz do zawartości
Nerwica.com

moniczka90

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez moniczka90

  1. Pewnie, że ciąża to nie choroba. To piękny stan, na który tyle czekałam. Jestem szczęśliwa, ale mam wiele obaw. Bo już uzależnienie chyba jest chorobą. Mam nadzieję, że psycholog/lekarz mnie zrozumie i pomoże mi jakoś wzmocnić silną wolę i całkowicie się z tego wyleczyć.
  2. Chciałam powiedzieć, że dziś akurat zrobiłam test B-HCG z krwi i wyszła ciąża. Kilka dni temu zrobiłam test taki domowy z apteki, ale był negatywny. Jednak wierzę bardziej temu z krwi. Powiem szczerze, że tak jakoś czułam, że jestem w ciąży już wcześniej. Muszę znaleźć dobrego lekarza i zacząć jakąś terapię, tylko nie wiem czy istnieje coś takiego dla kobiet w ciąży. Czasem los płata figle, ale jednak mimo to niesamowicie się cieszę
  3. No właśnie, zależy i to bardzo. Więc nie wiem jak będę w stanie spojrzeć mu w oczy i opowiedzieć całą prawdę, bo prędzej czy później i tak będzie trzeba. A jeśli chodzi o dziecko, widzę jak z zazdrością mój mąż patrzy na dzieciaki kolegów i pamiętam jaki był super szczęśliwy jak byłam dawniej w ciąży i jak płakał, kiedy lekarz stwierdził poronienie. Więc to chyba stąd się bierze, ta wręcz moja obsesja na punkcie dziecka. Swoją drogą zastanawia mnie to moje ciągłe drapanie głowy - czy to jest jakieś natręctwo?
  4. Witam wszystkich. Ja też jestem uzależniona od hazardu i chciałabym z tym raz na zawsze skończyć. Linka, jeśli możesz to mi poleć, no i powiedz mniej więcej jak to wygląda.
  5. Dziękuję Wam za zainteresowanie Yvaine - masz racje. Po prostu ja chyba za bardzo próbuję wypełnić tą pustkę po tamtej stracie. Wydaje mi się, że dziecko rozwiąże wszystkie problemy. Będzie tak jakby lekarstwem. Tak, mam skierowanie do poradni. Za kilka dni zrobię test ciążowy no i wybiorę się do lekarza psychiatry tak czy inaczej. Tylko zastanawiam się co z hazardem, czy oddzielnie gdzieś szukać pomocy? Czy lekarz już będzie wiedział gdzie mnie skierować? Bo ja w ogóle nie mam pojęcia jak z tym skończyć. Za każdym razem to diabelstwo mnie kusi kotek em - czego się obawiam? Głównie po prostu chyba wstydzę się, że tak się głupio zachowałam. Jak ona mi to wybaczy? Boję się zadzwonić i cokolwiek jej zaproponować. Właśnie chciałabym jej to oddać w jakiś dogodnych ratach. Tylko to, co przegrałam w ostatnim miesiącu mogłoby służyć za dogodną ratę, ale nie no... ja chciałam więcej. Ta zachłanność mnie gubi. Może to przez to, że na początku wygrywałam całkiem spore sumy pieniędzy, drugą pensję. Więc myślałam, że to będzie świetne zajęcie, dzięki któremu będę się mogła dozgonnie bogacić. A mąż? Biedny, nic nie wie. Nie ma zielonego pojęcia w co ja wpadłam. Ale coś chyba się domyśla bo czasami się pyta, jak to się dzieje, że wczoraj miałam np. 500 zł a dziś już tylko sto. Wcześniej o moich oszczędnościach i pieniądzach z gry i na grę nie miał pojęcia. Wszystko było gdzieś po skarpetach, podpaskach chowane, żeby się przypadkiem nie natknął. No i gdy wszystko się skończyło z oszczędności, to zaczęłam sprzedawać co cenniejsze na allegro. To też gdy zapytał, gdzie są pieniądze ze sprzedaży, powiedziałam że wystawiłam na licytacji od złotówki i za złotówkę ktoś kupił. Jest mi tak wstyd, że okłamuję wszystkich dookoła i chyba też samą siebie. Chcę się jakoś uwolnić z tego, bo już mnie to zniszczyło ale nie pozwolę, żeby zniszczyło do końca.
