Skocz do zawartości
Nerwica.com

opatrunek

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez opatrunek

  1. szrama tylko ja właśnie chciałabym być wychudzona, mam wrażenie, że wtedy dopiero mogłabym zacząć żyć....i też boję się, że nigdy nikogo odpowiedniego nie poznam....nawet nie chodzi o jakiś ideał, ja to wręcz mam wrażenie, że nie mam prawa wybrzydzać... czesctoja wiem, że najlepszą opcją byłby psycholog...ale nie mam pieniędzy na prywatną terapię, a czekanie na taką państwową pewnie trwa miesiącami...ciężko też mi się otwierać przed ludźmi twarzą w twarz, no a poprzednia terapia nic mi nie dała. W sumie sama nie wiem czego chcę, chyba żeby ktoś powiedział że naprawdę przesadzam, albo zwyczajnie zmusił mnie do leczenia...
  2. Mam dwadzieścia lat i nienawidzę siebie. Brzmi płytko, każdy pewnie chociaż raz wypowiedział w swoim życiu takie słowa, ale ja nie potrafię normalnie funkcjonować. Nienawidzę swojej twarzy, patrzenie w lustro sprawia mi ogromny ból, gdy tylko ktoś próbuje robić mi zdjęcia wpadam w panikę, jednak nie potrafię nie sprawdzać co chwilę swojego odbicia, co tylko pogarsza mój nastrój. Czuję się szpetna, obrzydliwa, opuchnięta i asymetryczna. Moje ciało też mnie przeraża. Jest nieproporcjonalne, mam sporo zbędnych kilogramów, których próbuję się pozbyć od kilku lat, jednak jedyne co zyskałam w tej walce to bulimia. Nie ma we mnie nic ładnego, nic co mogłabym wyeksponować żeby zapomnieć o reszcie niedoskonałości, i tak zakrywam się jak się da poprzez ciemne i workowate ciuchy, ale nawet na widok własnych dłoni mam mdłości. Za każdym razem, gdy z kimś rozmawiam, ktoś na mnie patrzy, myślę tylko o tym, jak bardzo muszę wydawać się tej osobie szpetna i karykaturalna. Porównuję się z każdą napotkaną osobą i zawsze wypadam w tym porównaniu gorzej. Chciałabym być zwykłą, przeciętną dziewczyną a nie potworem, czuję się pokrzywdzona przez los za taki wygląd. I mimo że nie raz słyszałam, że jestem ładna, szczupła, nie mam się o co martwić, dla mnie były to zwykłe akty litości lub myślę o tych osobach, jako osobach pozbawionych gustu i smaku. Często sięgam po ostre przedmioty, ciało mam pełne blizn po samookaleczaniu się z całej nienawiści i obrzydzenia. Na dodatek nie potrafię normalnie żyć w społeczeństwie. Boję się wychodzić na zakupy, jeść w miejscach publicznych czy załatwiać własne sprawy. Na uczelni siedzę cicho, prawie nie mam przyjaciół, a przed każdym wyjściem z kimś strasznie się denerwuję i jest to dla mnie męka. Czuję, że dużo ludzi patrzy na mnie z góry, jest do mnie uprzedzona bądź mnie nie lubi, mimo że się nie znamy za dobrze, albo nawet wcale. Studia, które wybrałam miały odpowiadać moim zainteresowaniom, jednak nie potrafię się uczyć, skupić, straciłam zapał i chęć do tego, boję się, że nawet jeśli je ukończę to i tak nie będę w stanie podjąć żadnej pracy, bo zwyczajnie nie będę potrafiła nic zrobić. Nigdy nie miałam chłopaka, zawsze jestem po prostu wykorzystywana. Moim jedynym talentem jest zakochiwanie się w niedostępnych facetach, za to jeśli ktoś sam zwróci na mnie uwagę (co - żeby nie było - zdarzyło się ze dwa razy) ja automatycznie czuję do tej osoby niechęć, odrazę, nawet gdy wcześniej ją lubiłam - nie potrafię nad tym panować. Z rodzicami nie mam najlepszego kontaktu, zwłaszcza z ojcem, którego wręcz nienawidzę i który był dla mnie całe życie okropny. Chodziłam przez rok na terapię i brałam leki, ale to nic nie dało, strata czasu i pieniędzy. Głupio mi, bo dużo ludzi postrzega takie problemy za próżność, lenistwo, ale ja naprawdę nie potrafię tak żyć, każdy dzień jest męką i moje myśli samobójcze strasznie się ostatnio nasiliły,jedynym ukojeniem jest sen. Nie wiem co robić, nie wiem czy to jest naprawdę jakiś problem, czy wyolbrzymiam, czy może po prostu życie nie wszystkim jest pisane....
×