Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ryuuk

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ryuuk

  1. Chyba dobry dzień - postanowiłam, że zamiast się głodzić jak przez ostatnie półtora tygodnia, postaram się jeść zdrowo, a kiedy wygoi mi się tatuaż, wrócę do ćwiczeń, żeby zrzucić centymetry, które nabrałam przez ostatni miesiąc. Mniej przyjemne jest to, że pokłóciłam się z chłopakiem, a jutrzejszy dzień spędzam w domu, bo nikt nie ma dla mnie czasu. Zakładam, że będzie tak do wtorku. Super.
  2. Zaczynam się denerwować sesją. Jak co pół roku zamierzam nakupować sobie papierosów i tabletek uspokajających, jakoś to pójdzie. Przed chwilą, po kilku miesiącach "abstynencji", znów zaczęłam się samookaleczać. Świetnie.
  3. Ja półtora tygodnia temu zrobiłam drugi tatuaż.... Jejku, już chcę kolejny, to strasznie uzależniające! :)
  4. Fatalny dzień. Od rana chodzę głodna, miałam coś zjeść po powrocie z uczelni, ale tego nie zrobiłam, bo nie dość, że jestem wkurzona, bo prawdopodobnie będę musiała się u kogoś zadłużyć, żeby zrobić tatuaż (trochę mi brakuje, a termin mam na przyszły tydzień), to okazało się, że zdechła jedna z moich myszy. I jeszcze mnie boli głowa. Niech ten dzień się skończy.
  5. A wiesz, że z przyjaciółmi łatwiej takie rzeczy przetrwać? Ja też miałam wątpliwości, ale w efekcie wiem, że bez nich nie dałabym rady. Zastanów się nad tym. I walcz o siebie. Domyślam się, że byłoby łatwiej. Wezmę to pod uwagę
  6. Myślę, że nie mogłabym otrzymać większej pomocy. Wiem, że on często nie rozumie tego, co robię i co czuję w związku z postrzeganiem samej siebie, ale zawsze jest dla mnie oparciem.
  7. @appleblossom niby tak, ale nie chcę ich w to wciągać. Wystarczy, że jedna osoba - mój chłopak - wie i cierpi z tego powodu.
  8. @Maladie, nie wydaje mi się, żeby znajomi wiedzieli (wnioskuję po reakcji tej jednej przyjaciółki), ale może masz rację, że nic się nie stanie. Mój chłopak też mnie przekonuje, że to przecież najbliższe mi osoby, więc zrozumieją. Do lekarza pójdę, na pewno, mam o czym z nim rozmawiać, oj mam....
  9. Jejku, dzięki za wszystkie odpowiedzi :) Niestety, jeszcze nie zdecydowałam się na wizytę, aczkolwiek znalazłam już przychodnię - nie zachęca mnie tylko fakt, że w grę wchodzą tylko wizyty na nfz, boję się, że terminy będą co kilka tygodni, a to trochę mało. Ostatnio miałam pogorszenie nastroju, bo trafiłam na Youtube na dokument o anoreksji i jakoś tak emocjonalnie do tego podeszłam, że wygadałam się ze swojego stanu na konwersacji na Facebooku, na której rozmawiam z najbliższymi przyjaciółmi. Na razie tylko jedna przyjaciółka to przeczytała, a ja boję się, co będzie, jak pozostali to zobaczą... Nie chcę wyjść na słabą.
  10. Cześć! Piszę ten post częściowo, żeby się wyżalić... a może ktoś ma podobnie? W dużym skrócie: od zawsze byłam za chuda, aktualnie przy wzroście 170cm ważę ok. 52kg. Do studiów nie robiłam tego specjalnie, po prostu nigdy nie udawało mi się przytyć. Zawsze postrzegałam siebie za szczupłą, do liceum - wtedy pojawiły się pierwsze myśli pt "chyba mam nogi nieproporcjonalne do reszty ciała". Nie wiem, skąd ta myśl, nikt nigdy nie dał mi do zrozumienia, żebym wyglądała niewymiarowo. Ale wtedy to pozostało tylko myślą. Do czasu. Z racji porzucenia pierwszego kierunku studiów miałam dość dużo czasu dla siebie, postanowiłam coś ze sobą zrobić. Coś, czyli dieta, ćwiczenia, cotygodniowe mierzenie, obserwowanie zmian, poszukiwanie sposobów na jeszcze bardziej efektywne zrzucanie centymetrów.... Nie zauważyłam momentu, w którym to wymknęło się spod kontroli. Obsesyjne liczenie kalorii, redukcja, głodówki. Jednak jest w tym coś dziwnego. Potrafię funkcjonować jak anorektyczka przez kilka tygodni, a potem zaczynam z tym walczyć, najczęściej po wielu rozmowach z moim chłopakiem (spędzamy ze sobą dość dużo czasu, przed nim jedynym nie jestem w stanie ukryć, że jem mało lub że w ogóle tego nie robię). Potem mam kilka tygodni/miesięcy spokoju (np. ostatni mój "epizod" był na przełomie grudnia i stycznia), racjonalnych ćwiczeń i diety, żeby znowu stracić kontrolę. Nie chcę skorzystać z pomocy specjalisty, bo, po pierwsze, boję się, że nikt nie potraktuje mnie poważnie ("anorektyczka", która schudła najwięcej do 46 kilogramów... to nie brzmi poważnie), a po drugie, nie wiem tak naprawdę, czy to wymaga leczenia. Bo skoro za każdym razem jakoś z tego wychodzę, to czy to naprawdę są zaburzenia? Z góry dzięki za każdą odpowiedź
  11. Ryuuk

    Cześć

    Cześć wszystkim! Mam prawie 22 lata, mieszkam w Trójmieście. Jestem niezdiagnozowana, mam jakiś lęk przed pójściem do specjalisty i otworzeniem się przed nim, nawet przyjaciele nie wiedzą, ile rzeczy jest ze mną nie tak. Podejrzewam u siebie zaburzenia odżywiania, dysmorfofobię, a na pewno mam problem z samookaleczaniem. Chciałabym móc mieć z kim porozmawiać na dręczące mnie tematy, bo nie mam na kogo liczyć w tej sprawie.
×