Skocz do zawartości
Nerwica.com

Anka3000

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Anka3000

  1. Dziękuję Wam bardzo. Dużo mi dają Wasze opinie, mam nadzieję,że albo się polepszy, albo znajdę w sobie na tyle siły odwagi żeby odejść. Rozmowy nic nie dają. Za każdym razem jest tylko gorzej. Po prostu nie potrafi słuchać i nawet próbować wyciągać jakichkolwiek wniosków. Fakt nie wolno nikogo zmieniać. ale chyba można zwrócić uwagę jak ktoś robi źle, albo krzywdzi druga połowę. Nie jestem masochistką jeśli chodzi o toksyczne związki. To jest mój pierwszy mężczyzna z którym jestem tak długo, bardzo się zaangażowałam i po porostu cały czas żyłam nadzieją że to nie jest koniec, że coś jeszcze z tego będzie. Jaszcze pół roku temu mówił,że chce mieć ze mną dzieci .. Wszystko jest takie pogmatwane :-/
  2. Witam, Postanowiłam poprosić o pomoc psychologa, ponieważ sama nie wiem co mam robić. Jestem z partnerem 16 miesięcy. Zanim zaczęliśmy ze sobą być niemalże codziennie się ze mną kontaktował. Było widać, że go interesuję, był u mnie śmiał się ze mną.. Odkąd zapytał czy chcę z nim być i ja się zgodziłam wszystko zaczęło się zmieniać. Na początku sypialiśmy ze sobą często, sam o to nawet prosił, chciał, żebym przyjeżdżała do niego a teraz widać jakby wolał w wolnym czasie bywać sam. Fakt faktem rozkręca teraz swoją wymarzoną firmę, jest ciężko, stał się pracoholikiem. przesiaduje przed komputerem od rana do 22.00. jak wraca do domu często dalej pracuje. Jak widzimy się w weekendy też przywozi do mnie papiery, laptopa i pracuje. Rozumiem, że to lubi, że czuje, że musi jak chce rozwinąć firmę, ale wydaje mi się, że na dłuższą metę to go wykończy. Poznałam wielu jego przyjaciół, rodzinę, znajomych i z kim nie rozmawiam to mówi że on ma strasznie ciężki charakter. Mój mężczyzna ma 32 lata. Mieszka sam od 6lat. Wyprowadził się z domu z powodu konfliktu z rodziną. Sama nie wiem od czego zacząć. Jego życie jest przepełnione różnymi zdarzeniami które wydaje mi się rzutują na to jaki jest teraz. Jest zimny. Niesamowicie denerwuje go płacz, okazywanie uczuć, rozmowy o miłości, związku, emocjach.. Jest bardzo zamknięty w sobie nigdy nie opowiada o tym co go może ucieszyło, jak mu minął dzień, nie opowiada o rodzinie o sobie.. a jak już to zawsze kończy jak mnie wkur**** takie rozmowy! To przykre. Rzadko na mnie patrzy czuję jakbym go w ogóle nie interesowała. Jak jesteśmy gdzieś to do mnie słowem się nie odezwie a z innymi się śmieje, żartuje... nie rozumiem tego :-( Podziwia patrzy na inne kobiety.. na mnie nigdy tak nie patrzy. nigdy nie widziałam zainteresowania jesgo oczach... może na początku ale teraz... kiedyś mi powiedział, że zawsze chciał mieć kobietę heterę a co ma? "-kur***uczuciową blondynkę." - jakbyś wiedziała jakie mi się podobają to byś się załamała - usłyszałam.. nie wiem czemu to znoszę. szkoda mi go bo jak rzeczywiście dzieciństwo go skrzywdziło? chce kochać ale nie umie bo go tego nie nauczyli? wtedy go zranię.po co ze mną jest.Niemal wszystkiego dowiedziałam się od jego sióstr, znajomych.. Chciałam go poznać bo bardzo się do niego przywiązałam. Kocham go nad życie, ale chwilami jest mi bardzo ciężko. Gdy go pocałuję albo przytulę to on jakby zamieniał się w kamień. Czuje jak mu wzrasta ciśnienie i zaczyna się denerwować. Sam też nigdy mnie nie przytulił tak prawdziwie. Jak mu się