Witam! Jestem tu nowa. :)
Od jakiegoś czasu mam problemy ze snem i złym samopoczuciem, dlatego się tu znalazłam. Przed dodaniem tego wątku przeczytałam wiele innych o depresji, nerwicy itp., a im więcej czytam, tym więcej znajduję objawów. Wcześniej po prostu nie wiedziałam, że to coś złego.
Zacznę od sytuacji, w której jestem. Mam 16 lat, nie mam taty. (zostawił mnie zanim się urodziłam, ale próbuję sobie jakoś z tym radzić, chociaż nie jest mi łatwo) Mieszkam z mamą, babcią i ciocią. Śpię w jednym pokoju z mamą i babcią, co również utrudnia mi spanie. Każdy dźwięk potrafi mnie denerwować. Nie mogę zasnąć, a jak już zasnę, to potrafię spać z 12 godzin. Cały czas jestem spięta, nie potrafię się zrelaksować, bolą mnie mięśnie. Cały dzień chodzę zmęczona i bez życia. Boli mnie głowa.
Martwię się o przyszłość. Uczę się w miarę dobrze, ale wiem, że stać mnie na więcej. Wiem, że będę musiała uczyć się do egzaminów gimnazjalnych, już powinnam się uczyć, ale nie mogę się skupić nie mając własnego kąta, a jak już pisałam, ciężko mi się skupić, zwłaszcza przy hałasie. Martwię się o to, kim będę w przyszłości, jestem bardzo niezdecydowana, nieśmiała, uległa i do tego od dziecka bardzo wrażliwa. Z pieniędzmi jest ciężko, mieszkam na wsi, więc problemy z dojazdem wszędzie itp.
Boję się konfrontacji, stresuje mnie rozmowa, nie tylko z obcymi ludźmi. Nie lubię miejsc, gdzie jest dużo ludzi, często mam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą, mam wtedy ochotę zapaść się pod ziemię, to dziwne. Najlepiej siedziałabym cały czas zamknięta w swoim świecie i stamtąd nie wychodziła, ale wiem, że tak nie można.
Zamiast poprawiać swoje błędy, poddaję się. Coraz częściej płaczę, zwłaszcza nocą, gdy zaczynam o tym wszystkim myśleć. Wystarczy, że moja mama choć trochę podniesie na mnie głos, a ja już mam łzy w oczach i nie mogę się powstrzymać.
Coraz mniej mi na wszystkim zależy, wszystko mam gdzieś.
Często nie mam apetytu, nie jem nic cały dzień, a wieczorem nadrabiam, co też dobrze nie wpływa na moje zdrowie.
Nie lubię jeść przy ludziach, nienawidzę publicznych występów, wychodzenia przed szereg. (Przy wystąpieniach publicznych trzęsą mi się nogi, aż prawie uginają, głos mi drży, cała się trzęsę) Mam problem z patrzeniem ludziom w oczy, ale staram się to przełamać.. Ciężko mi się skupić, jak ktoś patrzy na to, co robię.
Do tego czytałam też o nerwicy natręctw i zauważyłam, że mam coś takiego, że jak np. dotknę czegoś jedną ręką, to muszę i drugą. Jak byłam młodsza, to też miałam to z płytkami, że nie mogłam stawać na tych pękniętych.. Gdy ktoś rzuci niedopałek papierosa, muszę go zdeptać. Jak ustanę na coś, np. na próg jedną nogą, to muszę i drugą.
Mam pasje, kocham czytać, rysować itp., ale nie mogę tego robić przy kimś, to też mnie dołuje.
Co mam robić? Sama nie pójdę do psychologa, a moja mama należy raczej do grona ludzi, którzy.. nie wierzą (?) w takie rzeczy. Myśli, że jak się nie mówi o problemie, to go nie ma. ;/