Skocz do zawartości
Nerwica.com

SrebrnaSowa

Użytkownik
  • Postów

    3 000
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez SrebrnaSowa

  1. " Kruk " - niby pomysł ciekawy , muzyka zmysłowo dobrana , a jednak jakieś niedopracowanie. Aktorzy odegrali dobrze swe role , jednak wydaje mi sie że w przypadku tego filmu - mniej znaczyło by lepiej.

     

    "Pręgi " smutna i katastrofalna podróż w głąb psychiki dziecka , śladami wspomnień. Co do fabuły - szału nie ma - ale też nie było tragedii .

  2. Traktujemy często ludzi jak samych siebie. Jeśli siebie nie lubimy - i okłamujemy się że tak nie jest - to i ludzi nie polubimy.

    Oczywiście są ewenementy których często po prostu nie da się lubić . Ale i tak nie darzy się ich nienawiścią czy wstrętem , nie dajemy im nad sobą zapanować , są bo są i pewnie będą , ale nie są w stanie nam jakkolwiek zaszkodzić - bo znamy swoją wartość i swoje miejsce we wszechświecie , jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni z życia.

     

    Mniej więcej chyba tak to wygląda z mojego punktu widzenia.

  3. " Źródło " kurczę piękny film. Rozpłynęłam się tam w głównej bohaterce i w widokach - ta gwiazda, kosmos ... achh aż mi się tak melancholijnie zrobiło .

    Fabuła superowa , oryginalna .

     

    " Człowiek z Ziemi " dla mnie dobry film na Prima Aprilis. Totalnie do mnie nie trafił. A końcowa scena wydała mi się żenującą przesadą .

  4. Chojrakowa aha ;) Konie są SupeR :D Ostatnio pod kilka miesięcy temu w okolicach Spodka w Katowicach, chwilkę pogłaskałem Konia i właśnie przypomniałem sobie, że miałem go odwiedzić w Katowice-Janów :D

     

    Naemo Luzik Kobieto, zjedz pączka :P Nie obraziłem się ;)

    No patrz, nie wiedziałem że grasz w piłkę nożna :D pewnie w Legii trenujesz :mrgreen::P

     

     

     

    O Padoku pewnie mówisz, tam jest też terapia dla dzieci niepełnosprawnych , a konie mają tam fatalne warunki . Przynajmniej dla mnie...

  5. Ciągłe napięcie to dobry trop. Sądzę że może zostało ono zapoczątkowane w dzieciństwie - nie wnikając juz w szczegóły , napięcie w domu w którym dorastaliśmy ,tak sie mocno przytuliło, że ciężko się wyrwać.

    Szczerze ? Można być do tego na tyle przyzwyczajonym że może zakrawać na uzależnienie. Napięcia - do którego samemu się dąży, samemu się tworzy .

     

    Ja np od jakiegoś roku zauważam u siebie objawy napięcia - ciągle zaciśnięte zęby ( jakby podświadomie - i czuje się je dopiero gdy bolą , znaczy się pracuje nad tym, także teraz szybciej rozluzniam szczęki) , to że momentami wstrzymuje oddech - zauważalne dopiero przy zawrotach głowy , zbyt mocny nacisk dłoni - np trzymając kubek ( bielejące kostki ) .

     

    Wiem że bardzo duży wkład ma tutaj - sytuacja życiowa, stan relacji z bliskimi i obecny stan nas samych - na te czynniki mamy wpływ. Możemy je zmienić ,poprawić , przepracować.

     

    Później zostaje to cięższe , uzależnienie od napięcia. Ostatnio słuchałam e-booka w którym usłyszałam o swoistym szkielecie uzależnienia . Pozwólcie że o tym opowiem ( choć pewnie jest to gdzieś na tym forum ).

     

    Uzależnienie - Nałóg

    Pojawia sie myśl którą możemy nazwać wyzwalaczem , ona prowadzi do uzalezniajacego zachowania które nazwijmy nawykiem ( ładniej niż nałóg) , a on znów przynosi nam oczekiwany efekt do którego dążyliśmy - do Nagrody.

     

    Myk polega na dwóch sprawach .

    Wyzwalacz oraz Nagroda - są połączone , i niezmienne. Może się wydawać że myśl która się pojawiła wymaga od nas nagrody , czy też dzięki tej myśli nasz organizm / umysł domaga się Nagrody.

