Skocz do zawartości
Nerwica.com

bordelka_82

Użytkownik
  • Postów

    547
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez bordelka_82

  1. Wydaje mi się że nie miałam w swoim zyciu takiej osoby. Do swojej mamy napewno nie czuje czegos takiego jak do niej. A do nowego terapeuty nie pójdę, ponieważ mnie nie stać na prywatną terapię, a wiem że na fundusz skończy to się tak samo jak teraz, bo terapia BDP trwa za długo, chociaż akurat terapia nie zostanie przerwana z powodu końca limitów na moją terapię, ale nawet jak przyjdzie nowy terapeuta to będę myslała tylko o tym że on tez odejdzie. Przed terapią chodziłam kilka miesięcy do psycholog, która nie wyprowadziła mnie z błędu że to jest terapia, przywiązałam się do niej w równym stopniu co do obecnej terapeutki, a ona kiedy musiałam na chwile przerwac nasze spotkania po prostu mi powiedziała żebym po powrocie do niej nie wracała. Przezyłam to bardzo, moja obecna terapeutka wiedziała o tym zdarzeniu i wiedziała jak bardzo boję sie powtórki takiej sytuacji.

    Co do tego czy terapeutka ma problem z tym co do niej czuję, czy mowi mi o tym, nie, nigdy mi nie mówiła że ma z tym jakikolwiek problem, zawsze mi mówi że to dobrze że wyrażam swoje uczucia wzgledem niej. Fajnie że napisałaś że to nic nienormalnego, bo ja się czuje z tym wszystkim jak kretynka, obawiam się wyląduje na oddziale zamkniętym z obłędu. Wiem tylko że z niedokończoną terapia będzie mi się żyło jeszcze gorzej niż zanim ją wogóle zaczęłam, jeszcze nigdy w zyciu nie czułam się taka nieszczęśliwa, nawet jak umarł mój tata nie widziałam swojego zycia w takich czarnych barwach jak teraz

  2. *Monika*, przepraszam że się wtrące, ale mam pytanie. Co powinien zrobić terapeuta jeżeli te uczucia są zbyt duże, jezeli ja prawie cały czas mówię tylko o tym co niej czuje, tak jakbym miała na jej punkcie obsesje. Nigdy w zyciu nie miałam z nikim takiej relacji jak z terapeutką, do nikogo nie czułam takich emocji jak do niej. I ona sama nie wie czy jest to przeniesienie czy coś innego. A teraz stoję przed traumą związaną z końcem terapii ponieważ moja T. odchodzi z poradni, terapia jest jak to mówi T. dopiero na początku, spotykamy sie od 8 m-cy, w tej chwili nie wyobrażam sobie tego że jej nie będzie, to tak jakby umarła, do nikogo innego nie chce iść

  3. :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: na samą myśl dostaję nerwicy. Napiszcie chociaż, że jest tam siłownia? co niby robić po zajęciach ? dostawać większego pierdolca?

     

    Fajnie to napisałaś, bo ja myslę identycznie, ale jakiś czas temu ktoś kto tam był napisałam mi że robię z jakis pierdół wielki problem, ze tam mamy wchodzić w relacje z ludźmi a nie siedzieć przed internetem, książką czy też wychodząc na miasto. Relacje relacjami, ale jak człowiek zyje sam ze sobą tyle czasu to trudno tak od razu bedzie wchodzic w te relacje, spędzać z ludźmi tyle godzin. Jeszcze w sumie nie wiem czy się tam dostanę, ale tego chyba boję się najbardziej. Zajęć jest bardzo mało, na nerwicowym na którym byłam do 15 codziennie mieliśmy zapełniony czas, a na 7f chyba tak nie jest

  4. Aż tak dobrze nie ma ;)

    Masz jeśli się nie mylę - 42 przepustki do wykorzystania w piątek po 15 i w soboty i niedzielę. Każdy z tych dni liczony jest jako jedna przepustka. Pierwsze 2 tygodnie bez możliwości wyjścia. Oficjalnie nie wolno ruszyć się poza mury/kraty kompleksu szpitala. :why:

