Skocz do zawartości
Nerwica.com

LostINpain

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez LostINpain

  1. A może część winy leży po mojej stronie? Może gdybym był cierpliwszy, lepiej znosił jej związek z tym chłopakiem... Też na początku znajomości ją okłamałem. Byłem desperatem, pragnąłem, żeby ktoś mnie przytulił. Po 3 tygodniach intensywnej znajomości (spacery, seks, przytulanie) nastały 2 tygodnie, kiedy spotkaliśmy się ledwie dwa razy na 2-3h. Poczułem wtedy panikę, myślałem, że tracę ją. Miałem wtedy (być może nadal mam) lęk separacyjny, bałem się stracić coś, co dopiero zyskałem. Pisała mi, że nie ma czasu, że kocha itd. To był środek lata i jeździła ze starymi i chłopakiem na wycieczki. Nie ukrywała tego. Więc w panice zacząłem robić dziwne rzeczy. Pisałem i dzwoniłem non stop. Wymyśliłem jej, że coś mi dolega. W naiwności wierzyłem, że poczuje litość i będzie się ze mną spotykała. Tak bardzo pragnąłem kontaktu z nią. Bardzo jej przeszkadzało, że jestem tak natrętny. Kiedy pisała mi np. "jadę do domu" ja odpisywałem "a co, ukochany czeka?". Nie wiem dlaczego to robiłem. Czułem zazdrość i chciałem się odgryźć. To było cholernie głupie z mojej strony. Albo gadamy w nocy, potem się żegnamy, ona pisze "idę do łóżeczka" ja jej odpisuję "ok, połóż się koło Michałka". Czuję wtedy zawód, zazdrość i złość. Złość, bo robi coś, co mi się nie podoba, czemu jestem przeciwny a ona tego nie szanuje. K. twierdzi, że to psychiczne zachowanie. Może ma rację? Nie wiem, ale nie umiem tak po prostu zaakceptować, że jest z kimś innym. Dla mnie to nie do przyjęcia, ale brakuje mi siły woli, żeby wyciągnąć z tego konsekwencje dla niej. Dla nas. Największy błąd, jaki popełniliśmy, to to, że się nie rozstaliśmy, kiedy sytuacja zaczęła nas przerastać i przeszkadzać. Wtedy byłoby dużo prościej niż po 10 miesiącach. Zaakceptować, że był to tylko romans i iść dalej. Piszę to, żebyście nie myśleli, że ja byłem aniołkiem a ona tylko ta zła. Mimo wszystko uważam, że powinna rozstać się z chłopakiem nie dla kogoś, nie żeby go zamienić, tylko dla siebie i wtedy dopiero rozglądać się za kimś innym. Inaczej krzywdzi siebie i innych. Ten chłopak ma już 30 lat, są razem wiele lat, on nic nie wie o mnie, nie wie, że tak naprawdę nie ma dziewczyny, że ona go nie kocha, zdradza. Traktuje ją źle, nie pomaga, nie wspiera, zawsze wybiera kogoś innego niż ją, ale to nie powód, żeby tak go traktować. Najsmutniejsze w tym jest to, że woli stracić mnie niż jego. Jak beznadziejny w takim razie muszę być?
  2. Nie, wszystko jest na poważnie, a wy się ze mnie nabijacie :/ Gdyby chciała pasożytować, posunęłaby się dalej. Kiedyś proponowałem, że może szukać pracy i skupić się tylko na tym a ja będę jej przez ten czas dawał tyle pieniędzy, ile zarobiłaby w tym czasie na zbieraniu, ale nie przyjęła propozycji. A to zbieranie i rozwożenie to naprawdę kawał ciężkiej roboty i pewnie nie zrozumie nikt, kto tego nie próbował. Do tego dochodzi kwestia wstydu. Rozmawialiśmy dziś przez telefon jak zawsze, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Jednak prawdopodobnie darujemy sobie już próby naprawy tego związku (przynajmniej z mojej strony), bo żeby cokolwiek uratować, ona musiałaby się rozstać z tym chłopakiem, a nie zrobi tego. Nie zamierzam też żyć w ciągłym strachu (co robią, czy nie wyjdzie za niego). A dopóki ma kogoś poza mną, ja nie zaznam szczęścia. Wyszła propozycja kumplowania się.
