Witam.
Od kilku ostatnich miesięcy dzieje się ze mną coś dziwnego. Mam od kilku lat piękną i kochaną dziewczynę. Dobrze nam się rozmawia i żyje ze sobą, również jeśli chodzi o sprawy intymne to nie ma nic do zarzucenia. Aż pewnego razu nagle we mnie coś pękło. Dosłownie poczułem takie uczucie jakbym się wyłączył i zanikły we mnie wszelkie emocje. Również popęd seksualny spadł mi do zera, jak nie niżej. Wątpię, że chodzi tu o moją kobietę, gdyż - teoretycznie - nawet gdybyśmy się rozeszli to nie szukałbym nikogo innego, a moje libido jest tak nisko, że oglądając - brzydko mówiąc - pornola, siedzę niewzruszony i znudzony.
Nie wiem co to może być, ale mi się nie podoba. Straciłem jakiekolwiek chęci do życia i robienia czegokolwiek (kiedyś sportowiec, codziennie z motywacją do ćwiczeń, a teraz najchętniej bym leżał cały dzień na kanapie). Również nie potrafię już być czuły do mojej kobiety, tak jak dawniej. Kiedyś ciągle ją tuliłem, całowałem, mówiłem miłe rzeczy, byłem skory dać jej gwizdkę z nieba i nagle czuję, że jak komplementuje, albo tulę, to robię to siłowo - wbrew sobie. Również jeśli chodzi o sex, to jest bardzo słabo. Zacząłem go unikać bo "przyrząd" nie chce działać jak trzeba, bo nie czuję podniecenia, a jak już się uda, to po chwili opada.
Fakt, że mam trochę stresu, ale nie więcej niż wcześniej gdy było dobrze. Chciałbym wrócić do poprzedniego stanu gdy byłem pełen życia i miłości, a teraz przez to co jest, mam wrażenie że zaraz rozwali mi się wspaniały związek i ogólnie życie bo jestem w stanie z którego nie mogę wyjść.
Miał ktoś tak podobnie? Jakieś pomysły co z tym zrobić?