  6. Witam wszystkich forumowiczów, jestem tu nowa i nie wiem czy dobrze zaczynam (czy w dobrym miejscu zamieszczam nowy wątek). Otóż mój problem jest bardzo złożony. Od pewnego czasu po prostu moje życie się sypie. Właśnie jestem po nieudanej próbie samobójczej. Mąż coś czuł, że się "coś święci", zwolnił się z pracy i szybko zabrał mnie do szpitala. No i niestety mnie odratowali. Ale mniejsza o to, dodam że jest to moja pierwsza w życiu próba samobójcza. Z kolei myśli samobójcze pojawiają się cyklicznie, co jakiś czas. Moim chyba głównym problemem jest uzależnienie od hazardu. Gdy to się zaczynało było wszystko pięknie, co dzień do kasyna, pierwsza wielka wygrana kilka tysięcy. Ale później bardzo szybko pojawiła się chęć wzbogacenia i już nawet nie liczę, ile tam przegrałam. Ale myślę, że dobrze ponad 15 tysięcy złotych. Po prostu gdy przegrałam 15 to przestałam już liczyć. Czyli chyba straciłam kontrolę. Do tego dochodzi zakupoholizm, nie zależnie od tego czy wygram, czy przegram w kasynie to muszę sobie coś kupić "na pocieszenie". Najczęściej są to kosmetyki i ubrania. Na początku cieszę się jak dziecko, a później rzucam w kąt. Robię to w tajemnicy przed mężem (zakupy). Cała ta beznadziejna sytuacja zaczęła się, gdy straciłam swoje dziecko. Po poronieniu nie mogłam się pogodzić z rzeczywistością i chyba w ten oto sposób uciekłam w hazard. Czasami sobie zadaję pytania dlaczego tak się dzieję, że kiedyś wrzucałam do automatu 10 zł i wyjmowałam 1000 a teraz choćbym nie wiem ile wrzuciła to nawet 10 zł nie wygram. Do tego wszystkiego dochodzą paniczne lęki, bywa też że gadam do siebie (co zauważył mój mąż) no i zaburzenia snu, potrafię nie spać kilka dni co z kolei później odsypiam dwa razy dłużej. Do tego dochodzi jeszcze niekontrolowane drapanie się po głowie do krwi. Jakiś czas temu pożyczyłam (a raczej chyba ukradłam) od znajomej pracującej za granicą sporą sumę pieniędzy, rzekomo na naprawę samochodu i wyjazd. Naprawdę chciałabym jej oddać te pieniądze ale raz, że nie mam a dwa, że się po prostu boję konsekwencji. Wiele razy szłam do kasyna i mówiłam sobie: dziś idę się odegram, spłacę wszystkie długi i mój problem się skończy. Niestety wychodziłam jak zwykle "w plecy". Ona nie zna mojego nowego adresu, ale zna adres mojej mamy i boję się, że z nią się skontaktuje i powie jej ile pieniędzy jestem winna i jeszcze innych rzeczy na mój temat, których nie chciałabym, żeby moja mama wiedziała. Zmieniłam numer telefonu i stałam się "nieosiągalna", ale boję się że w końcu mnie znajdzie i narobi więcej problemów. Dodam, że nawet nie wie, że wyszłam za mąż bo do tego stopnia się jej boję. Myślałam, żeby wziąć kredyt i jej to oddać i mieć święty spokój ale chyba jestem w rejestrze dłużników za jakieś mandaty. Boję się naprawdę żyć dalej, nie wiem jak mam się pozbierać i poukładać sobie wszystko. Dodam, że z mężem staramy się o dziecko. Dlatego między innymi nie chcę iść do lekarza, bo mi da jakieś leki których nie można brać w ciąży. Wiem jak to dziwnie brzmi, że z jednej strony chciałam się zabić a z drugiej staram się o dziecko ale czuję, że moje życie do niczego dobrego nie prowadzi i naprawdę nie mam pojęcia co mam dalej robić. Z góry dziękuję każdemu forumowiczowi za zrozumienie i każdą radę. Pozdrawiam
×