  3. Bardzo tęsknię i mam ponure myśli, chyba nie chcę już żyć... Dzisiaj powinniśmy jechać na złom, ale powiedziałem jej, że nie pojadę i strasznie przykro mi, że zostawiłem kruszynkę z tym samą... Tak potwornie przykro
  4. Co myślicie o tym, co zaszło? Może zbyt pochopnie postąpiłem? Wiem, że nie powinienem był sprawdzać archiwum, ale czułem, że jeśli tego nie zrobię, zawsze będę miał wątpliwości. To było dawno temu, może miała chwilę słabości, może ją wkurzyłem czymś wyjątkowo bardzo? Zaczynam żałować
  5. Przecież napisałem, że zajrzałem do archiwum jej gg...
  6. Ok, powiedziałem jej, że zajrzałem do archiwum. Odwróciła kota ogonem, że bardzo się zawiodła na mnie, że współczuje mojej nowej dziewczynie, powiedziała, że nie wyszło nam, ale możemy spróbować się kumplować. Wszyscy mówili, ale nie wierzyłem. Jednak okazała się fałszywa, zakłamana i wredna. Powiedziałem jej, że wybaczam wszystko, ale nie chcę jej znać. Miesiąc po poznaniu mnie pisała z kolegą i mnie wyzywała, mówiła, że jestem psycholem, kłamała, wyklinała mnie, pisała mu, że nie jestem w jej typie, że nie kocha mnie i nigdy nie pokocha, że przyczepiłem się jej a ona od początku traktowała mnie tylko jak kolegę (na 4 spotkaniu uprawialiśmy seks a potem robiliśmy to jeszcze kilka razy w pierwszym miesiącu znajomości, o tym mu nie wspomniała). 10 kwietnia napisała mu, że tęskni bardzo i nie ma dnia, żeby o nim nie myślała (gość ma żonę!). Jestem w szoku i nie mogę w to uwierzyć. Ciągle płaczę
  7. Powiedzieć jej co przeczytałem i się pożegnać czy po prostu się pożegnać?
  8. Była u mnie drugi raz, zalogowała się na GG i poszła, ale GG zostało... Zajrzałem do archiwum. Postąpiłem głupio, ale nie mogłem się oprzeć Po miesiącu znajomości ze mną pisała z kolegą i bardzo mnie wyzywała np. "jak się od tego głupiego ch**a uwolnić". I pisała kłamstwa na mój temat. Znamy się 10 miesięcy. Co myślicie o tym, co zrobiłem i o tym, co znalazłem?
  9. Przyszła dziś, przytuliła mnie, na początku stawiałem opór, ale po chwili tonęła w moich objęciach i pocałunkach. Powiedziała, że jak jutro nie będzie rodziców i chłopaka to spędzimy ze sobą przynajmniej pół dnia. Z nerwów i smutku oboje spaliśmy 3 godziny, więc nie było mowy o poważnej rozmowie w takim stanie. Do reszty waszych wypowiedzi odniosę się jutro. Raczej na pewno będę nieugięty i będę nalegał, żeby rozstała się z chłopakiem, a jeśli tego nie zrobi... Pewnie braknie mi sił, żeby ją zostawić i tym samym dam jej do zrozumienia, że może robić co chce, bo i tak w końcu mi przejdzie i przystanę na to, co proponuje ;/
  10. A co uważacie o tym, że chłopaka dla mnie zostawić nie chce, a jednocześnie prosi mnie ciągle o pomoc w sprawach, w których powinien pomagać jej chłopak. Jak ja mam się uwolnić z tej sytuacji? Nie mogę tak po prostu z dnia na dzień zostawić ją ze wszystkim...