    I to mnie najbardziej przeraża, to ciut jak oddział zamkniety, mozna tylko wychodzic na terenie szpitala, całe szczęście że ten teren jest taki duży. Ale ja jak byłam na innym oddziale nerwic to w tej chwili nie wyobrażam sobie jak to będzi bez wychodzenie na miasto, bo my tam codziennie chodzilismy na spacery na miasto. No i brak internetu to też tragedia, bo taki na kartę w tel to bądź mobilny do laptopa to drogi jest, a tam zajęć mało, więc co robić cały dzień? :105:

  5. huśtawka, ale ja chyba nie chcę zaczynać tego od nowa, znowu cholernie się przwiąze do terapeuty i znowu zostanę porzucona, nie zniosę tego po raz kolejny. A wogóle to ja widzę po sobie że jeszcze jak mam terapeutę to jakoś funkcjonuje, chociaż trochę chce mi się żyć, bo jest ktoś komu troche na mnie zależy, kto mnie wysłucha, ale to nie o to chodzi w terapii, bo w takiej perspektywie to do końca życia musiałabym chodzić na terapie. A jeżeli nie jestem w stanie żyć bez terapii to po co wogóle żyć?

  6. huśtawka, No raczej w lipcu kiedy przyjęła mnie na terapie nie widziała co będzie się działo w jej życiu za rok, tylko najgorsze w tym jest to że kiedy kilka miesięcu temu mowiłam że szkoda kasy nfz, pani czasu i tym podobne rzeczy to zawsze mi mówiła żebym takimi sprawami nie zawracała sobie głowy, no a kilka miesięcy temu to juz chyba wiedziała co się kręci, i jak wspominałam o Kobierzynie to też nie chciała o tym gadać, dopiero teraz wyraziła na ten temat swoje zdanie. Jeżeli się nie dostanę do Kobierzyna, i w sumie sama nie wiem czy tego chcę, bo chyba nie bedę w stanie znieść stosowanych tam metod leczenia, i ona odejdzie z poradni to ja się całkowicie poiddam, nie chcę już iść do kogoś innego, nie warto znowu zaczynać tego od nowa i obawiać się że znowu ktos mnie zostawi

  7. Czy psychoterapeuta przyjmujący na nfz w przypadku kiedy kończy współpracę z daną poradnią ma jakieś obowiązki wobec swoich pacjentów, na początku mowiła mi że moja terapia będzie trwała długo, pewnie z 3 lata, na ostatniej sesji usłyszałam że prawdopodobnie niedługo już nie będzie pracowała na nfz, czy może mnie tak po prostu zostawić z rozgrzebanymi problemami? Wręcz przeraża mnie to że moge niedługo z tym wszystkim zostać sama

  8. Witam, czy może ktos mi napisać czy gdzieś w pobliżu szpitala psychiatrycznego w Kobierzynie jest jakis niedrogi hotel, miejsce gdzie można przenocować jedną noc. Wybieram się na konsultacje na oddział zaburzeń osobowości a nie znam Krakowa więc chciałabym przenocowac gdzieś niedaleko szpitala

  9. blah!blah!,

    A psychoterapeuci na NFZ też naciągają na kasę?? ;)

    Co do tych,którzy idą do terapeuty z "pierdołami",to sądzę że terapeuta po kilku spotkań będzie w stanie ocenić czy to pierdoły czy poważne problemy,potrzebujące psychoterapii i albo odeśle pacjenta "z Bogiem" ,albo zajmie się pomaganiem mu ;)

    I myslisz że taki terapeuta przyjmujący na nfz, kiedy zauważy że ktoś chodzi do niego z pierdołami raczej "odeśle go z Bogiem", bo mi się wydaje ze ja właśnie z takimi pierdołami poszłam i cały czas mam przeświadczenie że zajmuje miejsce komus kto naprawdę tego potrzebuje, ale jak mówię to terapeutce to mówi mi zebym tym nie zawracała sobie głowy

  10. Poza tym jest coś...Piszesz że boisz się jeszcze bardziej znienawidzić terapeutkę,z drugiej strony że jeszcze bardziej się do niej przywiążesz... :bezradny:

    takie typowe myslenie bordela:P. Przeczytałam polowę tego poradnika jak zyć z osoba bordeline i po prostu jestem w szoku jak to co tam pisze do mnie pasuje. Z perspektywy czasu naprawde wolałabym nie wiedziec o moim zaburzeniu, nie czytać o tym tyle, ale nie moge sie powstrzymac

