Skocz do zawartości
Nerwica.com

przemeks123

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez przemeks123

  1. bittersweet Zostało jej jeszcze długo, bo ma rok w plecy a ciśnie ją strasznie na mgr. Jest na drugim roku. Co mam powiedzieć? Wiem, że skala mojego doła jest kompletnie niewymierna do tego wszystkiego. Ja na prawdę zdaję sobie z tego sprawę. Ale dowcip polega na tym, że nie potrafię SOBIE przetłumaczyć "gościu, jeśli chcesz żeby ten związek kiedykolwiek wrócił do normy, to na miłość boską PRZESTAŃ to wszystko przypominać". Mój mózg jakby się zaciął nad tym wszystkim, i teraz jest tak straszliwie przewrażliwiony na punkcie zdrady i wyłapywania jej wyimaginowanych objawów, że ma miejsce taka prosta sytuacja z telefonem o której pisałem wcześniej, że Moja nie ma go 'na widoku', to mnie już łapią nerwy i strach, bo pewnie coś znowu się dzieje złego. Albo nie wiem, wchodzę na profil tego typa na FB i widzę utwór jaki udostępnił na swojej tablicy, który to również lubi moja kobieta i już to w jakiś sposób ze sobą zgrywam i pojawia się wk-urw i smutek. white Lily Ale czy te 3 miesiące to już nie jest wystarczający czas, żeby coś już w miarę zaczęło się normować? Dziewczyna tłumaczyła ten flirt, brakiem flirtu w naszym związku i mało wyszukanymi rozmowami, że nie gadaliśmy na żadne ciekawe tematy. No ale trudno gadać zawsze na ultra interesujace tematy, po 2,5 roku związku Przynajmniej ja miałem z tym problem. W jakiś sposób te argumenty do mnie trafiają, ale z brakiem flirtu troche przesadziła, chyba że sposoby na jakie to robiłem może trochę jej się znudziło, ot co. Cóż mogę wam jeszcze powiedzieć? Generalnie dziewczyna z niej przez ponad 2 lata na prawdę była świetna. To ona była tą stroną delikatnie bardziej zaangażowaną w związek, nie ja. Dostawałem od niej tyle miłości, że po prostu bardziej spodziewałbym się końca świata, niż tego że skoczy w bok. Wiedziałem, że jestem dla niej wszystkim i nigdy mnie nie zostawi. Może to mnie zgubiło? Właśnie to zaskoczenie w tym wszystkim było najgorsze. W tamtej chwili gdy to wszystko przeczytałem i dowiedziałem się o jej flircie, poczułem jakbym stracił bezpowrotnie to wszystko co dawało mi tą niesamowitą radość przez ponad 2 lata. W chwilę, w tę parę sekund. Kompletnie na to nie byłem nastawiony. To spowodowało u mnie taki szok i traumę aż do teraz. PS. Ktoś tu jeszcze coś pisał, jakbyśmy mieszkali razem. Mieszkamy obydwoje jeszcze z rodzicami. Dopiero w następnym roku planowaliśmy wspólne zamieszkanie.