  11. Prosiłem ją o to, żebyśmy razem zamieszkali, ale mówi, że jak nam nie wyjdzie, że jak nie będziemy pasowali do siebie, to ona zostanie z niczym i nie da sobie rady. Mówi, że kocha, ale jednocześnie, że nie wie, czy nam wyjdzie.
  12. Czyli zachowałem się jak debil? Grr, bardzo mi na niej zależy, jak na nikim nigdy.
  13. Jej praca jest nietypowa, ale K. to śliczna i urocza kobieta. Nikt nigdy by nie zgadł, czym się zajmuje. Zbieranie jest ciężkie, nosi tego bardzo dużo... Dzisiaj przyparłem ją do muru. Napisałem, że on albo ja. Nie miałem sił rozmawiać przez telefon o tym, bo było mi bardzo smutno i, no, wiecie, płakałem :) Odpisała mi tak: "najpierw zacznę inwestować w siebie, praca, wyprowadzka od rodziców. Nie zmienię wszystkiego na raz, za dużo tego. Nie mam nic. Rozstanę się z chłopakiem, będę z tobą, potem okaże się, że to nie to, bo inne charaktery i ja tego nie wytrzymam. Nie dam rady". "Ty jesteś zupełnie inny. Nigdzie z tobą nie pójdę do znajomych czy coś. Muszę się nastawić na zmiany". Tu nawiązywała do tego, że mam kompleksy i jestem bardzo wstydliwy. "kocham cię szczerze" Napisałem jej, że to nie prawda, że nie ma nic, bo ma mnie i czy to za mało. Odpisała: "To jednak za mało na zmianę wszystkiego, a poza tym bez pracy się nie uda". "Nie będziesz na mnie zły, jak będziemy razem, a za rok lub krócej stwierdzę, że to nie to i będę chciała się rozstać?". Inna kwestia. K. miała dwóch chłopaków. Pierwszy był psychiczny (czasami mówi, że ja go przypominam :/) bił ją i upokarzał. Ona nie mogła się z nim rozstać, zajęło jej to 5 lat. Rodzice źle ją traktują podobno. A więc postawiłem ultimatum, ona nie chce się rozstać z obecnym chłopakiem. Pisze mi co chwilę, że mnie kocha. Ja póki co jestem twardy i odpowiadam, że skoro wybrała go to z nami koniec. Ale już strasznie za nią tęsknię i czuję, że zaraz ulegnę. A jutro z konieczności musimy się spotkać. Boję się, że kiedy ją zobaczę, cała złość i stanowczość mi przejdą Co robić?
  14. Widziałem tego chłopaka. On istnieje. Nie znam jednak ani jego, ani jej rodziców. A co jeśli rzeczywiście rodzice by ją wyrzucili? Mówiłem jej, że moglibyśmy razem zamieszkać, że pomógłbym jej, że wszystko ułoży się wspaniale, ale odpowiedziała "to nie jest takie proste". Kiedyś temat rozmowy zszedł na przyszłość. Powiedziała, że chciałaby wyprowadzić się od rodziców. Zapytałem, czy wtedy chciałaby się spotykać z obecnym chłopakiem, odpowiedziała, że nie wie. Ona zna moich rodziców, przedstawiłem ją, bo myślałem, że to da jej do zrozumienia, że traktuję ją bardzo poważnie. Moi rodzice obiecali nam pomóc, mimo że nie wiedzą o podwójnym związku... Polubili ją i życzą nam dobrze. Często prowokuję poważną rozmowę, ale zawsze słyszę "poczekajmy, może wszystko samo się ułoży". Nie chcę, żeby samo się układało, życie jest jedno i krótkie, chcę być szczęśliwy tu i teraz, nie chcę czekać... Najgorsze jest to, że jej przyjaciółka uznała mnie za psychola z powodu tego smsa na 1. kwietnia. Podobno rozmawiały przez telefon i K. czytała moje smsy na głos, na ich podstawie stwierdziła, że mogę być niebezpieczny... Owszem, często się focham i gniewam, nie mówię dlaczego, bo sam nie rozumiem, co się dzieje. Jeśli uda mi się zapomnieć o rywalu, to jest idealnie. Ale kiedy o nim sobie przypominam, to krew mnie zalewa. Dzisiaj rozmawialiśmy przez telefon, byłem wesoły, ale wspomniała "ktoś zostawił nadgryzione ciastko w kuchni, zjem, trudno, jego strata" wtedy pomyślałem, że to ten facet jadł i mi się przykro zrobiło. Nie powiedziałem jej o tym. Czy w ogóle ma sens o tym mówić? Takie drobiazgi często wpływają na moje samopoczucie.
