Skocz do zawartości
Nerwica.com

milion_kawalkow

Użytkownik
  • Postów

    87
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez milion_kawalkow

  1. Mamre- ja wlasnie przez jej ciagle powtarzanie 'wyolbrzymiasz, przesadzasz' itd mysle sobie czasem: 'K*RWA, STOJ! Moze faktycznie wymyslasz?! Moze tego nie czujesz?! Moze tak nie jest?! Skoro ona tak mowi, to pewnie wszyscy tak mysla- terapeuci/psychiatrzy rowniez. Nikt Ci nie uwierzy. Co sie dzieje?!'
  2. Dokladnie... Bylam raz- wlasnie wspomniane okolo 1,5 roku temu. Ale ten czlowiek jakos do mnie trafil- zapisałam go w pamieci dosc hm.. 'pozytywnie' (jesli w ogole w pelni rozumiem znaczenie tego slowa). Wiec- chce sprobowac. Jestem na krawedzi (chociaz to dosc zwyczajne okreslenie, jak na nasze pograniczne umysly). Boje sie, ze spadne- w ciagu tych 9 dni.
  3. Yvonne- mieszkam z mama. Niedawno wrocilam do domu (bylam za granica). Na szczescie mialam gdzie wczoraj wyjsc. Spakowalam kilka rzeczy i poszlam do babci. Mama siedziala zamknieta w pokoju, chyba nawet nie wie kiedy wyszlam (chyba ze uslyszala zamykanie drzwi od mieszkania). Mam chlopaka... no ale- jesli wiesz mniej wiecej co sie we mnie dzieje- to domyslasz sie rowniez jak wyglada moja relacja partnerska. Jesli chodzi o przyjaciol (nie dosc, ze zazwyczaj nie dopuszczam ludzi zbyt blisko siebie- z powodu miliona obaw- to gdy juz wpuszcze ich 'do siebie' to moje stany i moje podejscie sprawiaja, ze odchodza [tu: potrzeba bycia postawiona na piedestale ich zycia, jestem zaborcza, zazdrosna no i moje stany emocjonalne w gratisie...]) Ludzie bliscy bardzo szybko znikaja- a w sumie to chyba sama ich odtracam- soba i swoim zachowaniem, ktorego nie sa w stanie zrozumiec. U lekarza nie bylam jakos od okolo 1,5 roku- wizyte mam 13 stycznia (tu: jest to dla mnie wiecznoscia na chwile obecna...) Leki po ostatniej wizycie odlozylam sama (glupota, wiem..). Myslalam, ze sobie poradze, a jest tylko gorzej. -- 04 sty 2015, 16:11 -- A co do terapii- bylam u kilku psychologow- wczesniej- ale niestety mam problem z akceptacja/tolerancja. Wystarczylo na przklad, ze jeden z nich ubieral sie nieodpowiednio i juz moja glowa zaczynala dzialac i przekazywac mi informacje 'Spojrz, ten czlowiek nie jest dla Ciebie. Zobacz jak wyglada- na pewno Cie nie zrozumie. Odejdz. Usun sie.' (Te slowa widnialy w mojej glowie bez przerwy, zataczaly kola i z kazdym kolejnym razem napis robil sie bardziej wyrazny i wiekszy. Natretne mysli nie pozwalaly mi sie w pelni otworzyc czy tez skupic na czyms, bo caly czas myslalam o jego ubraniach, makijazu, czy czymkolwiek innym. (Czego im w sumie nie mowilam, co zapewne bylo bledem z mojej strony)
  4. Conessa Ja czytajac Twoj opis emocji, przy 'szalenstwie' w kwestii innych ludzi w zyciu Twojego bylego partnera- podzielam calkowicie. Ja.. Przyznam, ze nie musze danej osoby znac, zeby narodzila sie we mnie nienawisc do niej. Wystarcza zdjecia, poczucie bycia gorsza, grubsza, mniej utalentowana, mniej kobieca.. i tak dalej... czuje, ze gdyby postawiono mi dane osoby przede mna- rozszarpałabym je. Bez chwili zawahania.