zdarza to jak jest pijany (nie jest alkoholikiem. Czasem jak bywamy na imprezach to może nienormalne ale lubię jak wypije bo wtedy okazuje mi uczucia.) Przepraszam, że tak mieszam, ale sama nie wiem od czego zacząć. Może od jego dzieciństwa. Stracił tatę jak miał 9 lat. Zmarł na raka. Mojego chłopaka wychowywały siostry i chwilę mama która jak "mój" miał 19 czy 20 lat wyjechała za granicę. Jest tam do tej pory. Mama "mojego" jest ogromnie silną kobietą. Przetrzymała śmierć swojego męża, wychowując w tym samym czasie 5cioro dzieci, i prowadząc 3 dobrze prosperujące sklepy. "mój" wciąż powtarza że jego mama jest the best. A ja uważam że nie nauczyła go najważniejszego - jak kochać. Nie nauczyła go jak opiekować się partnerem. Może w życiu mężczyzny jest to rola ojca którego nie miał i dlatego tego nie potrafi....? nie wiem. W każdym razie "mój" często powtarza że jego tata zanim zmarł wybudował 3 domy więc on też musi umieć zapewnić byt swoim dzieciom w przyszłości. To jest chore bo czasy się bardzo zmieniły. Mój pracował od kiedy tylko mógł. mama jak wyjeżdżała za granicę podzieliła domy, zarządziła co kto komu ma spłacić i tak jego rodzeństwo mieszka w tych domach, on sam ma jeden, musiał go oczywiście spłacić(nie chcę wnikać jak to dokładnie się odbywało bo sama dokładnie nie wiem. nie ma to znaczenia) W każdym razie kilka tyg. temu wyszło na jaw dlaczego wyprowadził się z domu w którym po wyjeździe mamy mieszkał z bratem i jego rodziną. Którejś niedzieli zadzwoniła do niego siostra, że brat znowu źle się czuje i trzeba jechać z nim do szpitala. Musiałam "mojemu" pożyczyć samochód więc opowiedział wszystko. Jego brat ma depresję, "mój" tego nie wytrzymywał i się wyprowadził. W każdym razie mieszka teraz 6rok sam. Zdaję sobie sprawę z przyzwyczajeń w tym wieku, ale zawsze myślałam, że jak się kocha to zawsze można znaleźć jakiś kompromis, tu ulec tu zgodzić się na coś. Nie mówię o tym ,żeby kogoś zmieniać na siłę, bo tak nie można robić. Ale mój wciąż powtarza że on nie będzie taki jakiego ja oczekuję czyli uczuciowy i żebym go nie zmieniała a jak ja sama robię to czego potrzebuję czyli po ciężkim dniu przytulić się do niego to sam się wkurza i mi mówi jak ty mnie wk**sz. To jest przykre bo ja jestem bardzo uczuciową osobą. Ostatnio jest coraz gorzej. bywa u mnie rzadko, a jak już jest to w ogóle prawie nie rozmawiamy. Każde słowo jest strasznie na siłę. nie wiem co robić. jak ja rozwinę jakiś temat to on tylko odburknie i siedzi w milczeniu albo uczy się czy pracuje. Najbardziej przykro mi jest jak cały dzień nie odzywa się do mnie (będąc ze mną i nagle zaczyna pisać czy dzwoni do niego jakaś dobra znajoma(ma ich dużo- przyjaciółki z lat szkolnych) wtedy on jakby dostał skrzydeł uśmiecha się pod nosem głupio żartuje... Boli mnie to, że ze swoimi koleżankami żartuje "zboczonymi żartami" a ze mną nigdy nie rozmawia w taki sposób. nigdy się tak nie śmieje, denerwuje go jak najnormalniej jak to w związku bywa zasugeruję mu że mnie pociąga albo z żartów powiem do niego coś zboczonego... Czuję się wtedy strasznie odepchnięta. Na ostatniej zabawie nieźle się wstawił. Jak tańczyliśmy zapytał mnie czy może być szczery. Ja mówię -zawsze powinieneś być. A on: - bo wiesz ja nie wiem już co mam robić, czuję, że utknęliśmy. Codziennie chcę z tobą zerwać ale ja wiem, że ty jesteś tą ostatnią z którą przyjdzie