  15. Ta dziewczyna skończyła studia. Nie rozumiem, dlaczego nie chce znaleźć pracy. A co jeśli faktycznie nie może zakończyć tamtego związku? Mówiła, że rodzice ją kiedyś poinformowali, że jak zerwie z chłopakiem, to nie będzie mogła z nimi mieszkać, bo przez tyle lat inwestowali w jej chłopaka i to nie może pójść na marne. Jak to znoszę? Ledwo. Jestem na granicy rozpaczy. Stałem się przewrażliwiony i podejrzliwy, a nigdy taki nie byłem. Wiem, że przed spotkaniem mnie uprawiała seks z chłopakiem, ale podobno od 10 miesięcy tego nie robią (wcześniej ona to inicjowała, bo "on nie ma potrzeb seksualnych"). Nie mogę w to uwierzyć. Tak bardzo dba, żeby się o mnie nie dowiedział, więc jakby nagle przestała to robić z nim, zorientowałby się szybko... Dlaczego myśl, że mogę się z nią rozstać tak bardzo boli? Przez jakiś czas jest OK, rozsądnie sobie to tłumaczę, ale zawsze w pewnej chwili ogarnia mnie panika i chcę ją, myślę, że miłość wymaga poświęceń, że teraz przetrwam, co najgorsze, a kiedyś będzie wspaniale.
  16. Witam. Moja historia jest zwariowana, ale zapewniam, że prawdziwa. Od trzech lat gram zawodowo w pokera, zarabiam wystarczająco dużo, żeby się utrzymać. Poznałem 10 miesięcy temu pewną kobietę. Nie byłem w związku dość długo, bo 2-3 lata, nie układało mi się życie osobiste, byłem z pewnością desperatem. Poznałem ją, chciała się ze mną spotykać, myślałem, że będzie cudownie. Po tygodniu lub dwóch wyznała mi, że jest w związku od 5-6 lat i ten chłopak na dodatek mieszka z nią i z jej rodzicami. Opowiedziała mi, że źle ją traktuje, że nie poświęca jej czasu, nie jest dla niej kochany, nie robi nic. Śpią w jednym łóżku, ale podobno ona pod kocem, a on pod kołdrą i nie uprawiają seksu. Dziewczyna od początku wydawała się specyficzna: opowiadała otwarcie o seksie, opróżniała pęcherz w krzakach (na pierwszym spotkaniu), wydaje mi się, że ma zaniżony próg wstydu. Kiedy wyznała mi, jak jej źle z jej chłopakiem, zadziałało to na mnie niemal jak magnes. Poczułem, że oto ja jestem tym, który musi ją uratować. Z czasem się w niej zakochałem. Spotykamy się tak już dość długo. Ona nie może rozstać się z chłopakiem. Jeśli to zrobi, rodzice wyrzucą ją z domu, bo za dużo zainwestowali w obecnego chłopaka, czasami mówi, że jest z nim z przyzwyczajenia i trudno jest się jej rozstać z nim po tylu latach, innym razem mówi, że sama nie wie, co czuje. Rodzice jej są dziwni. Ojciec zboczony i obleśny. W życiu o takim prymitywie nie słyszałem. Ma teksty jak np. "podrap mnie pod dupą, bo matka mnie wykorzysta seksualnie” (powiedział tak do córki). Po co tu piszę? Otóż dziewczyna zarzuca mi, że coś jest ze mną nie tak. Boję się, że może mieć rację. Dziwnie się zachowuję. Mówiłem jej wiele razy, że obecna sytuacja jest dla mnie ciężka i nie odpowiada mi, nie zgadzam się, żeby z nim była. Ona odpowiada, że nie tylko mnie jest ciężko. Często się na nią focham i irytuje mnie. Na przykład jechaliśmy autobusem i przypomniałem sobie o jej chłopaku, byłem zły. Nie powiedziałem jej tego wprost, ale