Dodam jeszcze, że żona moja nigdy nie podejmuje żadnych decyzji.
W jakimkolwiek temacie, najbardziej błachym.
Nie i już. Nie miałaby kogo później krytykować. Ogólnie w każdej sprawie musi mieć pod ręką winnego, czyli mnie. Jest przy tym agresywna.
Np. Scenka:
Odkładam kubek z herbatą na stół. Wychlapie mi się parę kropel.
Jak K... Kładziesz niedołęgo. Poj... Bierz to i sp... Z tym kubkiem.
Sytuacja odwrotna. Ona odkłada i wychlapie.
Co się K... Patrzysz jełopie. Gapisz mi się na ręce, aż mi się trzęsą. Przez Ciebie rozlałam. Mam Cię dość poje...
No właśnie.
Jak nasz synek zasypia, a ja zaszeleszczę choćby czymkolwiek, to mnie opieprza.
Jak ja jej powiem : tylko wyjdź cicho, bo właśnie zasypia, to moja żona wraca, jeb... Drzwiami, pierdyknie jeszcze czymś, rzuci o ziemię np. Widelcem i wychodzi.
Totalna złośliwość.
Wszystko robi kiedy chce, a ja , kiedy ona chce.
Jak mi powie, abym w tym momencie poszedł się myć i spać, to tak ma być.
Jak ja najdelikatniej na świecie poproszę, aby to ona poszła pierwsza się umyć, to usłyszę parę obelg, następnie wyłączy telewizor, rzuci pilotami aby narobić huku, trzaśnie drzwiami i afera na całego.
I płacze, że nierozumiana, że ona ma prawo, że ma życie do dupy.
-- 04 kwi 2015, 22:22 --
Nie pracuje odkąd się znamy.
Wcześniej miała kilka razy ataki agresji, tak, że wzywałem Policję.
Generalnie jest "hormoniasta" .
W ciąży była jako tako spokojna.
Ale kilka dni przed porodem miałem do załatwienia mnóstwo spraw.
Oczywiście wszystko z wywieszonym jęzorem.
Zakupy, bank, poczta, apteka i jaknajszybciej do domu.
No i wjechałem na skrzyżowaniu w tył gościowi.
Nic wielkiego się nie stało. Pęknięty zderzak.
Bałem się wrócić do domu.
Po powrocie, jak powiedziałem co się stało, to szkło fruwało, zakupy porozwalane a ja dostałem w twarz.