Witam, sama nie wiem czy dobrze robię że tu trafiłam. Czytam Wasze posty, macie na pewno powody żeby być smutni. Ja tego nie mogę u siebie znaleźć. Natomiast życie mnie przerosło. Nie mam ochoty na nic, ledwie mogę sie zmusić do codziennego wyjścia do pracy. Potem wracam i padam na kanapę, nie mam na nic więcej siły. Rodzina ma już mnie dosyć, dzieciaki mnie wkurzają bo hałasują i się kłócą. Lekarka stwierdziła niby depresję, ale też nerwicę i nadciśnienie. Ponieważ to jest lekarz medycyny pracy, więc leczy mnie na nadciśnienie, bóle (podobno miażdżycowe) w klatce piersiowej, zaleciła łykanie ziołowych środków uspokajających. Marzę o dniu kiedy wstanę i będę miała siłę coś chcieć zrobić. Ale to nierealne, prędzej wmówię sobie że zaraz świat się skończy albo zginę w pożarze domu, a potem nie mogę spać, leżę i trzęsę się ze strachu. Ten stan ducha to ponad moje siły. Mam nadzieję że ktoś mnie zrozumie, bo nie mogę na to liczyć we własnym domu.