Skocz do zawartości
Nerwica.com

Paulina8102

Użytkownik
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Paulina8102

  1. Gdybym ja wtedy wiedziała, że mam nerwice prawdopodobnie zatrzymałabym to kilka etapów wcześniej I do takiego ataku by nie doszło. Ja w sumie samych ataków sie nie boje, boje się że to wcale nie nerwica tylko jakaś poważna choroba. Tej pewności że to nerwica mi brakuje. Nie da sie tego udokumentować jakimś konkretnym badaniem, a lekarzowi choć jest świetny cieżko mi zaufać.

  2. Pierwszy raz miałam, gdy nawet nie wiedziałam że mam nerwice. Mrowiło mnie całe ciało od rana, zbierało mnie na wymioty I dygotałam z zimna. Oczywiście cały czas sie nakręcając. Aż w końcu zaczeło drętwieć mi całe ciało, od stóp po ręce, dłonie mi powykręcało nie umiałam poruszyć sie nawet o milimetr. Potem nawet język zaczął drętwieć ale przyjechało pogotowie kazali oddychać mi w papierową torbę dali zastrzyk na uspokojenie I przeszło. Takim efektem kończy sie szybkie oddychanie przy takim standardowym ataku paniki. Moje dziecko przerażone wtedy ze strachu uciekło na klatke schodową a mąż dzwonił na pogotowie I prosił z łzami w oczach żeby sie pospieszyli wyglądało to przerażająco. Ale już nigdy potem mi się to nie powtórzyło :)

  3. Psychoterapia pomaga zmienić myślenie, a I samo wygadanie się komuś całkiem obcemu co rozumie I spojrzy na to z innej perspektywy powinno pomóc. Napewno nie zaszkodzi, myśle że warto spróbować. Ja jak czasem chce coś z siebie wyrzucić I wspomne o tym w domu to jest tylko " przestań już wymyślać" I zmiana tematu. Przestałam już o tym mówić. Tłumie w sobie do czasu aż wybuchne I efekt gotowy: atak paniki. Jeden miałam taki, że gdybym sama tego nie przeżyła w życiu bym nie uwierzyła że takoe coś może przydarzyć się ze stresu...

  4. Ja cały czas szukałam w internecie, ale szukałam do tej pory aż znalazłam najgorszą chorobę z możliwych. Byle grypa mnie nie interesowała, dziś nie wymyśliłam sobie żadnej choroby I to jest mój mały sukces. Wierze, że się z tego wylecze. Że to jest jakiś przejściowy stan.

    Einsamkeit, nowotwory to ja już też miałam wszystkie. Każdą chorobe o której usłysze od znajomych, w telewizji gdziekolwiek. Znam każdy centymetr swojego ciała .Staram sie zmieniac myślenie wcześniej gdy wyczułam powiększone węzły chłonne to było o Boże co mi jest, to napewno przerzuty. Dzisiaj staram sie myśleć że to pewnie od nie leczonych zębów i działa. Nie nakręcam sie i poprostu jakoś o tym zapominam :)

  5. Witaj, u mnie zaczeło się podobnie. Lekarze postawili mi złą diagnoze, a ja wiedziałam że coś jest nie tak. Od tamtej chwili straciłam do nich zaufanie I za kazdym razem kiedy mówią że wszystko wporządku ja myśle że coś przeoczyli. Nie pomaga mi też to, że jak wymusze jakieś badania na nich właściwie za każdym razem coś wykryją, drobnostke ale jednak. I znowu to poczucie że mnie lekceważą, a ja być może jestem ciężko chora. Rozumiem cię, współczuje I życze zdrowia. Teraz pomału rozumiem tą chorobę a męcze sie już z tym rok. Dziś staram się sobie tłumaczyć, że glowa boli mnie raczej z przemeczęnia a nie dlatego że mam tętniaka.

  6. Tak jak podejrzewałam, zapał znikł. Ale zaczełam wczoraj czytać dobrą książke pod tytułem "Oswoić lęk", są sposoby na radzenie sobie z nerwicą na które sama bym nie wpadła a wręcz robiłam odwrotnie. Także polecam całą wersje można ściągnąć na chomiku. Zobaczymy jak sprawdzi się w praktyce.

     

    -- 11 lut 2015, 10:34 --

     

    Tak jak podejrzewałam, zapał znikł. Ale zaczełam wczoraj czytać dobrą książke pod tytułem "Oswoić lęk", są sposoby na radzenie sobie z nerwicą na które sama bym nie wpadła a wręcz robiłam odwrotnie. Także polecam całą wersje można ściągnąć na chomiku. Zobaczymy jak sprawdzi się w praktyce.

