Ja naprawdę z chęcią się przejdę, bo mnie to po prostu aż ciekawi :) Nie dziwię się, że Ci się to nie podoba. Przykład z pieniędzmi dałeś zły, ponieważ nie dość, że dostaję od niego pieniądze bardzo rzadko, to jeżeli były na coś konkretnie przeznaczone, np. ubrania/zakupy do domu to ich nie sprzeniewierzę na coś innego.
Co do używania innych ludzi jako środka pomocniczego w dojściu do celu - nie widzę nic złego. Jeżeli półśrodkiem jest znalezienie się blisko jakiejś osoby żeby oczekiwany efekt na większą skalę - ok, ale przykład ze starszą panią już nie, ponieważ na dłuższą metę jest idiotyczny i jednorazowy. Nie zapewni to dobrobytu na lata, a w dodatku jest niebezpieczny i to bardzo. Jestem na nie.
Teraz nasiliło się to całe meczenie o tę wizytę, ponieważ 3 tygodnie temu zostałam pobita przez mojego 'chłopaka', dzięki bogu już byłego, efektem było złamanie kości miednicznej+skręcenie kolana i liczne stłuczenia, później mnie brzydko mówiąc zerżnął i zrobił taki terror psychiczny, że byłam pewna, że już stamtąd nie wyjdę. Na szczęście po ok. 10h dostałam zezwolenie, żeby wyjść, oczywiście bez środków bólowych, ani rzeczy. Zapieprzałam z tego drugiego piętra starego budownictwa i do taxy ze 100m. Cały ten czas byłam spokojna, wkurwienie we mnie rosło, to prawda, ale nie było ani strachu, ani zranienia. To mojego tatę chyba najbardziej przestraszyło :/ Byłam gotowa zrobić wszystko, żeby opuścić tamto miejsce, ale dla siebie, nie pomyślałam o nikim, tylko o paru osobach, które mogłyby mi pomóc się stamtąd wydostać, ale tylko przez chwilę, bo nie było takiej opcji. Głównie głowę zaprzątały mi myśli CO zrobić, żeby wyjść. Przez dłuższą chwilę nawet zastanawiałam się, czy jestem na tyle szybka, żebym zdążyła mi wyrwać krtań płaskim metalowym patyczkiem, ale porzuciłam ten pomysł, bo nie byłam przekonana czy widząc moje zamierzenie, jakiś ruch mnie nie znokautuje od razu.
Wracając do taty, boi się tego, że nie wywarło na mnie to żadnej traumy czy czegokolwiek, że nie boję się przebywać z jego znajomymi, że nadal wracam do zachowań sprzed tamtej sytuacji. Czemu takie coś miałoby mnie jakoś diametralnie zmenić?
abrakadabra xx naprawdę to kontroluję, siedząc w domu przez 2 tyg. nie miałam żadnego ciśnienia na nic. Później jak zaczęłam wychodzić na miasto też nie czułam potrzeby zajebania czegokolwiek. Często były sytuacje, że leżąc chora w domu miałam coś, ale zawsze dochodziłam do wniosku, że to idiotyczny pomysł, albo mi sie nawet nie chciało ruszyć po to