  5. Yvonne Od zawsze bylam zwichnięta, od kilku miesięcy jest jedna wielka tragedia- ale wczorajszy wieczor przerosl mnie o cala tone wewnetrznej agresji, gniewu i niepohamowanego placzu. Myslalam, ze ostatnie miesiace byly juz moja gorna granica- a jednak nie. Moze brzmiec to 'lekko' ale wczoraj rozmawialam z mama: i najpierw zaczela kontrolowac moj nerwowy ruch noga, raz po raz. Pozniej w trakcie powiedzmy 'normalnej' rozmowy zaczela mowic mi, ze cale zycie nic nie robilam, nic. K*RWA nic. wiec zapytalam 'Cale zycie nic nie robilam?' i to wystarczylo, gdy odpowiedziala 'tak'. W ulamku sekundy moje negatywne emocje dobily do zenitu. Ładunek wybuchowy. Nagle poczulam, ze za sekunde wstane i zaczne uderzac glowa o sciane, szczatki mozgu wybraly opcje mocnego uderzenia kubkiem w stol i wyjscia z kuchni. Tyle, ze... Ona poszla za mna do pokoju. Myslalam, ze rozniose sie wewnetrzna sila. A ona zaczela mowic mi (prawie krzyczac), ze nie mam robic z siebie na sile wariatki, ze z jednym wariate juz zyla (z moim ojcem: przeszlosc) i z drugim zyc nie bedzie, ze zaraz zadzwoni tam gdzie trzeba i mnie zabiora (ostatnie zdanie uderzylo w moj caly chaos tak, ze wstalam z lozka; rok temu to samo wykrzyczala przez telefon do mojego ojca). Wstalam z lozka, zaczełam wypuszczac z siebie miliony oddechow, i chodzic w kolko. Nie zatrzymałam calkowicie niepohamowanego placzu- trwa nadal- z przerwami. Jestem swiadoma tego, ze nie potrafie kontrolowac emocji, zawsze tak bylo- chociaz ostatnie miesiace sa wspomnianą tragedią- ale wczorajszy wieczor.... Nie wiem co sie dzieje. I slyszałam zawsze 'wymyslasz, wyoblrzymiasz'. Jest zle. Moze brzmi naprawde lekko.. ale moja glowa...
  6. Dzien dobry Przywitam sie z Wami moze w tym miejscu (tu: odpowiednim) w czasie mojej najwiekszej zyciowej masakry. Mam wielka nadzieje, ze chociaz Wy nie macie 'najgorszego momentu' (tu: jak do tej pory) aktualnie.
  7. Niete- Czekam na wizytę u lekarza. A psychologa nadal szukam. 'Życie dało mi szanse', skoro nie umarłam w trakcie mojej podróży. Zaczęłam coś robić, staram się. Tylko... no, właśnie- tylko.
  8. Larissa- Żadna z bliskich mi osób nie jest w stanie wejść do mojej głowy- ale chyba inaczej byłoby mieć kogoś, kto chociaż się stara (tu: na przykład czując coś podobnego) zrozumieć/zaakceptować moje stany/emocje/zachowania. Nigdy nie uważałam, że ludzie mi bliscy są normalni- ale na pewno czują coś innego, niż ja. Nie zapowiada się, żeby to się zmieniło (tu: kwestia próby zrozumienia) Co do psychologów- niestety moja głowa skupia się często na durnych szczegółach, które rozpraszają mnie całkowicie. Myśl wpada mi do głowy- i zaczyna się obieg- a napis w mojej głowie z danym zdaniem/słowem zaczyna być coraz większy- z każdym kolejnym przepłyniętym 'razem'. -- 03 sty 2015, 03:13 -- Niete- chcę, bo sobie nie radze- zwyczajnie. Moje trwanie jest strasznie męczące.
  9. Och- podam kilka (związanych z ewentualnym psychologiem): - właśnie z wcześniej wspomnianym dopasowaniem psychologa (lub znalezieniem takiego, który będzie w stanie mi to wytłumaczyć, wręcz przetłumaczyć i pomóc mi sprawić, że moja głowa chociaz w stosunku to niego będzie potrafiła ogarnąć natrętne myśli na jego temat) - czy na przykład dany psycholog nie podejdzie do mnie typowo 'masowo'- czego bardzo bym nie chciała i przed czym bardzo się w swoim trwaniu bronię (tu: przynależność do jakiejkolwiek masy, czy grupy, typowe wrzucanie mnie do worka z konkretnym napisem) - czy na przyklad dany psycholog nie odbierze mojej 'świadomości' i poprawności opisywania moich stanów jako mój wymysł, czy tez 'udawanie' czegokolwiek. (tu: zarzucenie, że 'na chama' chcę coś w sobie 'zwichnąć' bo mam zbyt nudne życie) i cała masa myśli (tu: co jest skutkiem nieustającej analizy, której poddaję całe moje otoczenie) o reakcjach/myślach psychologa, które mogą nastąpić po wypowiedzianych przeze mnie zdaniach.
