Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hobbit

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Hobbit

  1. Ale czemu ty się skupiasz na moim nałogu? Tu nie o to się rozchodzi.
  2. W rozmowie z nim dowiesz się jak negatywnie twoj tok myślenia wpływa niekorzystnie na twoje życie. Będziesz bardziej świadomy natury twojego zachowania i nauczysz się przeciwdziałać temu. Jak się postarasz zmienisz swoje mechanizmy działania na mniej negatywne a z czasem na takie które Ci odpowiadają. Tyle z mojej strony. Teraz Ty. Tak jak już wspomniałem byłem na wizycie i wyglądało to nieco inaczej, kilka pytań jak wygląda moje życie, co mnie smuci itd. pytania jak się czuje, co myślę itd. w zasadzie tak wyglądała cała wizyta. Zobaczę co będzie na kolejnych wizytach i wtedy bardziej profesjonalnie się wypowiem, na razie nic nie wskazuje żeby wizyta dążyła w tym kierunku który opisujesz ale zobaczymy, pójdę jeszcze na co najmniej 2 spotkania i zobaczę jak to będzie wyglądać. Czemu uważam że psycholog może mało zdziałać? A temu że w moim przypadku jest to kobieta może z 25lat, eleganckie życie, studnia skończona, praca może nie jest spełnieniem może ale idzie w kierunki w którym kobieta się kształciła, zdobywa doświadczenie, rozwija się, nie wiem jak wygląda życie osobiste ale na pewno ma się do kogo czasem przytulić, odezwać, zwierzyć czy pogadać. Więc co taka osoba może wiedzieć o życiu w ciągłej samotności, w którym nie było nigdy żadnej miłości ani innym pozytywnych emocji? Pamiętam że w szkole były czasami warsztaty, najczęściej o narkotykach. i raz mieliśmy spotkanie z osobami które same były w życiowym dołku, ćpały i miały wiele innych trudnych problemów, i właśnie te osoby miały coś wartościowego do przekazania, dokładnie takie osoby które same to przeżyły i wiedzą jak to jest i jak z tego wyjść. Natomiast gdy przychodziła jakaś babka z jakimś typkiem i zaczynali gadać jakieś pierdoły o narkotykach nie mając z tymi używkami nigdy nic wspólnego, to gadali takie brednie, takie farmazony że aż uszy więdły. Uważam że ktoś kto nigdy nie był w podobnej sytuacji, nie przeżył tego co ja, nie jest w stanie mi pomóc.
  3. Od samego początku twierdziłem że takie wizyty gówno dają i wygląda na to że niestety miałem racje. Załóżmy że rzucę nałóg i co dalej? Nie wychodzenie nigdzie z domu jest rozwiązaniem? Wątpię. To że grzęznę w coraz większym bagnie to wiem. Szkoda tylko że nie wiem jak z tego wyjść. Nie szukam tez złotego sposobu, szukam jakiegokolwiek sposobu aby choć odrobinę zmienić swoją sytuacje na lepszą. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę jak to jest kiedy jedyne co cieszy twoją mordę to możliwość zapalenia, bo od wszystkiego innego płakać tylko się chce. Ja cały czas argumentuje, to właście Wy piszecie idz do psychologa bo on ci pomoże, nie widzę nigdzie aby ktoś z argumentował w jaki sposób ma mi niby pomóc.
  4. Zajebiście, rozpisałem się tu na pól strony A4 tylko po to aby całość usunęła przy wysyłaniu się bo ktoś dodał nowego posta. Nie będę teraz komentował postu zimy bo nie mam teraz siły ani czasu(bo zaraz muszę wyjść) pisać znów to samo. Co do oskaka, może to że masz z górki to trochę przesadziłem, ale na pewno nie masz i nigdy nie miałeś tak pod górkę jak ja. Gadasz mi że nie chce współpracować? Poszedłem do tego jebana psychologa i czuje się jeszcze gorzej niż wcześniej. Próbuje przyjmować wasze "świetne rady" owiane pastelowymi kolorami, tylko rzeczywistość to nie film i wszystko z mojej perspektywy wygląda nieco inaczej. Wy se siedzicie elegancko przed komputerkiem i myślicie że jest takie proste.
  5. No łatwo tak pisać mając wszystko z górki. Oczywiście że lepiej coś robić niż użalać się nad sobą, ale powiedz mi JAK taki psycholog ma mi pomóc? JAK? Bo ja nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić? Co ma jakiś nadludzkie zdolności? Biorąc pod uwagę że od 10 do 18 pracuje(plus dolicz jeszcze dojazdy) to trudno mi jest pojechać i szukać psychologa. Zresztą jak tak traktują potencjalnego klienta że mi jebanego telefonu się nie chcę odebrać to ja podziękuje za taką pomoc. A psychiatra po co mi? Żeby mnie lekami nafaszerował, najlepiej jeszcze tak aby potem bez tych leków nie był w ogóle w stanie funkcjonować, wydójmy z frajera ostatniego gorsza.
