Radośc życia to chyba za słabe słowo? Przestałem palic maichuana po 7 latach. Na kilka miesięcy odciołem się od świata siedząc w domu przed kompem(na gg najwięcej z nią rozmawiałem) i słuchając różnych gatunków muzyki. W pewnym momęcie zoriętowałem się ze nie potrafię jej słuchac i postanowiłem to zmienic... Wynik tego wszystkiego jest taki, ze w szkole nawet nauczyciele miedzy wierszami w czasie lekcji opowiadają temat wplatając jakieś swoje opinie, obserwacje odnośnie tej sytuacji. Nie chce przez to powiedziec, ze zdaża się to często ale było już kilka takich zajśc i nie wydaje mi się, ze bym wyolbrzymiał. To nie jest przyjemne w ich oczach stres jest mobilizujący a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie potrafię już tak jak kiedyś nawiazac rozmowy. I martwię się, że może mi to tak zostac. Zorietowałem się za późno w jakim kierunku dążę a teraz pozostaje mi jakoś przetrwac te 3 miesiące prowadzac życie w cieniu przeszłości. Nie jest mi lekko czasami zbiera mi się na łzy. Jestem jak atrakcja turystyczna. Sporo ludzie ze szkoły o tym wie i spotykam się z rozmowami w mojej obecności na mój temat kiedy opowiadają sobie jaki to jestem wykręt. Na początku roku siedziałem na lekcjach po prostu zatopiony w tym co do niej czuje. Wyłączony, pełen nadziei i planów. Ale potem wymknęło się to z pod kontroli stało się silniejsze. Nie wiem co mi jest?? Nie wiem do kąd mam się udac po pomoc?? Nie mogę liczyc na rodziców kiedy zaczynam temat zmieniają temat. Wszystko jest inaczej i boje się, ze będzie jeszcze gorzej. Proszę o pomoc ta sytuacja mnie przerasta.