  7. Paskudna jest ta choroba, I fakt że odbija sie na każdym członku rodziny. Dziś paskudztwo mi trochę odpuściło możliwe, że dlatego, że wygadałam się tutaj. Włączyłam się troche do rodzinnego życia. Może zmiana otoczenia I mąż przy boku wyjdą ci na dobre. Podstawą jest szybka nauka języka, bo taka nieporadność niestety też nasila lęki. Od jakiegoś czasu przestałam już wychodzić z domu, I zwykłe codzienne czynności mnie męczą. Dzisiaj mam zapał do zmian, ale wiem że jutro zaś mnie dopadnie I to wszystko minie.

  8. Jasne, że proponował I ja też jestem zdecydowana na rozpoczęcie takiej terapi. Natomiast na stałe mieszkam za granicą, a tu nie jest tak prosto dostać się na polskojęzyczną terapie.

     

    -- 10 lut 2015, 14:51 --

     

    Jasne, że proponował I ja też jestem zdecydowana na rozpoczęcie takiej terapi. Natomiast na stałe mieszkam za granicą, a tu nie jest tak prosto dostać się na polskojęzyczną terapie.

  9. U mnie też zaczęło się od tego. Z tym, że ja poszłam do lekarza i ekg wykazało znacznie wolną prace serca. Czułam kołatania, bałam się wziąć jakiegokolwiek leku, głównie tych na uspokojenie bo przecież to bardziej zwalnia prace serca. Ten etap już za mną, nie zaczęłam w porę chodzić do psychiatry i dziś czuję się o wiele gorzej. A z tym sercem chyba wszystko ok, prawdopodobnie taka już moja natura. Teraz jestem na etapie raka i tętniaka. Pozdrawiam i życzę zdrowia. A żebyś był spokojniejszy to na pewno nerwica, jakiś czas temu dokładnie tak bym opisała swoją sytuacje.

  10. Witam, jestem tu nowa mam 24 lata. Moja przygoda z nerwica zaczęła się dokładnie rok temu. Zabawne ze można przestać żyć, panicznie bojąc się te życie stracić. Nerwica zaczęła mi się po dość traumatycznym dla mnie przeżyciu kiedy niemal z winy lekarzy nie straciłam życia. Od tamtej chwili straciłam do nic zaufanie i do dziś jak mówią mi, ze jestem zdrowa to ja im po prostu nie wierze. Wstaje i czekam na wieczór bo gdy położę się spać to przestaje o tym myśleć. Lepszych dni mam nie wiele codziennie czuje się źle, a objawy bywają rożne i zwykle zmieniają się co kilka dni. Do stałych należą zaburzenia wzroku, uczucie jakbym zaraz miała zemdleć, problemy z oddychaniem. Dodam ze mam dwójkę dzieci, dziś mój synek kończy rok a ja zamiast świętować z nim urodziny, ubolewam nad tym ze przez cały ten rok zmagam się z tym przeklętym choróbskiem. Do tego smutno mi bo wiem ze tracę coś bezpowrotnie drugi raz nie będę miała szansy spędzić z moimi dziećmi tych dni, które już minęły. A, ja no cóż dobra matka nie jestem bo nie potrafię. Próbuje, staram się ale kiepsko mi to wychodzi. Cale szczęście ze mam wspaniałego męża, który ogromnie mi pomaga. Bez niego nie dałabym rady, do tego stopnia ze dostaje niemal ataków paniki jak wychodzi do pracy. Boje się być sama. Pozostałą część mojej rodziny pomaga mi ale nie wspiera, bo nie rozumie tej choroby - sama jej kiedyś nie rozumiałam. Myślą, że wystarczy po prostu zacząć inaczej myśleć i na nic moje słowa ze to jest właściwie nie osiągalne. Ze ja chce, ja strasznie chce zacząć myśleć inaczej ale nie umie. I praktycznie mnie lekceważą. Boje się, ze już nigdy z tego nie wyjdę. Chodzę regularnie do psychiatry, biorę leki. Ale te leki pomagają mi tylko przetrwać dzień, nie dają mi nawet minimum normalności. Mam wrażenie ze dołącza do mnie depresja, chciałabym żeby wszyscy przestali na mnie machać ręką, pojęli sens tej choroby dlatego pisze tutaj. Pozdrawiam, Paulina. (przepraszam za literówki, ale jestem za granica i chciałam napisać to szybko, żeby nie zrezygnować.)

×