czuła, że coś jest nie tak. Stałem się też przewrażliwiony. Dzisiaj umówiliśmy się na 16 u mnie, jednak ona nie przyszła. Była w garażu, na początku pisaliśmy i dzwoniliśmy, ale potem przyszedł jej ojciec i przestała pisać i dzwonić. Nie zapytałem, ale wydaje mi się, że jej chłopak też tam był. Poczułem zazdrość, gniew i złość. Ona uważa, że moje uczucia są nienormalne i że powinienem iść do psychologa. Często wieczorem, kiedy się żegnamy i życzymy miłych snów, ja zaczynam myśleć i wyobrażać sobie, że dziewczyna kładzie się obok innego faceta. Nieważne, że nie uprawiają seksu. Sam fakt, że ktoś inny rości sobie prawo do niej powoduje u mnie złość a potem depresję. Dziewczyna nie mówi mi o czym rozmawiają. Podobno robią to bardzo rzadko. On pracuje od rana do popołudnia, a ona praktycznie cały dzień jest poza domem. Niewiele mówi o nim, praktycznie wcale. Na początku znajomości to robiła. Na przykład opowiadała jak wyglądał ich seks, opowiadała, że na pobudkę robiła mu loda, a on się od niej odsuwał i zapytała, co ja bym zrobił... Poczułem się... dziwnie. Ta dziewczyna - nazywajmy ją K. - jest naprawdę śliczna i urocza. Ale zajmuje się czymś nietypowym. Chodzi od 21 do 1-2 w nocy i zbiera puszki, butelki i makulaturę. Sypia do 12-14, chyba że mama jest w domu, to wstaje wcześniej z konieczności. To jest jej sposób na życie. Nie wiem dlaczego to wybrała. Ona mówi, że to lubi, że może wyjść z domu i mieć spokój. W dzień roznosi butelki po sklepach. Puszki i makulaturę wozi na skład złomu. Pomagam jej to wieźć. Namawiałem ją na znalezienie innej pracy, która pozwoliłaby jej wyprowadzić się od starych i chłopaka, ale ona zwleka, żadna praca nie jest dla niej. Boi się, że sobie nie poradzi itd. Obecna praca zajmuje jej dużo czasu. Siedem dni w tygodniu. Tak dla towarzystwa spotykamy się rzadko (ostatnio 3 tygodnie temu). Tak to tylko idę z nią na złom, chodzę z nią jak wyprowadza psa i pomagam w garażu. Widujemy się często, ale mam wrażenie, że cały czas tak, by jej było lepiej. Bardzo często nie dotrzymuje słowa i zapomina, że mi coś powiedziała lub obiecała, spóźnia się zawsze, nawet wtedy, gdy poprosiła mnie wcześniej o pomoc. Cholernie mnie to wkurza, ona o tym wie, a mimo to nie zmienia się. Ma do mnie żal, że ja mam pretensje ciągle. Pisze do mnie, że męczę ją, bo za dużo wymagam. Ale czego ja wymagam? Skoro mówi, że kocha to niech traktuje mnie jak ukochaną osobę. Ale ona co chwile prosi mnie o przysługi, co drugi dzień noszę jej ciężkie siatki, kiedy ma jakiś problem dzwoni właśnie do mnie. Nie mam nic przeciwko, mógłbym to robić z przyjemnością, ale w związku obie strony powinny się wspierać, prawda? Przychodzi do mnie na seks. Nie ma romantyzmu, którego tak bardzo pragnę. Pisze mi po prostu, że ma ogromną ochotę na seks i chce, żebym ją „porządnie wyruchał”, co też czynię zawsze, kiedy ma ochotę. Ale kiedy ja mam ochotę, ona odpowiada, że nie ma czasu albo że ja mam większe potrzeby niż ona i ją to przeraża. Nawet przed spotkaniem na seks pisze lub mówi, że ma tylko godzinę