  11. huśtawka, szczerze to boje się że po przeczytaniu tego moga się bardzo zdenerwować i jeszcze bardziej znienawidzić terapeutke. Co do rozmowy z nia o tym, wydaje mi sie ze ona nie chce o tym rozmawiac, za pierwszym razem powiedziała że to moja decyzja i co by ona nie powiedziała, to nic to nie zmieni. Powie żebym nie jechała, to wtedy jeszcze bardziej przywiąże się do niej, albo pomyslę że na siłe chce mnie trzymac, powie żebym jechała, poczuję sie odrzucona. Ona w sprawie tej dokumentacji na kolejnym spotkaniu kiedy jej o to zapytałam, powiedziała że jak lekarz mi da, to moge sobie wziąść, ale widziałam w jej oczach, tak jakby rozczarowanie, złość bądź obojętność, nie wiem które z tych moich interpretacji najbardziej mi pasuje do tego jak zareagowała

  12. annagorska, chciałaby nawiązac do tego co Pani napisała odnosnie dokumentacji/historii leczenia. Chyba ja jako pacjent mam prawo wglądu w tą dokumentację? Mój psychiatra powiedział że da mi wydruk tej historii leczenia od terapeutki, ale ja chcę być w porządku w stosunku do terapeutki i nie chcę jej brać bez jej zgody, stąd było moje pytanie dlaczego ona nie chce żebym brała tą historie na konsultacje. Oznacza to chyba że mogę dostac tą dokumentację i bez jej zgody, leczę sie w poradni zdrowi psychicznego na nfz.

    Pisze tez Pani że dobrze jest rozmawiać z terapeutą na temat jak go postrzegam, co do niego czuję, a ja mam wrażenie że moja terapeutka ma już dość jak ja o tym mówię, szczerze to juz nawet boję się mówić o moich uczuciach ze strachu że jak jej mówię o swoich wątpliwościach, to ona mi w końcu na serio powie że kończy ze mną współprace, i chyba stąd pojawił sie mój pomysł na 7f. Tak się boję że mnie zostawi, że sama chce to zrobić, mimo tego że jestem do niej bardzo przywiązana, mimo tych moich wątpliwości co do jej pracy.

  13. medela, o właśnie trafiłaś w samo sedno, co zrobić z tą wiedzą. Owszem zgadzam się z tym co mówi mi o mnie terapeutka, ale juz na moje pytanie co mam z tą wiedzą zrobic odpowiedzi nie dostaję, a jak sie pytam czy mam zaakceptowac to że taka jestem, to wtedy będzie mi sie lepiej żyło, słysze odpowiedź że ona nie wie, ze to ja mam wiedzieć czego chcę. Myslę że w innych nurtach jest podobnie, nikt nie powie nam co mamy zrobic z tą wiedzą.

  14. huśtawka, tylko że na nfz nie bardzo jest w czym wybierać, ani jak sie mieszka w małym mieście. U mnie to nawet prywatnie nie miałabym gdzie iść, ale i tak nie byłoby mnie na to stac. nawet gdybym powiedzmy zarabiała 2000 to szkoda by mi było na to kasy. Naprawdę uwielbiam moją terapeutkę, ona nie zawsze jest zimna, ale chyba mam tak jak ty, nie przynosi mi to jakis pozytywnych efektow, ale narazie wystarczy mi że mam kogoś na kim mi zależy, i kto daje mi choć troche wiary że warto żyć. A wogóle to wybieram sie na kwalifikacje na 7f, tylko zastanawiam się czy podejście analityczne, które jest jeszcze bardziej zimne w czymś mi pomoże, tym bardziej że po 8mcach moja terapeutka już mnie doskonale zna, a tam musze wszystko zaczynac od nowa, a moja terapeutka wogóle na temat 7f nie chce ze mna rozmawiać. Ciekawe co o tym mysli pani Anna. I jeszcze jednp pytanie do pani Ani, moja terapeutka nie chce mi dać dokumentacji z leczenia na kwalifikacje, mówi że to są jej zapiski, a oni sami maja tam mnie poznać. Zastanawiam sie dlaczego nie chce mi ich dac

  15. Można odnieść wrażenie, że terapeuta psychodynamiczny jest zimny i nieempatyczny i mówi pacjentom, że ich nie lubi, a terapeuta gestalt jest super empatyczny i generalnie idealny. A chyba świat jest bardziej skomplikowany niż tylko dobry i zły i uczucia w terapii również.

