Witam wszystkich forumowiczów, jestem tu nowa i nie wiem czy dobrze zaczynam (czy w dobrym miejscu zamieszczam nowy wątek). Otóż mój problem jest bardzo złożony. Od pewnego czasu po prostu moje życie się sypie. Właśnie jestem po nieudanej próbie samobójczej. Mąż coś czuł, że się "coś święci", zwolnił się z pracy i szybko zabrał mnie do szpitala. No i niestety mnie odratowali. Ale mniejsza o to, dodam że jest to moja pierwsza w życiu próba samobójcza. Z kolei myśli samobójcze pojawiają się cyklicznie, co jakiś czas. Moim chyba głównym problemem jest uzależnienie od hazardu. Gdy to się zaczynało było wszystko pięknie, co dzień do kasyna, pierwsza wielka wygrana kilka tysięcy. Ale później bardzo szybko pojawiła się chęć wzbogacenia i już nawet nie liczę, ile tam przegrałam. Ale myślę, że dobrze ponad 15 tysięcy złotych. Po prostu gdy przegrałam 15 to przestałam już liczyć. Czyli chyba straciłam kontrolę. Do tego dochodzi zakupoholizm, nie zależnie od tego czy wygram, czy przegram w kasynie to muszę sobie coś kupić "na pocieszenie". Najczęściej są to kosmetyki i ubrania. Na początku cieszę się jak dziecko, a później rzucam w kąt. Robię to w tajemnicy przed mężem (zakupy). Cała ta beznadziejna sytuacja zaczęła się, gdy straciłam swoje dziecko. Po poronieniu nie mogłam się pogodzić z rzeczywistością i chyba w ten oto sposób uciekłam w hazard. Czasami sobie zadaję pytania dlaczego tak się dzieję, że kiedyś wrzucałam do automatu 10 zł i wyjmowałam 1000 a teraz choćbym nie wiem ile wrzuciła to nawet 10 zł nie wygram. Do tego wszystkiego dochodzą paniczne lęki, bywa też że gadam do siebie (co zauważył mój mąż) no i zaburzenia snu, potrafię nie spać kilka dni co z kolei później odsypiam dwa razy dłużej. Do tego dochodzi jeszcze niekontrolowane drapanie się po głowie do krwi. Jakiś czas temu pożyczyłam (a raczej chyba ukradłam) od znajomej pracującej za granicą sporą sumę pieniędzy, rzekomo na naprawę samochodu i wyjazd. Naprawdę chciałabym jej oddać te pieniądze ale raz, że nie mam a dwa, że się po prostu boję konsekwencji. Wiele razy szłam do kasyna i mówiłam sobie: dziś idę się odegram, spłacę wszystkie długi i mój problem się skończy. Niestety wychodziłam jak zwykle "w plecy". Ona nie zna mojego nowego adresu, ale zna adres mojej mamy i boję się, że z nią się skontaktuje i powie jej ile pieniędzy jestem winna i jeszcze innych rzeczy na mój temat, których nie chciałabym, żeby moja mama wiedziała. Zmieniłam numer telefonu i stałam się "nieosiągalna", ale boję się że w końcu mnie znajdzie i narobi więcej problemów. Dodam, że nawet nie wie, że wyszłam za mąż bo do tego stopnia się jej boję. Myślałam, żeby wziąć kredyt i jej to oddać i mieć święty spokój ale chyba jestem w rejestrze dłużników za jakieś mandaty. Boję się naprawdę żyć dalej, nie wiem jak mam się pozbierać i poukładać sobie wszystko. Dodam, że z mężem staramy się o dziecko. Dlatego między innymi nie chcę iść do lekarza, bo mi da jakieś leki których nie można brać w ciąży. Wiem jak to dziwnie brzmi, że z jednej strony chciałam się zabić a z drugiej staram się o dziecko ale czuję, że moje życie do niczego dobrego nie prowadzi i naprawdę nie mam pojęcia co mam dalej robić. Z góry dziękuję każdemu forumowiczowi za zrozumienie i każdą radę. Pozdrawiam