  6. Znajdź innego? Myśli że ja kurwa śpię na górze forsy? Same znalezienie na psychologa na nfz to jest kilka godzin bo skurwysyny nigdzie telefonów nie odbierają, jak już się coś znajdzie to po parę miesiącu czekania na wizytę. W takim tempie za 5lat może znajdę dobrego, tylko za 5lat to już będzie trochę ze późno. Do tego czasu se chyba pętle założę albo kogoś zadźgam i wyląduje w pierdlu. Jak mogę być dobrej myśli ucząc się angielskiego skoro przez 3 miesiące tylko straciłem czas na tą naukę, skoro tyle czasu się uczyłem i się nie nauczyłem to jak kurwa mogę być dobrej mysli? Mam sam siebie oszukiwać? Mam udawać że jest dobrze jak kurwa nie jest?
  7. A po do psychiatry? Skoro zdałeś maturę lepiej niż inni to chyba wcale taka noga z angola nie byłeś? Ja też byłem noga z matmy, ale się chwile przyłożyłem i matmę zdałem, ale angielski to co innego tu naprawdę 3miesiące nauki i zero efektów, chyba sam przyznasz że ciężko się uczyć skoro po 3 miechach nadal nic nie umiem i zero postępów. A psycholog jak psycholog, niektórzy może po wyżaleniu psychologowi czują się lepiej, ja nie. I co da ten psycholog? Pójde na 1, 2 może nawet 10 wizyt ale co to kurwa zmieni? Zupełnie nic, psycholog w mojej sprawie jak tak samo bezużyteczny jak ja sam.
  8. Byłem dzisiaj u psychologa i jest dokładnie tak jak sądziłem, takie spotkania gówno dają. Wygadałem się trochę, opowiedziałem o wszystkim ale co z tego, czuje się jeszcze chyba gorzej niż wcześniej bo jestem w coraz większym przekonaniu ze mi się pomóc nie da. Stwierdziłem że pójdę jeszcze na dwa spotkania ale myślę że to wszystko można o kant dupy potłuc. Piszecie mi abym zdał tą maturę ale nie idzie mi nauka angielskiego i nic nie poradzę. Każdy ma jakąś dziedzinę w czym jest zupełnie beznadziejny, u mnie jest to nauka języków obcych. Choćbym nie wiem jak chciał nie nauczę się. Wkurza mnie to beznadziejne życie, ręce mi już opadają.
  9. Z tym że te kursy darmowe są organizowane przeważnie dla bezrobotnych albo w czasie kiedy ja pracuje. Więc tutaj się na załapie. W żadne książki i tego typu bzdety nie wieże, wydziałem jakieś filmiki i artykuły na ten temat i wszystko to o kant dupy można potłuc. Zdecydowałem że jednak pójdę do lekarza na NFZ. Tylko do kogo mam iść, psychiatry, psychologa? czy do kogoś jeszcze innego?
  10. A co mi z jakiegoś tytuły technika czy innych dupereli? Kursy kosztują, mój kolega zrobił kurs na wózki i bez doświadczenia nigdzie go nie chcą. Według mnie kurs ma sens jeżeli wiemy ze dostaniemy prace po takim kursie, bo te kursy są drogie. Rzucenie palenia w chwili obecnej jest niemożliwe, jeżeli jest coś co sprawia mi jeszcze jakąś radość to własnie jest to możliwość spalenia sobie lola. Ciężko zrezygnować z czegoś co trzyma mnie przy życiu(gdyby nie to, to już pewnie dawno by mi odjebało). Do psychologa nie pójdę bo ceny zaczynają się od 100zł za wizytę.
  11. Bardzo dobrze trafiłeś, ogólnie juz nie raz rozmyślałem nad wyjazdem, tylko cały problem jest w tym że maturę uwaliłem właśnie na języku angielskim, nauka języków obcych przychodzi mi z wielkim trudem, obecnie uczę się angielskiego ale ta cała nauka idzie jak krew z nosa, a jakby nie patrzeć jak mam zamiar wyjechać za granice wypadało by ten angielski umieć na przyzwoitym poziomie. Do tego dochodzi taka kwestia że pojadę tam sam nie znając nikogo i nie mając niczego co przy moich trudnościach z poznawaniem nowych osób trochę komplikuje sprawa. Wyjazd za granice jest ciekawą opcją jak ma się chociażby jakiegoś znajomego za granicą albo znają dobrze język. Cały czas uczę się tego angielskiego, ale cieżko powiedzieć co z tego wyjdzie. Rzucenie palenia też jest słabą opcją bo tak jak pisałem wcześniej, gdybym rzucił palenie całe moje życie towarzyskie by się skończyło, jedyne grono moich znajomych albo pali albo chleje. To że gdyby nie praca u ojca bym harował to jest oczywiste, ale bym się jakoś rozwijał, zmieniał prace, poznawał ludzi może zdobył jakieś kontakty albo możliwości na lepszy zarobek, a siedzę od roku w tej samej pracy, zmienianie jest jest idiotyczne bo lepszej nigdzie nie dostane. Nie rozumiem też czemu się skupiacie tak na tej maturze. Z maturą czy bez byłbym teraz dokładnie na tej samej pozycji co jestem.
