Cześć wszystkim znerwicowanym to mój pierwszy post na tym forum.
Mam kilka wątpliwości odnośnie diagnoz stawianych przez lekarzy i chciałbym się was poradzić, mam nadzieje, że nie macie nic przeciwko
Widzę, że sporo osób piszę ściany tekstu, więc jeśli ktoś nie ma czasu na czytanie to pod koniec posta są wypisane objawy, a tutaj "moja historia" w takim telegraficznym skrócie(naprawdę sporo pomijam):
nigdy nie miałem problemów ani z sercem, ani ze sferą psychiczną, jestem umiarkowanie szczęśliwą osobą
1. pewnej nocy około 1,5 miesiąca temu złapało mnie kilka skurczy dodatkowych, a od rana miałem puls w okolicach 120ud/min, chodziłem tak cały dzień
2. kolejnego dnia trafiłem do kliniki serca, gdzie zdiagnozowano "wirusowe zapalenie serca" (na ECHO nic nie wyszło i oprócz jednego(na 10) złego EKG serducho wygląda na zdrowe)
3. po 4 dniach na oddziale dostałem wypis pomimo tego, że wciąż czułem się źle i serce choć faktycznie w spoczynku biło wolniej to strasznie "mocno" (cała klatka podskakuje)
4. przez dwa tygodnie (24/7) serducho ciągle tak "ciężko" biło i znów pewnej nocy obudziły mnie skurcze dodatkowe i od nowa puls 120-130, znów szpital, badania w normie i inna diagnoza>NERWICA LĘKOWA
Tutaj zaznaczę tylko, że oprócz strachu o własne życie (co wydaje mi się zupełnie normalne u osób, które myślą, że mają zapalenie serca i przeżywają właśnie serie skurczów dodatkowych)
nie miałem ŻADNYCH objawów od strony psychiki, żadnych lęków przed ludźmi czy czegoś w tym stylu
5. dostałem jakieś leki uspokajające, których po przeczytaniu opinii z internetu postanowiłem nie jeść
6. tydzień później musiałem przenieść parę ciężkich pudeł, stwierdziłem, że skoro to nerwica to przecież wysiłek nie zaszkodzi - no i znów złapały mnie skurcze dodatkowe i duszności, ale tym razem na szczęście po godzinie się uspokoiło i jest nawet lepiej niż wcześniej!! z pewnością serducho nie bije tak jak zdrowe, ale już nie słyszę tego "TUDU--TUDU", które mnie strasznie irytowało
7. minął tydzień od noszenia pudeł i nic się nie zmieniło. Chciałbym się zapytać co o tym myślicie - to co teraz mi przeszkadza to:
OBJAWY:
- mocne bicie serca CAŁY CZAS BEZ PRZERWY, również w nocy(mam taki niby bujany fotel, którego używam za punkt odniesienia i jak siedzę na nim to cały się telepie w rytm serca, tak że nie mogę nic obejrzeć w TV zapewniam was, że wcześniej tak nie było )
- szybkie(ok. 100ud/min) i mocne bicie serca po obfitym jedzeniu
- ciśnienie przez cały czas książkowe (wiem, że nie jest to objaw, ale nie wspomniałem o tym przez cały post)
- kaszel z flegmą (dostałem go będąc w szpitalu, ale lekarze stwierdzili, że to nic takiego)
- od czasu do czasu kłucia w klatce piersiowej
- ciągle uczucie "chłodu" w klatce, podobne do tego jak po przebiegnięciu się szybko na mroźnym powietrzu
- drganie mięśni (ale robiłem badanie krwi i magnez wyszedł w normie, pomimo to kupiłem porządne tabletki i wcinam)
Jak myślicie czy to są objawy nerwicy?
Pozdrawiam