Skocz do zawartości
Nerwica.com

Muhati

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Muhati

  1. A może ktoś się martwił, ale akurat byłaś/eś tak zajęty/a swoimi problemami, że tego nie zauważyłaś/łeś?
  2. A może się mylisz i bliskie Ci osoby, jeśli byś im wytłumaczyła co się dzieje w Twoim życiu, postarałyby Ci się pomóc? W taki sposób tylko dodatkowo się męczysz..
  3. Byłam z moim chłopakiem ponad 2 lata, jeszcze do niedawna mieliśmy plany wspólnego zamieszkania, ślubu, dzieci, rodzina za kilka lat ... Po pierwszym roku bycia razem pojawił się problem ze szkołą ( chodzimy do Technikum, w 3 klasie wpadł na pomysł, że nie da rady, że jest beznadziejny, że nie znajdzie pracy i w życiu do niczego nie dojdzie, a ja będę musiała przez niego cierpieć) wysłałam go do psychologa szkolnego, bo nie wiedziałam jak z nim rozmawiać i oczywiście co było? - depresja. Gdy się dowiedziałam, to jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, ale mój chłopak jakoś dał się z tego wyciągnąć (przynajmniej tak mi się wydawało), pozbierał się, zmotywował, widząc wsparcie ze strony szkoły, mnie i swojej mamy, jakoś dał radę... nie udało mi się go wtedy wysłać do psychiatry po jakieś leki, czy coś (niestety). A w tym roku... zaczęła się jesień i oczywiście nawrót depresji.. nie wiem co mam robić... przez miesiąc był taki strasznie obojętny, ignorował mnie po prostu, ale wiedząc co się szykuje, wysyłałam go do psychologa, na rozmowy, z kolegami na piwko, wyciągałam go z domu, nawet grałam z nim w gry, gdy tylko chciał.! teraz, tydzień przed moimi urodzinami przestał się odzywać... później przyznał się że był gdzieś i pił całe 3 dni... bez spania... nie wiem, czy czegoś wtedy nie brał dodatkowo... Po tym wszystkim doszedł do wniosku, że ja tylko cierpię przez niego, że zasługuję na kogoś lepszego, że nie jest mnie wart, że skończy niedługo swoje życie, a gdy na to odpowiadałam, że nie ma racji, że przecież jestem szczęśliwa zaczął atak, że związek go nudzi, że za dużo czasu razem, że on tak nie chce... oczywiście nie powiedział mi tego nawet prosto w oczy tylko napisał... W rozmowie prosto w oczy stwierdził tylko, że nie dorósł do związku. kolejnego dnia ruszyłam zmotywowana i zapłakana od rana do psychologa, pytałam co mam robić, jak się zachowywać... Powiedziałam nawet jego mamie, która niczego się nie domyślała.. Kazałam jej go pilnować.. umówiłam go do psychiatry, dostał leki, porozmawiałam z nim, powiedziałam, że może na mnie liczyć, mimo że zostawił mnie w moje urodziny i to pisząc do mnie, to nadal go bardzo kocham... O rozstaniu tak już na zawsze ma pomyśleć jak już trochę uporządkuje to, co się teraz dzieje w jego życiu. Czy jest jeszcze coś, co mogłabym zrobić? Nie chcę na niego naciskać..
×