Skocz do zawartości
Nerwica.com

aguusia88

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aguusia88

  1. aguusia88

    Samotność

    Wotam. Odczuwam samotność, może głównie dlatego ze mam pracę umyslowa a później cale popoludnie wolne, nie mam pasji. Jak nie robie zakupy to ogladam tv czy poslucham muzyki. Druga polowka pracuje popoludniamy i sie mijamy.
  2. jesli chodzi o prace to nie pracuje, jestem na zwolneniu a niedawno sie skonczyla umowa, wiec tutaj jakbym sie uspokoila. tylko nie umiem wyjsc z dolka, nie widze przyszlosci dla siebie, nie wiem czy sie wylecze i jak to bedzie. lekarze sie zaglebili w moje dziecinstwo, kiedy odeszla moja mama, drugim czynnikiem jest tez dda nie przyjmuje zadnych lekarstw
  3. Witam serdecznie. piszę ponownie bo zapomniałam że miałam tutaj konto. wpadłam już w totalny dołek. przez pracę przeszłam załamanie nerwowe. sytuacja w pracy - stresowa jaką przeszłą wymusiła na mnie takie zachowani, że nie wytrzymałam i pękłam. jakieś 2 miesiące przed tym straciłam motywację do życia, chęć do życia nic mnie nie interesowało. pomyślałam ze tarczyca wdała się. po ataku dalej nie widze sensu życia, zmuszam się do wszystkiego. lekarz rodzinny przepisał mi xanax, poprawiło się po czasie, że zaczęłam się uśmiechać, śmiać, ale dalej byłam słaba, zmęczona wszystkim. przez psychiatrę trafiłam na oddział leczenia nerwic. tak naprawdę nie umiałam i nie umiem się tam odnaleźć bo sądziłam że zostaną mi przepisane leki, poprawi mi się i wrócę do zdrowia. na terapi jestem już 4 tydzień i nie wiem co tam robię i czy to mi pomoże. pisząc ten post złapałam kryzys. nie mam siły już żyć. jeden gest partnera że nie chce mnie a myślę że popchnęło by mnie to do próby samobójczej, bo w sumie on mnie trzyma przy życiu i mam jakaś nadzieje że wyjdę z tego.
  4. Witam. wiem że mam problem. Mam 28 lat,jestem z grupą niepelnosprawnosci, z powodu choroby, ktora pomimo niepewnej przyszłości , rokowań nie dołuje mnie w zaden sposob. Mam kotrole,lekarskie na które trzeba troche nakladu finansowego. Jestem osobą ktora zyje dniem jutrzejszym. Zaczne od tego ze wychowywał mnie ojciec, niczego mi nie brakowalo, rozpieszczal, nie musiałam miec dobrych ocen, wazne ze ukonczylam szkoly, chcial zebym poszla na studia - dzienne, dostawalam rente, nie pracowalam. Studia przerwalam bo mialam poprawki a w miedzy czasie okazalo sie ze mam miec operacje (nie zwiazana z gl. choroba). Ojcu bylo przykro, powiedzial ze wstydzi sie przed kolegami ze jego corka nie ma mgr, tak jak ich corki. Ojciec krytykowal moje proby gotowania, jak twierdzil nue nadaje sie do niczego. Moje doswiadczenie zawodow bylo zerowe , ogerty odrzucalam bo uwazalam ze za te pieniadze sie nie utrzymam, nie wyprowadze i w domu,mi mowiono ze niezarobie wiecej jak renta. Moja siostra wyjechala za granice, zarabiala ram, miala wlasna firme, teraz tez pracuje, powodzi jej sie, jest odwazna, ja jestem odwrotnoscia. Potem wyszla moja choroba, dostalam orzeczenie i inne oferty pracy, bylam na stazu nr 1, nie bylo zatrudnienia, inne oferty albo odrzucalam bo nie pasowala mi praca np sprzedawca telegoniczny. Jestem