Skocz do zawartości
Nerwica.com

weneda

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez weneda

  1. weneda

    psycholog?

    Chodziło mi o to raczej, że potrafiłam być w ciągach po parę miesięcy, a później z dnia na dzień przestać, bo mi się znudziło, albo dochodziłam do wniosku, że w sumie to nie jest już tak, jak wcześniej. Co do znajomych to mam bardzo hermetyczne grono, mogę otaczać się ludźmi, ale na dłuższą metę nie dam rady nerwowo z bananami. Też tak robię czasami dobieram ich pod wzgledem tego, co mogą mi zaoferować, nawet jeżeli ma to być tylko miły dla oka widok
  2. Hoper, nie wiem czy to miało być przesiąknięte ironią i jadem, ale nie potrafię czytać intencji ludzi nie widząc ich nigdy się nie jest w najczarniejszej dupie, bo zawsze jest ktoś kto ma gorzej
  3. weneda

    psycholog?

    Ja naprawdę z chęcią się przejdę, bo mnie to po prostu aż ciekawi :) Nie dziwię się, że Ci się to nie podoba. Przykład z pieniędzmi dałeś zły, ponieważ nie dość, że dostaję od niego pieniądze bardzo rzadko, to jeżeli były na coś konkretnie przeznaczone, np. ubrania/zakupy do domu to ich nie sprzeniewierzę na coś innego. Co do używania innych ludzi jako środka pomocniczego w dojściu do celu - nie widzę nic złego. Jeżeli półśrodkiem jest znalezienie się blisko jakiejś osoby żeby oczekiwany efekt na większą skalę - ok, ale przykład ze starszą panią już nie, ponieważ na dłuższą metę jest idiotyczny i jednorazowy. Nie zapewni to dobrobytu na lata, a w dodatku jest niebezpieczny i to bardzo. Jestem na nie. Teraz nasiliło się to całe meczenie o tę wizytę, ponieważ 3 tygodnie temu zostałam pobita przez mojego 'chłopaka', dzięki bogu już byłego, efektem było złamanie kości miednicznej+skręcenie kolana i liczne stłuczenia, później mnie brzydko mówiąc zerżnął i zrobił taki terror psychiczny, że byłam pewna, że już stamtąd nie wyjdę. Na szczęście po ok. 10h dostałam zezwolenie, żeby wyjść, oczywiście bez środków bólowych, ani rzeczy. Zapieprzałam z tego drugiego piętra starego budownictwa i do taxy ze 100m. Cały ten czas byłam spokojna, wkurwienie we mnie rosło, to prawda, ale nie było ani strachu, ani zranienia. To mojego tatę chyba najbardziej przestraszyło :/ Byłam gotowa zrobić wszystko, żeby opuścić tamto miejsce, ale dla siebie, nie pomyślałam o nikim, tylko o paru osobach, które mogłyby mi pomóc się stamtąd wydostać, ale tylko przez chwilę, bo nie było takiej opcji. Głównie głowę zaprzątały mi myśli CO zrobić, żeby wyjść. Przez dłuższą chwilę nawet zastanawiałam się, czy jestem na tyle szybka, żebym zdążyła mi wyrwać krtań płaskim metalowym patyczkiem, ale porzuciłam ten pomysł, bo nie byłam przekonana czy widząc moje zamierzenie, jakiś ruch mnie nie znokautuje od razu. Wracając do taty, boi się tego, że nie wywarło na mnie to żadnej traumy czy czegokolwiek, że nie boję się przebywać z jego znajomymi, że nadal wracam do zachowań sprzed tamtej sytuacji. Czemu takie coś miałoby mnie jakoś diametralnie zmenić? abrakadabra xx naprawdę to kontroluję, siedząc w domu przez 2 tyg. nie miałam żadnego ciśnienia na nic. Później jak zaczęłam wychodzić na miasto też nie czułam potrzeby zajebania czegokolwiek. Często były sytuacje, że leżąc chora w domu miałam coś, ale zawsze dochodziłam do wniosku, że to idiotyczny pomysł, albo mi sie nawet nie chciało ruszyć po to
  4. weneda

    psycholog?

    Witajcie! Mam blisko 20 lat i od dłuższego czasu mój ojciec naciska na mnie, abym wybrała się do psychologa. Jest to spowodowane głównie tym, że uważa mnie (zapewne po zinwigilowaniu mojego środowiska i męczeniu ludzi "którym na mnie zależy") za osobę kompletnie pozbawioną odruchów moralnych i empatii. Dzień w dzień praktycznie słyszę o całkowitym braku poczucia odpowiedzialności, ignorowaniem zasad i reguł (czy to w domu, szkole, społeczeństwie), że nie przejmuję się jak potoczy się moje życie skupiając tylko na zaspokajaniu własnych potrzeb "tutaj i w tym momencie". Zarzuca mi, że nie potrafię dostrzec swoich błędów i popełniam je regularnie, nie potrafię przewidzieć efektu, pomimo, że podobne zajście miało już miejsce. Rzekomo jedyną rzecz, jaka mi się udaje to autodestrukcja :) No dobrze, może i mam problemy z mówieniem prawdy, ale tylko, jeżeli prowadzi ono do efektu, jaki chcę osiągnąć. Jest po prostu drogą do celu. Nie uważam też, żebym miała problemy z używkami, mam pełną kontrolę nad nimi. "Daltonista uczuć" - to określenie mi się bardzo spodobało. Nie tak dawno je usłyszałam, a jest idealnym podsumowaniem tego, co słyszę od lat od ludzi, którym udało się mnie poznać w większym stopniu. Doszłam do wniosku, że jeszcze chwila i mnie zamęczy tym ciągłym gadaniem, to się zgodziłam. Nie wiem w czym ma mi to pomóc i co osiągnąć, ale co mi tam Czego mogę się spodziewać, jak taka wizyta wygląda? Stronię się od tego już dobre 4 lata. Proszę o nakreślenie ogólnego zarysu :) Nie ukrywam, jestem trochę ciekawa tego zdarzenia -- 09 lut 2015, 04:47 -- W sumie to jeszcze miałabym prośbę o podanie jakiegoś namiaru w Krakowie na dobrego psychologa
  5. To ja też się przywitam. Witajcie. Jako, że sen ostatnimi czasy się mnie nie łapie, stwierdziłam, że wypadałoby się w końcu odezwać tutaj Tym bardziej, że przeglądam rzeczone forum już od jakiegoś czasu. Nie, żebym uważała się za osobę z problemami, bardziej jako pozbawioną paru zbędnych niedogodności tak niesamowicie ograniczają, a zarazem, które ludzi sami pielęgnują. Trafiłam tu stosunkowo niedawno, zaledwie parę tygodni temu, ze zwykłej ciekawości (no, może po części jeszcze z nudów, bo co można robić innego siedząc połamana w domu), chęci poznania co we mnie siedzi, ubrania tego w słowa i dowiedzenia się rzeczy, które nawet się nie spodziewam, kiedy mi się w życiu przydadzą. . Już mu dużo zawdzięczam i sądzę, że będzie tego jeszcze więcej, tyle wskazówek, gdzie szukać, co czytać, a przede wszystkim zobaczyłam w końcu, że nie tylko ja jestem "okrojona" z pewnych odczuć Miło mi Was wszystkich poznać :)
×