  2. Dziękuję za waszą aktywność i rady. :) Nie powiem, bo pomogło mi to trochę w zrozumieniu tej całej sytuacji. Generalnie tutaj oczywiste jest to, że to jest patowa sytuacja bo dziewczyna ewidentnie pokazała swoje drugie oblicze i nie jest wykluczone, że skoro raz tak zrobiła, to zrobi to przy najbliższej okazji kiedy znowu coś się posypie. Nie znałem tego oblicza, i myślę, że gdyby zrobiła to po pół roku naszego związku a nie po 2 latach, to po prostu bym to skończył i tyle. Pobeczałbym 2 miechy i zaczął życie 'od nowa'. Mógłbym to teraz skończyć, i miałem takie myśli, ale ja w tym wszystkim widzę nadal potencjał, nawet teraz po paru już nieudanych próbach zapomnienia tego wszystkiego. Widzę w tej dziewczynie jeszcze zapał do tego związku, już nie taki jak kiedyś, ale rozumiem to bo trudno żeby dziewczyna była w 100% zaangażowana kiedy jest z kolesiem, który kiedyś błyszczał energią i wigorem, a uśmiech z twarzy nigdy mu nie schodził. Teraz jestem cichych mrukiem, stresuje się szczególnie kiedy mamy tą ciszę kiedy kończymy dany temat i na chwile urywa się rozmowa. Dopada mnie smutek, kiedy widzę że coś chociaż troszeczkę się nam nie układa. Mam momenty takie momenty jak rozchwiana nastolatka, kiedy jestem wesoły, robię sobie żarty 'po staremu', a nagle w momencie smutnieje bo wszystko mi się przypomina, albo widzę że jej telefon jest w torbie, więc od razu rzucają się podejrzenia że pewnie go przede mną ukrywa bo on do niej piszę. Myślę, że nie było by też tak dużego kłopotu ze mną, gdyby nie to, że ona widuje go codziennie na uczelni i ma z nim wiele zajęć. Nie znam tej całej paczki, bo nie miałem jakoś okazji ich poznać (może nie miałem na to ochoty? może miałem to kiedyś w d***e?), a teraz już trochę za późno na to, bo przecież nie pójdę na jedną imprezę z nią, z jej znajomymi których nie znam, i z tym kolesiem. 2-3 razy w miesiącu chodzą tą swoją uczelnianą ekipą na jakieś imprezy, i wtedy oczywiście pojawia się strach, że znów to wszystko między nimi może uderzyć ze zdwojoną siłą (bo widzi, że jej facet nie zachowuje się tak jak kiedyś). Nakręcam się niesamowicie, mając świadomość że najcześciej nie mam nawet do tego podstaw, ale to jest tak od automatu. Nie mogę nad tym zapanować i najpierw mnie to denerwowało a teraz już zaczyna mnie dołować.
  3. Myślę, że ona na to nie pójdzie. Wyjdzie z takiego założenia, że skoro nie radzimy sobie z tym sami to jest na prawdę beznadziejnie. Miała do mnie pretensje już, że ja się tym podzieliłem z moimi najbliższymi przyjaciółmi i już było, że rozmazuje nasze problemy po ludziach. Więc teraz odpowiedź sobie na pytanie co się stanie jak jej zaproponuje terapię psychologiczną i dzielenie się naszymi problemami z obcą babą/facetem. Ona wszystko chce załatwiać sam na sam. Co najwyżej sam mogę spróbować. Wiem, mam ciężką dziewczyną, ale kocham ją.
  4. Kalebx3 Jak najbardziej. Mówiłem jej to wiele razy. Ale mam wrażenie jakby ona chciała, ale nie potrafiła mi pomóc. Generalnie jest osobą, która szybko się zniechęca i jak od razu nie widać efektów, to ją to deprymuje. Ma dość infantylne podejście jeśli chodzi o problemy. Najlepiej, żeby ich nie było, a ja żebym w trybie "instant" zapomniał o tym wszystkim i żeby znowu mogło być między nami w pełni i na długo dobrze.
  5. bittersweet Jasna sprawa, że dopóki do tego wracam to nigdy nie będzie dobrze. Problemem jest też to, że cały czas mam "wizję" tego, że to się może powtórzyć. Wtedy na prawdę, może mieliśmy gorszy okres, ale kompletnie nic na to nie wskazywało, że ona może robić coś na boku. I to właśnie było najgorsze, że nic tego nie zapowiadało. Nie chce tego drugi raz przeżywać i gdzieś tam moje wewnętrzne 'ja' cały czas każe mi się upewniać, że z nim nie rozmawia żeby to się nie powtórzyło. I wiem, że to jest jak cholera absurdalne, bo jeśli jej nie ufam, to po co z nią jestem. Ale właśnie ja chcę jej zaufać, tylko najpierw w jakiś sposób muszę się wyzbyć tego strachu. Na prawdę próbuję, i okresami nawet świetnie mi to wychodzi, ale czasami przychodzi załamka po raz kolejny, i wszystko to co wypracowałem sobie poprzednio idzie do piachu. Kalebx3 Właśnie nie mam już zamiaru na to pozwalać, i stąd też moje obsesyjna wręcz przezorność przed 'powtórką z rozrywki'.