za uczciwa osoba, nie umiem i nie lubie klamac, a wiem jak wyglada to od kuchni bo,ludzie obrzucaja wyzwiskami, ja sie poplacze przy sluchawce. Na inne oferty nikt mnie nie chcial. Poszlam na staz nr 2, bylam zadowolona ale zatrudnienia nie bylo bo firma nie miala pieniedzy na zatrudnienie, po tym stazu dostala oferte na prace sprzataczki. Nie wyobrazacie sobie jak mi bylo wstyd, dziewczyna kolegi jest w tym wieku, kierowniczka, kolezanka sprzedaje kosmetyki w sklepie a ja sprzataczka. Ojciec nie ukrywal ze mu przykro, chcial zebym ja zmienila, praca była ciezka w porownaniu do tego co robilam na stazu (sklep spozywczy). W miedzy czasie moj kuzyn namawial mnie na studia bo dostane stupendia i dofinansowanie dla osob niepelnosprawnych. Jaki ojciec stal sie szczesliwy bo wyciągne kase (no i corka bedzie miec lepsze wyksztalcenie). Na kazdym spotkaniu slysze ze czemu jeszcze nie zlozylam dokumentow, kasa ucieka. Odechciewa mi sie kontaktow. Ojciec jest teraz zalamany bo rzucilam ta prace sprzataczki, zamiast pracowac i rozsylac cv w miedzy czasie. Rodzice ukochanego oczekuja tylko zebym pracowala, ale tez w trakcie spotkan potrafia zwrocic uwage na moja nadwage. Jak i kobiety z calej jego rodziny. Nie jestem otyla ale tez nie jestem szczupla. Raz sie poplakalam na spotkaniu rodzinnym bo bardzo dobitnie po mnie pojechali ze to wstyd zebym tak wygladala, jestem wieksza od kobiet w rodzinie i duzo mlodsza od nich. Ukochany nie jest taki zlosliwy, chce zebym poprawila sylwetke ale kocha mnie. Kuzyn od studiow tez zwrocil uwage na moje cialo. partner sie wygadal rodzicom o pracy,on stracil szanse na normalne zatrudnienie przez maly wypadek,moze zyska propozycje, nie wyobrazam sobie jak stracilam w ich oczach, jak slysze od jego matki tym zebym przepracowala rok! a tu przerywam prace po kilku dniach. Niedlugo wesele w najblizszej rodzinie, wiec dostaniemy na bank zaproszenie, naslucham sie ze partner nie ma sie w co ubrac (garnitury i butow nie ma), ze ja musze sukienke kupić, a nosze rozmiar 44 to powinnam schudnac, no i prezent za maly damy (partner na weselach bywal jako nastolatek, ale uwaza ze 200 zl wystarczy to i tak duzo,a w mojej rodzinie sie praktykuje ze dwa razy za talerzyk czyli kilka stow) Odechciewa mi sie kontaktow z bliskimi, bo wszystko jest na zasadzie "wypada" Jestem beznadziejna bo nie potrafie utrzymac pracy i sie w niej odnalezc, nie lubie swojego ciala bo przestaje byc atrakcyjna, trace szase na ubrania i ciekawe stylizacje, probowalam sie odchudzic, mniej jesc i cm opornie schodzily (za malo wyzeczen z mojej strony, czy to chora tarczyca i hormony?)
  5. witajcie. mam 27 lat i mam problemy osobiste. czuje ze utknelam w swoim zyciu i nie wiem jak isc dalej. nie pracuje, nie mam hobby, wolny czas spedzam na spotkaniu z kolezanka/rodzina, albo ogladam tv, siedze przed komputerem/telefonem. mieszkam z partnerem ktory ma podobny sposob spedzania wolnego czasu, z tym ze on pracuje, ale za malo zarabia zeby nas utrzymac we 2. nie wychodzimy do kina, na dyskoteke, zrobily sie z nas emeryci. utrzymuje mnie on i moj rodzic, ktory przelewa mi kwote pieniezna. nie