    Właśnie tak często postrzegam moją terapeutkę, i często zadaje sobie pytanie dlaczego mimo tego że ona tak mnie wkurza, ja tak bardzo się do niej przywiązałam. A co do iinych nurtow to nie wiem jak to wygląda, bo nigdy nie uczestniczyłam, tylko tutaj no forum podoba mi się podejście gestalt, potrzebuję takiego ciepłego terapeutę, ale narazie zostaje z moja psychodynamiczną

  16. huśtawka, ale ja tak jakby wymusiłam od niej odpowiedź na moje pytanie, w sumie mogła nic na nie nie odpowiadać, ale na moje pytanie że ja wiem że ma mnie pani dość, ona ze śmiechem powiedziała że nie zaprzeczy, owszem nie było to miłe, ale myślę że jakiś cel miało. Czasem jak czytam opinie na forum myślę że bardziej odpowiadałaby mi terapia w nurcie gestal, ale moją psychodynamiczną terapeutkę, mimo że wkurza mnie niesamowicie bardzo lubię. I często słyszę od niej że jak potrzebuję wsparcia, to nie u niej, po wsparcie to się idzie do psychologa a nie terapeuty.

  17. Zwracania po imieniu się nie stosuje, ale warto o tym rozmawiać jeśli czuje się, że to jakoś przeszkadza w dobrej relacji z terapeutą (to jest element terapii pacjenta, a nie że terapeuta powinien zaproponować przejście na ty).

    Ja przez kilka sesji drążyłam temat mówienia na Ty, prosiłam swoją terapeutke że bardzo bym chciała żeby tak się do zwracała, ona tylko się mnie pytala dlaczego mi tak na tym zależy, ale po mojej odpowiedzi temat znikał, w końcu na kolejnej sesji kiedy o tym wspomiałam, ona chyba się na mnie wkurzyła i po raz pierwszy podniesionym głosem powiedziała, ze ja nie będę ustalała zasad, że jest seting którym ona się kieruje. To samo jest w przypadku pisania do niej meili. Mam jej adres, zdarza mi się w chwilach kryzysu coś napisac, ale nigdy nie dostaję odpowiedzi, i o to tez mam do niej żal i wyrażam go na sesjach, nie podoba mi się kiedy słysze od niej że nie jest od zaspakajania moich potrzeb. Tylko że taki jej stosunek jeszcze bardziej mnie dołuje, myślę sobie że ma mnie gdzieś, skoro nie przejmuje sie tym przez jej słowa czyję się jeszcze gorzej. Np. ostatnio na moje sugestię że napewno ma mnie Pani dość ona mi powiedziała że nie zaprzeczę. Czy tak musi być na terapii psychodynamicznej?

  18. Jak tak czytam jetodik, to coraz bardziej blizej mi do poparcia jego zdania. Mimo że chodze na nfz, to ostatnio na sesji pojawił się u mnie temat, że jak znajdę pracę to nie będę mogła kontynuować terapii bo ona przyjmuje raz w tyg. na nfz, w godzinach kiedy się pracuje i żaden pracodawca nie pójdzie na ustepstwa nowemu pracownikowi. No i mówie jej że ja każdą rozmowę o pracę zawalam przez to że mam straszny lęk przed tym że ją stracę, a bardzo się do niej przywiązałam, pytam się jakbyśmy mogły rozwiązać tą sytuację żebym się tak tego nie bała. Miałam nadzieję że powie cos w stylu że zejdzie mi z tej stawki prywatnie (bo jak dostanę 1200 zł netto to nie będzie mnie stac żeby 400 zł wydać na terapię plus dojazdy do miasta w którym ona mieszka to dodatkowo120 zł na miesiąc, więc prawie połowa wynagrodzenia poszłaby na terapię), a ona na to tylko powiedziała że wszystko da się pogodzić, że z szefem da się dogadać, że wszyscy moi pacjenci to osoby pracujące. Oznacza to że wcale się mna nie przejmuje, jak nie będę mogla chodzić na terapię to mój problem a nie jej.

×