lub dwie i musi spadać. Myślę, że naprawdę nie ma czasu, bo dzwoni do mnie bez przerwy i gadamy czy piszemy, więc to nie jest tak, że zmyśla. Ale nie jest zdolna z niczego zrezygnować dla mnie. Byliśmy umówieni, ale spotkała koleżankę, która chciała kupić okulary od niej i napisała mi, że nie możemy się spotkać, bo koleżanka przychodzi. Wyprowadza psa za pieniądze znajomej. Popołudniu przeważnie nie mogę z nią iść, bo jej chłopak chce. Rozumiecie? Czuję się upokorzony, coś we mnie, może duma, strasznie boli. Mam ochotę przyjść i skonfrontować się, powiedzieć, co myślę i czuję im oboje. Zawsze muszę się ukrywać, zawsze jestem na drugim miejscu po tym facecie. To boli i czuję się urażony. Dla niej to nienormalne uczucia i takie sytuacje doprowadzają do kłótni między nami, więc przestała mi mówić, kiedy spędza czas z nim. Oczekuje ode mnie, że ja zrozumiem i zachowam się obojętnie. Nie wiem, ale tak nie potrafię. Może moja natura jest inna. Nie potrafię jej zostawić .Nawet myśl o tym boli, choć tak naprawdę nic mi nie daje związek z nią. Nie czuję bezpieczeństwa. Ciągle zastanawiam się, czy nie ożenią się, czy nie dotyka jej, nie całuje… Ona mówi, że wcale tego nie robią. Ale w takim razie jaki sens ma ten związek? A ja mam poważne plany, chciałbym mieć rodzinę, chcę związać się z nią na stałe, zarobić na mieszkanie i żyć szczęśliwie. K. nie pragnie się przytulać ani całować. Niemal zawsze to ja proszę o to i często spotykam się z chłodem i tekstami „nie mam czasu, ktoś zobaczy”. Pierwszego kwietnia zrobiłem jej żart. Wysłałem jej smsa, w którym opisałem, że niby rozmawiałem z jej chłopakiem, wyznałem mu wszystko itd. Ona uwierzyła i zerwaliśmy na jeden dzień. Teraz jej przyjaciółka twierdzi, że jestem psychiczny i mogę nawet oblać K. kwasem. Poleciła jej, żeby zerwała ze mną kontakt. A ja wysłałem tego smsa, żeby wykorzystać okazję (1. Kwietnia) i sprawdzić, jak zareaguje gdybym coś takiego zrobił, bo naprawdę chciałem to zrobić. W odpowiedzi napisała, że „to nie to i możemy się kumplować, ale nic poza tym”. Czuję się jak w pułapce. Z jednej strony jestem nieszczęśliwy, nie czuję się kochany, nie czuję się bezpiecznie, nie mam z kim spędzać wieczorów, nie mam z kim chodzić nad leśny strumyk i przytulać się w blasku zachodzącego słońca… Z drugiej strasznie boję się, że nikt mnie już nie zechce, jestem do niczego, że nikt nie może mnie kochać. Mam bardzo niską samoocenę i kompleksy. Mam nadzieję, że to wszystko się jeszcze zmieni, że zacznie okazywać mi miłość i wybierze mnie, ale… 10 miesięcy to sporo. Czasami jest mi tak cholernie przykro i smutno, kiedy zapada noc, a ja wiem, że jest z nim, że myślę, iż wolałbym skończyć ze sobą i nie czuć już nic. Nie wiem, co mam począć. Czuję się związany z nią (bo przecież ją kocham) i nie próbuję poznać nikogo innego. Nie chcę jej stracić, bo kocham ją. Ale też nie chcę cierpieć, bo jestem młody (26 lat ona 28 lat), szkoda czasu na smutek. Nie radzę sobie z tym, co czuję. Co mam zrobić? Czy ze mną jest coś nie tak? Dać jej ultimatum?
×