tak mi powiedzial moj partner, z ktorym zylismy jak malzenstwo, planowalismy slub i dzieci.... Mam 25 lat, on 27. Bylismy szczesliwi, nic teg onie zapowiadalo...
MY bylismy ze soba 8,5 roku, 3 lata mieszkalismy razem.....
Pewnego razu poznal dziewczyne na dyskotece, widzieli sie 1 raz i zaczeczeli pisac ze soba (ona mieszka bardzo daleko), co odkrylam sama a po awanturach stwierdzilam,ze po co mam jemu 'zabraniac' kontaktow ze znjomymi (hm....) po moim tygodniowym wyjezdzie czytajac co pisali do siebie mialam ochote ze soba skonczyc... Moj ukochany stwoerdzil,ze po 3 tygodniach 'znajomosci' kocha tamta *****,ale kocha tez mnie. Nie wiedzial co zrobic, wahal sie przez tydzien, po czym stwierdzil,ze kocha mnie i chce nadal zalozyc ze mna rodzine, bedziemy razem,ale teraz potrzebuje luzu, odpoczynku..... Powiedzcie mi ludziska co to znaczy???? Wyrzucilam go z domu,a oni planuja razem zamieszkac w przyszlym miesiacu... Znajomej powiedzial,ze jestem dla niego zajebista kumpela i wroci do mnie jak z ta nowa nie wyjdzie..... Nie wiem co o tym myslec!!!!
Kazdego dnia, kazdej minuty powtarzam sobie,ze wroci...czekam... i serce palcze..... POMOCY!!!! tylko ta nadzieja i modlitwa nie trzymaja mnie w lozku, jakos funkcjonuje....
Nadal twierdzi,ze wroci, ze chce miec ze mna dzieci i sie ozenic,ale nie teraz....
Nie wiem co robic. czy rzeczywiscie ukladac zycie na nowo i pogodzic sie z jego odejsciem czy czekac i wierzyc?
On nigdy mnie nie zdradzil, ja jego, bylismy ze soba od mlodych lat, moze chodzi o to,ze nie mamy doswiadczenia z innymi? Blagam, niech ktos mi cos poradzi, bo mam chyba depresje-raz jest dobrze, a za chwile zaczynam plakac, po czym znowu sie smieje...nie mysle o niczym innym jak tylko o jego powrocie...