Skocz do zawartości
Nerwica.com

xls

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez xls

  1. xls

    Co robić...

    Witam, nie wiem czy wybrałam dobry dział, bo mój problem jest chyba wielowątkowy... Zacznę od początku. Moja matka jest alkoholiczką. Po moich narodzinach fakt posiadania dziecka (w wieku 34 lat) prawdopodobnie ją przerósł, non stop balowała i chlała, potrafiła po 2 tygodnie nie wracać z pracy do domu. Na szczęście mieszkała z nami pod jednym dachem babcia, która dbała o mnie jak umiała. Jest jeszcze ojciec, ale on nigdy nie miał nic do powiedzenia i przekazania. Moje życie upływało pod kątem nauki (musiałam być zawsze najlepsza), mój kontakt z matką ograniczał się do sakramentalnego: co dostałaś w szkole? i dlaczego tylko 5. Codziennie bałam się czy wróci z pracy do domu, często kłamała że wróci prosto do domu po czym nie było jej 3 dni... A ja nie spałam myśląc czy znów tylko zabalowała, czy może leży gdzieś w krzakach zadźgana nożem... i tak od kiedy pamiętam. Często jak wracała do domu nawalona po nocach, a ojciec był w pracy na nocce, przekupywała mnie zabawkami/ciuchami/kasą żebym nic mu nie mówiła że nie wróciła po pracy. To wykształciło we mnie materialistyczne podejście do rodziców... Z czasem sytuacja pogarszała się na tyle, że na noc zabierałyśmy z babcią wszystkie niebezpieczne narzędzia w domu i zamykałyśmy się w pokoju, by móc spokojnie spać, bo matka wracając pijana awanturowała się i biła z ojcem. Ojciec walczył do pewnego momentu, ale później widząc że każde wspomnienie o tym że wypiła, wpędzało ją w furię, awanturę a nawet próby samobójcze (próby podcięcia zył w ferworze "walki", wypicia rtęci z termometru itp.), dał za wygraną i udawał (i udaje do dziś) że nic nie widzi. W wieku 19 lat znalazłam byle jaki kierunek studiów i wyjechałam na drugi koniec Polski. Sytuacja finansowa w domu mimo patologii była dobra, więc dostawałam pieniądze na stancję. Jak wyjechałam matka wpadła w taki amok, że praktycznie non stop chodzi pijana, dziwi mnie że nadal pracuje. Zaczęła dręczyć mnie telefonami po pijaku, nie mam już normalnego kontaktu z domem bo ciężko jest zadzwonić w takiej porze żeby trafić na moment żeby akurat była trzeźwa. A muszę mieć ten kontakt, bo nie mam pracy... i kasy. Przez cały okres studiów pracowałam w rożnych miejscach, niestety najdłużej zagrzałam w jednej firmie pół roku. Zawsze rezygnuję sama mimo opinii super pracownika, zawsze znajdę powód żeby zmienić pracę, ostatnio miałam (patrząc z perspektywy czasu) super pracę, ale zrezygnowałam z niej sama po okresie próbnym, w chwili obecnej nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Chyba nie radzę sobie z emocjami i uczuciami, a stresująca praca na pewno w tym nie pomaga. Na chwilę obecną, jestem świeżo po studiach, od 3 miesięcy siedzę w domu chwytając się jakichś dorywczych prac, matka dzwoni do mnie zazwyczaj pijana i zawsze z pretensjami i wyzwiskami,nie odbierałabym gdyby nie fakt że wysyła mi pieniądze. Pracodawcy jakoś nie pchają się drzwiami i oknami (mimo że mam spore doświadczenie), widząc zapewne jak często zmieniałam prace na studiach. Jak już idę na rozmowę, moja samoocena jest tak niska, że wypadam co najmniej słabo mimo że nie jestem głupia. Sytuacja ta za jakiś czas wymusi na mnie prawdopodobnie powrót do domu, na samą myśl mam ochotę wyskoczyć przez okno. Przestałam wychodzić z domu, spotykać się z ludźmi (bo po co? nikt mnie nie chce, o czym mam opowiadać? jak siedzę na bezrobociu i oglądam Trudne Sprawy?), jem odpady bo nie mam po co i dla kogo gotować, śpię po 14 godzin na dobę bo tak szybciej mija czas...mam chłopaka ale on często wyjeżdża, przy nim nie pokazuje że jestem dobita bo za chwilę w ogóle zostanę sama... Z rodziną oprócz matki nie mam kontaktu (cale życie nastawiała rodzinę przeciwko mnie i ojcu). W międzyczasie odbieram telefony od matki, która wpędza mnie w poczucie winy, wyzywa i stresuje. Czuje że sięgnęłam dna i nie wiem czy jest szansa, żebym jeszcze kiedykolwiek mogła stanąć na nogi. Proszę o radę, czy widzicie jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji? Jest mi coraz trudniej wytrzymać sama ze sobą (mieszkam sama), czuję że moje życie nie ma już żadnego sensu. Nie wiem jak pomóc matce, jak wyciągnąć z tego gówna ojca, nie wiem jak pomóc sobie. Nigdy nie byłam u psychologa, wstydzę się i nie mam kasy, tak samo jak wstydzę się zarejestrować jako bezrobotna (zasiłek i tak mi nie przysługuje). Jest mi ciężko, proszę o jakąś sensowną radę bo ja już nie widzę wyjścia.
×