wiem co chcialabym w zyciu robic, szukam pracy aby zarabiac i sie usamodzielnic ale jest ciezko cos wybrac, przebieram w ofertach, umowa tymczasowa na zlecenie moglaby byc, ale boje sie ze to co zarobie mogloby obnizyc standard naszego zycia bo bedzie to mniej niz dostaje od rodzica. stalych etatow nie ma duzo. do tej pory nie pracowalam, dlaczego? dostawalam rente po mamie i slyszalam od rodzica ze nie oplaca mi sie pracowac bo nie zarobie wiecej niz to co mi panstwo daje. nie nauczyl mnie pracowac, jak sie wspinac bo sciezce kariery, a teraz sie nagle obudzil zebym zarabiala, a w cv mam pustke. jedynie praktyke szkolna i staz z up ktory sie trafil. mam wrazenie ze trzymano mnie na stazach i praktykach bo bylam darmowa pomoca. pieniadze dlugo dostawalam, do 25, r. przerwalam studia bo czulam ze nie dam rady, nie potrafie pisac prac magisterskich itp, bo nie jestem w takich rzeczach dobra, wszyscy mi mowili - ktos ci napisze, nie martw sie, zaliczysz. ale jaki jest sens miec w takim razie papierek z magistra. bujalam sie po szkolach policealnych aby miec rente i ubezpieczenie zdr bo czekala mnie operacja rodzina mnie namawia znow na studia bo dostane stypendium, jak tu marnowac okazje, ale mam byle co studiowac? zazdroszcze ludziom ktorzy maja pasje, otworzyli biznes, studiuja medycyne, pracuja w labolatoriach, wykladaja na uczelniach, znaja zycie. czuje ze jestem czarna owca, moja kolezanka j/w ma prace zarabia, jest odwazna,, zycie az tak ja nie rozpieszczalo. moja starsza siostra mieszka za granica, tez sobie radzi, utrzymuje sie sama a ja jestem ciamajda. najchetniej byc spala i sie nie obudzila bo jaki jest sens zycia w 4 scianach wiem ze obciazam partnera bo chcialby kupic wiele rzeczy o ktorych marzy a ja go ograniczam, nie rzuci pracy dla czegos innego, i czesc pieniedzy dla mnie przeznacza, zagubilam sie w tym doroslym swiecie, nie umiem sie w nim odnalezc, oczekuje sie ode mnie zebym sie sama utrzymywala i pracowala. rodzina partnera mi zyczy pracy, tylko slysze praca i praca. tak sobie mysle ze moze jestem skazana na zycie rozpieszczonego bachora. pieniedzy mi nie brakowalo. potrzebowalam sukienki - szlam z rodzicem i kupowalam, laptop - nie ma problemu, jest. ale rodzic sie starzeje, jak go zabraknie a bede miec 40 lat i puste cv, kto mnie utrzyma chcialabym aby mnie zamknieto w jakims osrodku i testowano, aby doszukali sie glebiej co we mnie siedzi, aby mnie zmienili. czasami przechodze kryzys krzycze, rzucam rzeczami w obawie przed praca, przed samodzielnoscia. placze, a jak sie uspokoje to mam nadzieje ze jutrzejszy dzien bedzie lepszy i tak w kolo macieju. jesli chodzi o warunki pracy to czuje ze bede sie krepowac pracy w duzych pomieszczeniach gdzie jest duzy przeplyw ludzi jak market, z paleta, przemialem ludzi przez kase ktorzy tylko krzycza czemu cena jest inna niz na polce. doradzcie cos.jesli jest cos potrzebne co nie przedstawilam w swoim zyciu to dopisze. ps. czy to jest normalne ze nie pamietam swojego zycia, mam swiadomosc tego ze cos mialo miejsce ale szczegolow nie znam. nie pamietam dziecinstwa, szkoly sredniej, mam takie luki
×