  6. INTEL 1 Rozważałem taką opcję, mam nawet dobry "dostęp" do tego kolesia, gdyż czasem bywa u mnie na siłowni. Tylko to już chyba trochę za późno po takim czasie? agusiaww Wiem, i mam tego świadomość, że to są 2 wyjścia, tylko że jestem między młotem i kowadłem. Nie umiem sobie tak po prostu powiedzieć, że zamykam tą sprawę i tyle. To już jest w pewnym sensie jakaś moja obsesja na tym punkcie, urażona męska duma itd. I z jednej strony jestem z tą dziewczyną na prawdę szczęśliwy, a czasami patrzę jej w oczy i myślę sobie "k****, jak Ty mogłaś w taki sposób spieprzyć nam taki fajny związek ?". A z drugiej strony zależy mi na niej straszliwie, i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Na prawdę wiele rzeczy przeżyliśmy razem. Obydwoje byliśmy po dwóch wybuchowo zakończonych związkach, i gdzieś nas to od początku straszliwie połączyło, taka potrzeba zbudowania związku z zaufaniem i gorącym uczuciem. Generalnie mój charakter też robi tutaj wielką robotę. Jak na faceta jestem wyjątkowo wrażliwy i emocjonalny. W tym związku teraz mam wrażenie jakbym to ja pełnił rolę kobiety a ona mężczyzny jeśli chodzi o okazywanie emocji. Hardcore nie ?
  7. Witam, Nazywam się Przemek, mam 21 lat i od około 3 miesięcy nie mogę się pozbierać do kupy po pewnej sytuacji. Jestem z dziewczyną 2,5 roku. Nasz związek uchodził w gronie naszych znajomych za idealny, a większość osób mówiła ze jesteśmy najbardziej dobraną parą jaką znają. Zero jakichkolwiek większych sprzeczek czy rozstań przez 2 lata. Tak było do pewnego momentu kiedy nastał okres nudy (myślę że każdy związek trwający dłużej niż rok to przechodzi). W sensie nie było już takiej fascynacji, ognia itd. Po prostu byliśmy ze sobą, było nam dobrze i tyle. Stabilizacja (tak to odbierałem). Moja dziewczyna studiuje, jest na drugim roku studiów, ja pracuje w nocy. Na tych studiach poznała wiele osób w tym jednego faceta, któremu poświecała więcej czasu na rozmowe (głównie przez internet) niż reszcie znajomych. Wiedziałem o tym, mówiła mi że świetnie jej się z nim rozmawia i tyle. Byłem oczywiście trochę poirytowany (typ strasznego zazdrośnika ze mnie), ale po prostu jej ufałem, bo wiedziałem że nic złego się w tej sprawie nie stanie. To był mój błąd. Nasz związek stał w miejscu, nie działo się nic nowego, nie wyjezdzalismy nigdzie razem, raczej nie robilismy nic ciekawego poza wspólnym spędzaniem czasu w domowych warunkach. Pojawiły się kłótnie (głównie z jej strony), że jest nudno, że nic się ostatnio u nas w związku nie dzieje itd. Ja niestety nic z tym nie robiłem, ponieważ byłem bardziej zajęty pracą i odpoczynkiem po niej (odsypanie). Problem ten nie wydawał mi się jakoś bardzo istotny, bardzo to wszystko bagatelizowałem. W te wakacje pojechała na wyjazd ze swoją "paczką" ze studiów nad morze (był tam oczywiście też ten facet który należy do tej ekipy). Kiedy tam była, słabo było z naszym kontaktem (może jedna rozmowa telefoniczna na dzień?) Pomyślałem że jak już tam jest to niech sobie odpocznie od naszych problemów i niech trochę sama sobie odetchnie. Wróciła jakaś inna. Nie było już prawie żadnego kontaktu fizycznego z jej strony (nawet przytulanie, całowanie), była jakaś mało zainteresowana związkiem. Niedługo po tym jak wróciła wyjechaliśmy na weekend z drugą parą naszych znajomych do domku letniskowego. Tam też była opryskliwa, kompletnie nie czuła i poza wspólnym łóżkiem (po prostu spanie obok siebie) generalnie nic nas nie łączyło. Dopiero wtedy do mnie dotarło że coś się dzieje. Kiedy wróciliśmy w ten sam dzien postanowiłem sprawdzić jej komunikator internetowy (nigdy tego nie robiłem, i nigdy nie miałem zamiaru tego robić, bo ufałem