mi założyć rodzinę bo ja już nikogo nie znajdę. Wiesz ja sam nie wiem co mam o nas myśleć. Kocham cię strasznie (popłakał się) ale myślę, że mamy inne patrzenie na życie. ja uważam tak: rodzę się, pracuje, dzieci rodzina umieram. a ty wydaje mi się że strasznie wszystko chcesz przeżywać a mnie to wkur** ale jak bym chciał z tobą zerwać to błagam cię nie pozwól mi bo ja nie mogę żyć bez ciebie... kocham cię strasznie ale mnie strasznie wku***sz. Powiedział mi wtedy jeszcze coś co mnie zabolało, chociaż rozumiem chyba z czego to się bierze. Ja leczę się na serce. nic poważnego -wypadająca zastawka ale biorę regularnie leki. Akurat na imprezie gdy siedzieliśmy przy stole zażywałam je i "mój mi wtedy powiedział"- nie obraz się. ja słucham mojej mamy, nie we wszystkim ale jest dla mnie wzorem. zawsze mi powtarzała żeby wiązać się ze zdrową kobietą i strasznie mnie denerwuje i nienawidzę w tobie tego że ty jesteś chora na jakieś serce.. zamarłam. ale tłumaczę sobie to tak, że może po stracie taty został mu strach przed utratą kogoś bliskiego ponownie. może boi się, że tego nie udźwignie jakby odpukać coś złego się przydarzyło. nie czuję się źle ale mój mi wtedy powiedział, że on chce zdrową kobietę. Strasznie denerwuje mnie też w nim to, że on strasznie chce dziecka. chce mieć sowje dziecko" i uważa ze to jest naturalne małżeństwo dziecko. nie, że miłość dwóch osób i wspólne dziecko które jest częścią 2ch kochających się osób. Po prostu. naturalnie. jak zwierzęta (przepraszam za prymitywność). Mam wrażenie, że on jest trochę narcyzem. nigdy nie mówi o sobie zle nigdy. A jak jest jakiś poważny problem to mam wrażenie, że woli od niego uciec... Powiedział mi też (podczas tej imprezy, że ja zawsze będę przez niego upokorzona, bo mamy te same zawody ale on jest bardziej doświadczony i wie więcej.(ja dopiero zaczynam, on jest w zawodzie ok7lat) Dla mnie to naturalne, że doświadczenie przychodzi z czasem, stażem. Ja staram się jak mogę żeby mu dorównać ale mam świadomość, że fakt faktem on ma większą wiedzę, nadaje się bardziej do zawodu, no i jest mądrzejszy (nie mówię tu ze jestem ja głupia bo tak nie uważam) .. Kończąc, przytoczę jeszcze jedno. Od pół roku jest tak nawet nie wiem jak to opisać... może gorzej? że nie sypialiśmy ze sobą praktycznie w ogóle. ja zapytałam go dlaczego. że nie da się tak być razem a osobno. bez bliskości, bez uczucia... Dla mnie to tragedia. A on mi wtedy odpowiedział, że już sam nie jest niczego pewien i boi się ryzykować ze zajdę w ciąże. na dziecko jeszcze ma czas a my się ostatnio ciągle kłócimy i on nic już nie wie. kłócimy się bo on nie potrafi słuchać. jak ja chcę porozmawiać o jakimś problemie o którym on nie chce słyszeć to zaczyna się złość. i nerwy. i milczenie. Jeśli komukolwiek będzie chciało się przejrzeć ten potok słów, i będzie miał cierpliwość coś mi doradzić, jak rozgryźć tego człowieka to bardzo proszę o pomoc. Nie chcę go stracić. bardzo Go kocham, uważam, że to los go skrzywdził i sprawił, że ma taki problem z uczuciami. Proszę o radę psychologa bo to chyba najbardziej odpowiednia osoba i ostatnia chwila, żeby coś spróbować zmienić. Ja sobie zdaję sprawę tego, że ja też nie jestem zapewne ideałem. nikt nie jest. Ale ja jestem w stanie poświęcić się dla mojego partnera. Nie wiem tylko w którą stronę mam iść... Proszę o jakąkolwiek pomoc. Pozdrawiam A.
×