Mój dzisiejszy dzień.....
Zaczął się całkiem fajnie, wczoraj zaliczyłem przedmiot, dzisiaj kolejny, wpisy do indeksu trafiły wszystko na dobrej drodze do zakończenia tego semestru.
Wracam więc do domu ze zjazdu, i przed oczami nawalony ojciec się ukazuje ....Mam 25lat on jest alkoholikiem od jakichś 10-12lat (nie leczony, nie świadomy swojej choroby). Przez te wszystkie lata pokazywania że ja jestem nikim a on alfa i omega wielki biznesmen, wykształciła mi się taka reakcja: od razu stres mnie dopada, czuje się jak jakiś nimek, niedorajda życiowa.
Dziś jednak jej nie pozwoliłem przejąć nademną kontroli i gdy tylko usłyszałem że wyśmiewa i czepia się moich zarobków wpadłem w furię. Zacząłem krzyczeć, nawrzucałem mu od alkoholików, nie przebierałem w słowach. No i ręka już pokancerowana bo uderzyłem pięścią w ścianę ( pomaga mi to w uspokojeniu i odpuszczeniu)
Teraz siedzę roztrzęsiony, a łzy same lecą mi z oczu. I jeszcze zastanawiam się czy dobrze zrobiłem /paranoja