Witam,
to mój pierwszy post na forum chociaż wcześniej od dość dawna go czytam i nie powiem że czytanie o problemach innych wielce pomagało mojemu problemowi..
Chciałbym się trochę pożalić, i może poprosić o radę i trochę się wyżalić jako że mam problem z rozmową o tym nawet z najbliższymi. Niestety wychowano mnie że facet ma być facet silny twardy i wrrrr no i nie potrafię się otworzyć przed nikim Próbowałem wielokrotnie nie da się
Z nerwicą lękową czy też stanami lękowymi męczę się już od 12-13 lat a której nabawiłem się po chorobie nowotworowej i trochę o tym cholerstwie mogę powiedzieć. Praktycznie oprócz dwu letniej przerwy cały czas biorę jakieś leki, brałem długo Afobam co dziwne nie uzależnił mnie i odstawienie przeszło miękko, niestety brałem też i biorę Relanium zdarzało się że po kilka tabletek dziennie żeby móc w ogóle jakkolwiek egzystować. Całe szczęście że Relanium nigdy nie uzależniło mnie ale do dzisiaj mimo że od roku nie brałem muszę cały czas mieć go przy sobie inaczej sam jego brak może doprowadzić do ataku lęku. Po drodze brałem jakiś inne leki nazw już nie pamiętam niektóre bardzo źle na mnie działały inne nie pomagały. Miałem wszelakie ataki lęku jakie tylko na forum były przedstawiane większe, wielkie, ogromne i kończące się w szpitalu po przemiłej jeździe karetką, gdzie wydawało mi się że schodzę co oczywiście na następowało. Mam odwieczny urojony problem z sercem, sam już nie wiem ile miałem zawałów heheh i chociaż wiem że nic mi nie jest co sprawdziłem dziesiątkami badań nadal problem jest. Z tego wszystkiego mam podwyższone tętno z zdarzającymi się atakami w stanie spoczynku dochodzącymi do 140 uderzeń tak że biorę Beta Bloker - Biosotal a obecnie próbuję Ebivol, o bólu za mostkiem nie wspomnę. Moje ataki wywoływały róże dziwne bodźce od zdenerwowania po mocne biało światło od świetlówek po wydawało by się dla innych miłe i przyjemne wyjście do znajomych których bardzo lubię a nawet uczestnictwo w zabawie weselne które notabene skończyło się w szpitalu. Mimo że próbowałem to zamieść, schować i negować dochodzę do wniosku że mam lęk przed wyjściem lęk przed lękiem lęk bo nie mam lęku lęk bo mi się czegoś nie chce lub na coś nie mam ochoty a co straszne to czasami podświadomi to mi się chyba nawet podoba że mam lęk bo mam pretekst zęby czego ś nie zrobić itp. STRASZNE to ale chyba prawdziwe niestety. No i największy mój ból, alkohol nie pomaga :) Sprawdzałem nawet potęguje lęki No chyba że się przemogę i wypiję więcej ale to musi być dużo a niestety mam jakby to powiedzieć dużą tolerancję na alkohol a lęk raczej nie pozwala na dużo i krąg zamknięty hehehe Tak że wszystko standardowo czasami jak to w lękach.
Obecnie od kilku lat jadę na Arketisie - z dawką 20 mg na dobę. I było w sumie OK a nawet bardzo dobrze ale że niejako mam już dość wszelkich tabletek i nie chcę stanąć u bramy Piotrowej z receptą i w sumie stopień mojego wnerwienia, zniesmaczenia i tolerancji dla choroby, na samego siebie osiągną już takie wrzenie że lekko wygrywa z lękami postanowiłem spróbować odstawić w końcu tabletki. Od jakiś 6-7 miesięcy zacząłem zmniejszać dawkę najpierw 20 mg co drugi dzień potem 20 mg co trzeci dzień a od jakiś 4 miesięcy biorę 10 mg co drugi dzień. I to jest max na co mogę sobie pozwolić mimo tak długiego czasu odstawiania. I niestety okazało się że jestem tym procentem co mega ogromnie źle znosi odstawienie. Mimo że odstawiam już ponad pół roku nie daje rady całkiem rzucić. Tak jak piszę od 4 miesięcy biorę 10 mg co drugi dzień, miałem kilka prób całkowitego odstawienia ale zawroty głowy i mdłości zmuszały mnie do ponownego zażywania po prostu nie mogłem nawet wstać, było bardzo źle. Teraz ostatnio zaczęły się bóle głowy ale to bóle przez duże B niestety, na które nic nie pomaga a które zdarzają się kilka razy w tygodniu i utrzymują się całymi dniami. Mimo to zawziąłem się nie chcę tego świństwa już brać. Z lękami nawet daję rady raz jest lepiej raz gorzej i marzy mi się chociaż kilku miesięczna przerwa od psychotropów żeby oczyścić organizm. Ale bóle głowy mnie dobijają. I tu moje pytanie czy macie może jakiś sprawdzony sposób na te bóle głowy. Mam też problem z wagą co bym nie zrobił jakiej diety bym nie stosował i ile bym nie ćwiczył jest nadwaga i nic nie może spaść. Się pochwalę że przejechałem jakieś 3 tys. km na rowerze przez pół roku i to dość intensywnie i nic. Tak na marginesie rower mi życie uratował i pomógł chyba bardziej jak tabletki. Czy może ktoś też tak ma. Pytałem psychiatry ale nawet go rozumiem ma tyle pacjentów że nawet mu się gadać nie chce idzie jak automat, mówi że może tak być nie musi jak mu przedstawiłem samopoczucie przy odstawianiu to też że może tak być a jak nie daję rady to zacząć brać jak już nie chcę Arketisu damy co innego i tyle, nadmieniam że kilkuletnia terapia u psychologa też mi nic nie dała strasznie uparty i tępy jestem :)
Może na razie tyle. Tak na koniec uporządkuję moje pytania czy macie może jakieś sposoby na bóle głowy przy odstawieniu paroksetyna.
Czy są osoby które mają przy zażywaniu paroksetyna problemy z nadwagą
Czy jest może ktoś kto zażywa z paroksetyna również Ebivol i mógłby się podzielić opinią o tym leku.
Sorka że tak długo ale chyba mi to pomaga trochę :)
A i wybaczcie pewnie było setki razy na forum ale że niejako jest ponad 1000 stron i mimo że przeczytałem większoć tak terapeutycznie dla siebie pozwoliłem sobie na mojego posta :)