jej najbardziej na świecie). To była najgorsza chwila w moim życiu. Zobaczyłem jej rozmowy z tym gościem. Pisała że tęskniła za nim na tym wyjeździe, że nie było tam między nami żadnych czułości bo nie miała na to ochoty itd. Rozmawiała z nim tak jak ze mną kiedyś w czasie naszych najlepszych okresów. Nie czytałem wszystkich rozmów bo nie miałem na to siły. Przeczytałem tą jedną ostatnią z "dzisiaj". Flirt, kokieteria, wiadomości z podtekstami itd. Coś we mnie pękło. Pojechałem do niej zaraz z rana (nie spałem całą noc), powiedziałem jej o tym, że sprawdziłem te wiadomości i jak to wytłumaczy. Jedyną rzeczą która ją obchodziła było to, że sprawdziłem jej komunikator i że zrobiłem najgorszą rzecz na świecie. Później, że nie wie czy chce dalej ze mną być itd. Dałem jej pare dni na przemyślenia. Napisała po paru dniach jakaś kompletnie bez emocjonalna wiadomość w stylu "co tam?". Później generalnie zbagatelizowałem sprawę, bo tak bardzo zależało mi na niej (wtedy się już obudziłem i jakoś chciało mi się lepiej organizować nam czas), że gdzieś zapomniałem o tym co zrobiła i po prostu za wszelką cenę chciałem z nią być. Siedziało mi to w głowie, ale jakoś ważniejsza była ona. Nie układało nam się to wszystko za bardzo. Po około miesiącu kiedy to wszystko przeczytałem umówiliśmy się żeby sobie to jakoś znowu wszystko wytłumaczyć. Powiedziała mi że 3 dni temu napisała do tego kolesia, bo nie mogła wytrzymać i że znowu flirtowali. (Ona generalnie zarzeka się że nigdy między nimi żadnego kontaktu fizycznego nie było). Powiedziałem że odchodzę. Ona w tym momencie jakby zrozumiała na kim jej na prawdę zależy. Zaczęła płakać, błagać mnie wręcz o to żebyśmy jeszcze spróbowali, że teraz to zrozumiała, że ja jestem najważniejszy i żebyśmy nie tracili tego wszystkiego co razem przeżyliśmy. Zgodziłem się. Jak to teraz wygląda? Jesteśmy razem, ponad 3 miesiące po tym jak to wszystko przeczytałem i nadal mam to w głowie. Mamy dobre momenty a wręcz czasami jest lepiej niż przedtem (dużo zmieniło się w naszym związku, bardzo się staram żebyśmy nigdy się nie nudzili). Ale ja mam problem. Tamta sytuacja, w której osoba jakiej bezgranicznie ufałem zawiodła mnie kompletnie w aspekcie, który był dla mnie najważniejszy - czyli wierności, odcisnęła na mnie straszliwe piętno (poprzednia partnerka zrobiła mi dokładnie to samo tylko że zerwaliśmy ze sobą a ona poszła do innego, poza tym związek trwał o wiele krócej). Przed tą sytuacją należałem do osób bardzo otwartych, i bardzo wesołych. Każda nowo poznana osoba mnie od początku bardzo ceniła, i mówiła że świetnie jej się ze mną rozmawia. W czym właściwie tkwi problem? W tym, że ja to nadal pamiętam, a ona sprawia wrażenie jakby zamknęła tamtą sprawę i kompletnie nie chciała do niej wracać. Denerwuje i bardzo deprymuje ją to, kiedy do tego wracam, upewniam się, że nie ma z nim kontaktu itd. Generalnie słabo ze wsparciem z jej strony w tym aspekcie. A do mnie to ciągle wraca, z coraz większą siłą wtedy gdy się pokłócimy szczególnie. Ufam jej, że nic jej już z nim nie łączy poza studiami i wspólnym towarzystwem, ale straszliwie boli mnie to, że osoba którą tak bardzo kocham wyrządziła mi taką krzywdę, i tyle złego przez nią przeżyłem. Zmieniło mnie to wszystko straszliwie. Jestem smutny, unikam samotności, żadne argumenty moich przyjaciół odnośnie tamtej sytuacji do mnie na dłużej nie trafiają. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. Uwierzcie, że nie jestem osobą która pisała by na jakimkolwiek forum o swoich problemach, ale po prostu czuje że wymiękam i nie wiem już gdzie szukać pomocy. Proszę o jakieś rady, spostrzeżenia, uwagi itd. Dzięki, Pozdrawiam.
×