Skocz do zawartości
Nerwica.com

szukająca

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez szukająca

  1. Tak, rozmawiałam z nim o tym wiele razy. Czasem wydaje się że mnie rozumie, uspokaja, że wszystko sie wyprostuje, że on przeciez chce miec wlasne zycie itp. Ale to czasami ma takie przebłyski zrozumienia. Częściej jest tak, że ma w głowie tylko to że mama jest potrzebująca ( choć z mojej perspektywy nie jest az tak jak to wyolbrzymia - ma 50 lat), samotna, chora itp... Mam wrażenie że był cały czas wychowywany w poczuciu oddania długu wdzięczności matce. Matka urasta do rangi guru, nigdy nie mówi o niej negatywnie, bądx że się myli, albo nie ma o tym czy o tamtym pojęcia. Traktuje ją jak wyrocznie a ona sama ma siebie za taką właśnie wyrocznie, która wie najlepiej co dla jej synka dobre. Ciągle mąci mu w głowie odnośnie pracy. Tego kim ma być w życiu i co osiągnąć, w związku z czym on ciągle szuka swojej ścieżki mając juz 30 lat... Widze że ona sam nie wie czego chce, jest wyczerpany tym że ciągle brak stabilizacji, pewności jutra. To wynik mącenia jego mamy, destabilizacji naszego związku i jego życia ale też oczywiście to że on na to pozwala to jest druga kwestia. Jego mama zachowuje sie jakbym ja nie istniała czyli nie interesuje jej to że ja nie chce takiego chaosu w zyciu, tych zmian które ona często proponuje i uskutecznia... mam wrażenie że destabilizuje nasze życie i czeka ąz sama zrezygnuje bo dla mnie to jest juz nie do wytrzymania. A on sie temu poddaje. Skończyły mi sie argumenty. Nie mam przewagi w tej walce... moja ostatnią deska ratunku jest to forum. Czy powinnam sie udac do psychologa? Czy wizyta we dwoje cos da w tym przypadku??
  2. Witam, Nie wiem czy mam prawdziwy problem czy jest on tylko w mojej głowie dlatego piszę o radę. Napisze jak to wygląda z mojej perspektywy ( subiektywnie). Moja teściowa uprzykrza mi życie. Przez jej zachowanie i to że mój partner na nie pozwala straciłam całą radość życia i entuzjazm, który kiedys miałam na myśl o planowaniu wspólnego życia. On jej jedynakiem, teściowa jest samotna, bezrobotna, nie ma znajomych, jest schorowana (problemy z kregoslupem). Mieszka w innym mieście niż my ale ze względu na to że chce być bliżej syna i nie chce być sama na starość, planuje przenieść się tam, gdzie my zdecydujemy osiąść na stałe. Ja bardzo sie tego boję. Już teraz są codzienne rozmowy z mama, ona za kazdym razem podkresla jaka jest chora i ze bedzie wymagala pomocy itp, nawet przy zakupach. Ma ogromny wplyw na mojego partnera, miesza mu w glowie i omawia KAZDA decyzje dotyczaca jej spraw z nim. On tez z nia wiele spraw konsultuje. Ja czuje sie troche wyautowana, na marginesie. Ona ma pieniadze. Ja nie. Jest osoba despotyczna, szantazuje mojego mezczyzne emocjonalnie (wedlug mnie), potrafi go obrazic bo cos robi nie po jej mysli, traktuje go jak dziecko, ktore sobie nie poradzi, kontroluje i musi wiedziec WSZYSTKO co on robi w zyciu, kazda wazniejsza decyzje.... Czesto zwraca sie do nas po matczynemu, per dzieci, traktuje po macoszemu, jakbysmy byli malymi dziecmi a mamy po 30 lat. Kiedy chce cos wiedziec, a nie dostaje informacji albo cos jest nie po jej mysli czesto sie denerwuje i obraza. Ja jestem na wykonczeniu psychicznym. nie mam radosci z zycia, boje sie o przyszlosc. On mowi ze to sie zmieni kiedy zamieszkamy blizej siebie, ze bedzie normalnie bo nie bedzie juz tak daleko i sie uspokoi. My ciagle sie o nia klocimy. O te czeste rozmowy itp. argument byl taki ze ona jest samotna i schorowana. potrzebuje rodziny. Ja jestem przerazona i zrezygnowana, zaczelam odbierac ja jako rywalke, wiem ze to chore ale tak czuje, jakby rywalizowala ze mna o czas, uwage swojego syna. sama kilka razy powiedziala (kiedy przegiela w swoim zachowaniu, wszela jakas panike) ze boi sie odrzucenia.... Co ja mam robic? Gdzie szukac pomocy? prosze o radę...pomozcie...
×