  12. A co mi z matury, powoli uczę się do tej matury ale to czy ja mam jakąś maturę czy nie mam to bez znaczenia.
  13. Witam, na początku zastanawiałem się w jakim dziale napisać ten temat gdyż mój problem jest tak rozległy że nadaje się praktycznie do każdego działu. Zacznę może od tego że od małego mam problemy z nawiązywaniem kontaktów z innymi, gdy byłem mały porzuciła mnie mama i zostałem sam z ojcem i siostrą. Z siostrą nigdy nie miałem dobrych stosunków, zawsze się kłóciliśmy, a tata cały czas pracował aby nas utrzymać, ma własne problemy więc nigdy mu nie zawracałem dupy swoimi. Wiec mam taką tendencje że nigdy nikomu nie zwierzałem się(zresztą i tak nie umiałbym tego zrobić) ze swoich problemów, zawsze trzymam wszystko w sobie. Obecnie mam 21lat mieszkam z tatą i nie widzę żadnych perspektyw na życie. Cudem skończyłem technikum nie zdając matury, obecnie pracuje u ojca ale nie powiedział bym żeby to bym szczyt marzeń mojej kariery zawodowej, wręcz przeciwnie pracując u ojca mam wrażenie jakbym stał w miejscu, w ogóle się nie rozwijał. Obecnie moje życie wygląda tak że dzień w dzień palę trawę i zaczyna mnie to już strasznie męczyć, nie da się ukryć że jestem mocno uzależniony, rzucenie tego nie wchodzi w grę gdyż jedyne towarzystwo z jakim się spotykam również spożywa strasznie duże ilości tego gówna, wiec rzucenie palenie wykluczyło by mnie z jakichkolwiek stosunków społecznych. W sumie dziwie się że jeszcze nie sięgnąłem po nic mocniejszego, cały czas walczę aby tego nie robić. Tak jak wspomniałem wcześniej mam 21lat i nigdy nie miałem dziewczyny, ba nawet nigdy nie całowałem się z dziewczyną co mnie również strasznie boli i dołuje, nie wiem czemu ale nie jestem strasznie brzydki, posturę też mam w miarę ok, ale jednak mam coś w sobie co uniemożliwia mi znalezienie jakiejkolwiek dziewczyny i co najgorsze sam nie mam pojęcia co to jest. Jestem od małego samotny, siostra kilka lat temu się wyprowadziła, tata spędza noce w swojej kobiety więc w domu praktycznie jestem cały czas sam i co gorsza jestem już przyzwyczajony do samotności, z jednej strony chciałbym mieć dziewczynę(co i tak dla mnie jest nieosiągalne) a z drugiej strony nie wyobrażam sobie żyć z kimś innym. Z rodziną kontaktów nie utrzymuje a jak już jest jakieś spotkanie to przeważnie posiedzę chwile, zjem co tam dadzą i wychodzę. Nie czuje się dobrze w rodzinnym gronie, zresztą i tak nie mam o czym z nimi gadać, przeważnie siedzę cicho i nic nie mówię. Ogólnie mam strasznie duży problem z kontaktami, z trudem przychodzi mi poznawanie nowych ludzi. Przez mój stan nabawiłem się wrzodów żołądka, mam nerwice(ostatnio oduczyłem się obrzynania paznokci ale cały czas obgryzam wnętrze jamy ustnej) oraz mam też niekontrolowane drżenie rąk które nasila się w stresowych sytuacjach. Myślałem aby udać się do psychologa ale mnie na to nie stać, z lekarzami na NFZ mam dużo złych wspomnień i nie widzi mi się zwierzanie się jakiemuś cymbałowi co ma wszystko w dupie. Zresztą ciężko mi sobie wyobrazić w jaki sposób ktoś niby jest mi w stanie pomóc. Pisze na tym forum bo nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem, czuje się tak jakby nie było miejsca dla mnie na tym świecie, nie widzę żadnych perspektywy dla siebie. Jestem bez matury, prace mam tylko dzięki tacie, jedyne towarzystwo jakie mam to towarzystwo ćpunów, 0 relacji z rodziną czy plucia przeciwną oraz cały czas palę. Nie mam myśli samobójczych a wręcz przeciwnie, nieraz mam myśli że z chęcią bym kogoś zabił sobie dla zabawy, żeby sprawdzić czy bym miał z tego powodu jakiekolwiek wyrzuty sumienie(bo obecnie wydaje mi się że nie miał bym żadnych) i to jest trochę dziwne. Zdaje sobie sprawę że i tak nikt nie będzie w stanie mi tu pomoc, ale liczę że być może ktoś będzie mnie s stanie naprowadzić na jakiś tor, bo na razie czuje się jakbym nie był w stanie nic w życiu osiągnąć i wszystko ku temu zmierza.
×