Witajcie, 2 lata temu straciłam mojego maluszka. Ciążę przechodziłam spokojnie, nie było nic niepokojącego. W 8 miesiącu dostałam skurczy i po 3 godzinach było juz PO.Miałam cesarskie cięcie bo mały ułożył się pośladkami, no i niestety szybka akcja - reanimacja - niestety zgon. Okazało się że miałam małowodzie, mały był niedożywiony i temu nie rozwinęły się u niego np. nerki. Teraz mija 2 lata mój Aniołek patrzy na mnie z góry, a ja? No właśnie... nie wiem czy to blokada psychiczna, lęk strach żeby przy kolejnej ciąży nie powtórzyła sie sytuacja. Staramy się z mężem od kiedy lekarz wyraził zgodę, fakt że mam problemy z owulacją chyba tylko potęgują tą blokadę. Doradźcie mi jak sobie - nam pomóc, pochodzę ze ślaska i tutaj szukam pomocy. Pozdrawiam