  10. Dla nich? Oczywiście, że nie. Dla siebie- jak najbardziej. Tylko mam milion obaw.
  11. Oni dla mnie? Nie są w stanie zrozumieć. Nie wytrzymują. Nie dają rady z moimi emocjami/zachowaniami/stanami.
  12. Fizycznie nie- kilka bliższych osób. (Do których mam dystans- jednocześnie chcąc być dla nich całym życiem- ale w Twoim podpisie jest 'borderline' więc powinno to być Ci znane). Emocjonalnie- tak. Czuję, że tak. Cholernie tak. Całkowicie.
  13. A tak, mam- w gratisie do moich zaburzeń osobowości, klasyka. Jest kiepsko.
  14. Nie kontroluję tego- i w jest właśnie 1/1000000 moich problemów. Takie szczegóły przekształcają się w natrętne myśli.
  15. To nie jest konkretnie określone- przynajmniej nigdy nie starałam się tego określić. Jakieś wewnętrzne zniechęcenie- bywało, że gdy dany psycholog ubierał się nieodpowiednio (w moich oczach)- to wystarczało, żeby moja głowa zareagowała 'Nie ubiera się odpowiednio- widzisz, na pewno Cię nie zrozumie. Zbyt duża różnica. Odejdź, usuń się.'
  16. Tak- ostatnio jakieś niecałe 2 lata temu. Tylko, że z powodu nieokreślonej głupoty przestałam brać leki bez konsultacji z lekarzem. Psychologów było paru- nikt na dłużej nie został w moim życiu- z powodu mojego problemu z akceptacją/tolerancją- bardzo szybko z nich rezygnowałam.
  17. Klasycznie- nielekkie dzieciństwo + predyspozycje/uwarunkowanie genetyczne + zaburzenia w konkretnych etapach rozwoju w wieku niemowlęcym- blablabla: dało mi jednoczesny chaos i nieustępującą putkę. Rzucam skrótami i uogólnieniami- aby nie wyrzucic tu historii swojego życia.
  18. Wystarczy? To brzmi tak prosto, lekko... W końcu nadejdzie czas :) Również pozdrawiam- kimkolwiek jestes!
  19. Ach, tak... znam te historie. Znam brak jakiejkolwiek logiki, brak granic, brak określonych reguł. Znam.
  20. żadnych wskazówek, żadnych oznaczeń- mapa- ewentualnie moich neuronów, przekaźników nerwowych. Chcę to ogarnąć- ale bateryjka mi się rozładowała.
  21. podobno 'osobowość z pogranicza' z gratisami- taka legenda obiła mi się o uszy.
  22. Stety/niestety nie- wrzuciłabym wtedy jeszcze w środek 'małych'. To składający się z 2 słów opis moich częstych stanów- milion kawałków- pół miliona na północy- i pół miliona na południu.
  23. Jestem młodą dziewczyną- z niestabilnią, czarną, skrajną przeszłością- a raczej całym życiem- które mimo, że nie trwa zbyt długo, to wystarczająco, aby powykręcać moją głowę. Tak czy siak- to nic nadzwyczajnego- między wami. Nie wiem, czy szukam zrozumienia, czy po prostu muszę raz na jakiś czas wyrzygać swoje emocje. Aktualnie- od kilku miesięcy- trwam w najgorszym 'momencie' swojej emocjonalnej masakry. Moje istnienie polega na skakaniu z jednego bieguna, na drugi- w bardzo krótkich odstępach czasowych. To taki bardzo, bardzo, bardzo 'intensywny' skrót. Ps. I właśnie robię coś- co pozostało w moim trwaniu jako jedyna mała przyjemność- palę papierosa. Mały dymowy toast- moich obu skrajności- za Waszą dobrą noc! Milion Kawałków
×