    Tymczasem pod Dwoma tymi określeniami mamy coś ukrytego ! I nazwijmy je Pragnieniem . Bo to właśnie ono , jest pierwotne i prawdziwe , w sensie takim że na pierwszy rzut oka wydaje się że mamy nałóg dla Nagrody , okazuje się jednak że uzależnienie wynika z pragnienia a nagroda jest sposobem na jego osiągnięcie . To juz rzuca całkiem nowe światło - bo gdy głęboko sie w sobie pogrzebie ,zobaczy co tak na prawdę jest " pragnieniem " to pozwoli to zmienić podejście do samego uzależnienia.

    Niestety wyzwalacz oraz Nagroda ponoć rzadko sie zmieniają - bo po prostu to nałóg ,tak samo jak alkoholik juz zawsze zostanie alkoholikiem - czyli dosłownie zawsze mechanizm nałogu będzie w nim.

     

    Teraz myk numer 2 , idzie podmienić sam nawyk , jeden na innych. Jakich mniej destrukcyjny. I sądzę że Odkrycie tego co kryje sie pod " pragnieniem" staje sie kluczem i niezłą lupą by tego dokonać...

     

    Kiedy mam ciężką sytuacje ,wyzwalaczem jest myśl " o matko to za wiele " , nałogiem destrukcyjne zachowanie , nagrodą uczucie fałszywej błogości - obniżenie temperatury emocji.

    A ukryte pod tym pragnienie - to radzenie sobie z własnymi emocjami , szeroko pojmowana zaradność , wewnętrzny spokój.

    Ostatnio staram się podmienic nawyk , jest to cholernie ciężkie , ale wykonalne..

     

    Tyle że czuję że sam korzeń wyzwalacza - który ewidentnie siedzi w dzieciństwie... Niestety trzeba będzie przerobić pod okiem drugiej obiektywnie pojętnej osoby...

     

    To tyle z moich obserwacji... :roll:

  6. Łał ! Trochę mnie korci żeby odnieść się do Twoich pytań , ale może sobie nie będziesz tego życzył :P

     

    moje pytania do Boga :

    Czy droga którą kroczę to ta droga którą powinnam kroczyć ?

    Zaopiekujesz się mną na tej drodze i przy jej końcu ?

    Czy pozwolisz mi na kolejny level ?

     

     

    Najgorsze dla Ciebie kłamstwo na świecie brzmiałoby .... ?

  7. Cały czas szukam . Póki co teraz skłaniam wzrok ku Protestanckiemu spojrzeniu Kościoła Chrześcijan Ewangelicznych. Dotąd byłam katoliczką - ale coraz gorzej czułam się w tej religii, przytłaczające nauki i kazania i cała ta otoczka. I chyba najważniejsze- nagle religia stała się dużo ważniejsza od samej wiary.

    A przecież to nie tak powinno być .... Mam w miarę otwarty umysł, ale jednocześnie chcę w coś wierzyć . I będę tego szukać - choćbym miała uwierzyć dopiero w ostatnich sekundach tego ( :mrgreen: ) życia .

     

    A jakie między innymi pytania Cię dręczą ? ( ciekawy temat )

  8. Ciężko . Np boję się kiedy moje myśli brną w stronę śmierci. Czasem się zdarza. Nie boję się samego umierania . Boję się właśnie że przestanę całkiem istnieć , że te wszystkie barwne teorie o kolejnych żywotach , innych światach , czy chociażby Niebie mogą okazać się nie prawdą .

    To straszne , gdy uważa się Wszechświat za cud, musieć się pogodzić że pojawiło się w nim tylko raz, tylko na góra 80 lat ( daj Panie Boże ) .

    Ale z drugiej strony ... gdy mam głęboką refleksje właśnie nad tym " życiem po życiu " czy też " istnieniu po istnieniu " i dochodzę do wniosku że jednak musi coś być po tak zwanej drugiej stronie, nie idę w kierunku ślepej uliczki, wzniosę się na następny level... to wtedy cała reszta " przemijalności " TEGO istnienia przestaje się tak liczyć i dołować . Biorę to trochę jak ślady stóp na piasku, pozostawiłam po sobie ślad na drodze którą szłam, ale przychodzi fala i zmywa te ślady . Taka kolej rzeczy. A to co mi pozostało w głowie jest moje, jeśli będę pielęgnować w sobie, jeśli na starość nie dostanę jakiejś sklerozy czy zaniku pamięci... to moim pozostanie :)

     

    A Ty jak podchodzisz do Śmierci i ewentualnego życia po życiu?

×