Witam wszystkich :) Jestem Rose i od października zmagam się z poważnymi chorobami, które wydawało mi się na początku że są własnie nerwicą, jednak teraz już sama nie wiem.. Otóż moja historia wygląda następująco:
Od października zamieszkałam w większym mieście - STUDIA. W mieszkaniu, które wynajmuję była stara, zepsuta kuchenka, która przy gotowaniu zepsuła się. Korek został w mojej dłoni a gaz ulatniał się... Na pogotowie gazowe czekałam ok. 40 min. Przyjechali, opieprzyli i na koniec rzucili jeszcze że jakieś 10 min i wysadziłabym blok. Strasznie się tym przejęłam. To co teraz napiszę będzie ważne: Byłam świeżo po kąpieli, z mokrą głową, w szlafroku i musiałam wietrzyć mieszkanie, więc siedziałam tak w przeciągu ponad godzinę (w szoku nie zakryłam niczym głowy ani nic). Dzień po tej akcji zachorowałam na zapalenie oskrzeli. Wydawało się normalne - w końcu ten przeciąg i mokra głowa, prawda? Ale to było dziwne zapalenie oskrzeli. Miało wszystkie te objawy jakie ma ta choroba: gorączka, okropny kaszel, katar itp ale także zawroty głowy, kołatanie serca, duszności, rozmazany obraz przed oczyma, nogi jak z waty. Po prostu uczucie jakbym umierała. Takie ataki tych objawów związanych z sercem i dusznościami miałam tak co ok. 2 godziny dziennie i przechodziło. Najgorsze uczucie w moim życiu... Gdy już wyzdrowiałam (skończyła się gorączka, kaszel) to tamte objawy zostały ze mną, aż do dziś. Nie mogę normalnie funkcjonować. Atak łapie wszędzie - czy to na uczelni, czy to w sklepie, a nawet w kościele. Mam wrażenie że umrę. Najgorsze są duszności, które teraz już utrzymują się u mnie stale. Byłam z tym u psychiatry bo byłam pewna że to właśnie nerwica. Jednak diagnoza była inna: delikatne napady lęków, ale żadnej nerwicy na pewno nie mam. Zwróciłam się więc z moim problemem do dobrego lekarza w mieście, w którym teraz się uczę. Jest to lekarz rodzinny ale zachwalany przez wszystkich dosłownie. On stwierdził że moje duszności pochodzą od alergii. Tyle, że ja kiedyś tylko miałam alergię na kurz drzewny. A tak to nic. Zapisałam się do alergologa. 15 kwietnia będę miała testy. Pomyślałam też że może nowe łóżko, które mam tu od października (robione przez stolarza, pomalowane samą farbą bez lakieru) może być tym moim alergenem, więc śpię teraz na kanapie. Dostałam także silne leki sterydowe na alergię. Nie powiem - jest lepiej. Duszności sa mniejsze, jednak ciągle są. Ale teraz trwają krócej (już za 3-4 razem łapię oddech. wcześniej potrafiłam go łapać dopiero za 20-30 razem! raz nawet w panice zadzwoniłam po karetkę, która i tak nie przyjechała...). Nie wiem co o tym myśleć. Mam nadzieję szczerze, że to rzeczywiście alergia, bo to łatwiej wyleczyć. Ale nie wiem czy przez te pół roku odkąd szukam i szukam przyczyn nie nabawiłam się tak czy siak tej nerwicy.. Bo np. zawroty głowy czy kołatanie serca to nie objawy alergii, a one również mi towarzyszą w dalszym ciągu. Jedyny plus, że to wszystko troche się zmniejszyło, a ja już nie zawalam tak bardzo uczelni (chodzę na wszystkie praktycznie zajęcia, co wcześniej było rzadkością..). Jednak zanim pójdę na jakąś imprezę (tak jak za czasów liceum - byłam zawsze mega rozrywkowa, szalona, uwielbiałam być w centrum uwagi) minie chyba dużo czasu... Raz poszłam do klubu, chciałam zrobić na przekór tej chorobie i w końcu się zabawić. Prawie cała imprezę spędziłam w łazience, biegając tam co chwilę by odpocząć i złapać oddech, bo dusiłam się na parkiecie...
Na prawdę mam dość tej choroby, nie wiem jak Wy.. co w ogóle o tym myślicie? Prosze o szczere opinie. Starałam się Wam opisać cały ten okres jak najlepiej.
Pozdrawiam i trzymam za Was wszystkich mocno kciuki! <3