Skocz do zawartości
Nerwica.com

nostalgia28

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nostalgia28

  1. Dziękuję. Nie odczuwam negatywnych emocji w stosunku do rodziców. Wręcz przeciwnie czuje, ze chciałbym im dać wszystko. Żeby mogli byc szczęśliwi, żeby mimo tych wstrętnych chorób mogli się jeszcze pocieszyć tym życiem. Co masz na myśli pisząc "drugie dno"?
  2. pomaranczka Dziękuję Ci za Twoją wypowiedz. Kazde słowo od osoby trzeciej jest dla mnie bardzo cenne i na prawdę dużo wnosi. Chciałabym, aby więcej osób zainteresowało się moim problemem. Byc może jest ktos kto czuł się podobnie i udało mu się jakoś z tegi "wyleczyć". Czasem zastanawiam się czemu ta wieź z rodzicami jest tak silna, że nie pozwala mi na normalne funkcjonowanie. Nie miałam szczęśliwego dzieciństwa, ale mam poczucie jakby rodzice byli najważniejszymi osobami w moim życiu. Stary związek zakończyłam ponieważ tamten mezczyzna był wybuchowy czesto nieprzewidywalny, a ja chciałam spokoju.. Bynajmniej tak mi się wydawało. Teraz mam ten spokoj, ale i tak czegoś jakby brak. Nie potrafie nawet tego okreslic. Bynajmniej ten brak powoduje, ze tęsknię za tym co było. Nad terapią pomysle. Problem jeszcze w tym, że ciężko mi sie dzielic uczuciami z innymi, a tym bardziej z obcą osobą i mam obawy czy bede umiała się otworzyć.
  3. Mnóstwo w tym racji tylko nadal niestety nie mam pomysłu jak popracować nad sobą żeby to zmienić. Po prostu przy nich czuje się bezpiecznie, czuje ze tam jest mój dom i tam odczuwam spokój.. Gdy tylko się oddalam odczuwam strach i nie czuje tego spokoju przy moim mezczyznie. :-( Chyba oszaleje, z dnia na dzień jest coraz gorzej :-(
  4. Więc co mogę zrobić? jak przestawić swoje myślenie? jakie działania podjąć żeby z tym walczyć? przecież nie mogę zostawić rodziny. Bardzo mi na nich zależy i wiem, że teraz mnie potrzebują. z drugiej strony chciałabym tez mieć swoje życie i nie niszczyć związku przez problemy rodzinne. Jak tylko wyjadę z domu choćby na dwa dni to zaraz mam dziwne przeczucia, że może coś się stało, że coś na pewno trzeba pomóc, a mnie nie ma.. straszne to jest. Wykańczają mnie te myśli. -- 20 lis 2014, 18:08 -- Nikt nie ma dla mnie jakiejś dobrej rady?
  5. Dziękuje Ci za zainteresowanie. Bardzo mądre jest to co piszesz, ale ciężko jest mi wprowadzić to w życie.. Nie umiem się odciąć od problemów w domu. Kiedyś już mieszkałam 2 lata poza domem rodzinnym ( z poprzednim mężczyzną) i wszystko było ok. Teraz kwestia czy moje problemy wynikają z tego, że w domu zaczęły się te wszystkie problemy, choroby czy też przyczyną jest związek, który nie we wszystkich aspektach spełnia moje oczekiwania... sama już nie wiem jestem bardzo przywiązana do rodziców mimo, że w dzieciństwie w domu był problem alkoholowy, awantury itd..
  6. Dzień dobry, Piszę na tym forum ponieważ nie mogę już sobie poradzić ze sprawami życia codziennego. Wszystko zaczęło się jakieś dwa lata temu gdy odeszłam z 8-letniego związku. Minęło już mnóstwo czasu, a mnie nadal nachodzą myśli, że źle zrobiłam i tęsknie bardzo często.. Mam w tej chwili wspaniałego mężczyznę, z którym łączy mnie troszkę inne uczucie.. Nie ma tej chemii, tego szaleństwa, ale za to jest szacunek, wzajemna pomoc i wiem, że mogę liczyć na niego w każdej sytuacji. Taka jakby bardziej dojrzała miłość. Poza tym od zeszłego roku w mojej rodzinie ciągłe problemy.. Najpierw mama - pęknięcie tętniaka w mózgu. Ledwo uszła z życiem, bardzo długo dochodziła do siebie. Miała poważne zaburzenia psychiczne, które ciężko było znieść. Na szczęście wszystko już minęło, ale trzeba jej troszkę pomagać w codziennych obowiązkach, bo nie radzi sobie jeszcze ze wszystkim. W tym roku tata.. Diagnoza - rak jelita grubego z przerzutami na węzły chłonne. Czeka go obecnie chemia i nie wiadomo co będzie dalej.. Do tego wszystkiego czeka mnie jeszcze wyprowadzka do nowego mieszkania, mnóstwo wydatków, obowiązków związanych z remontem. Problem polega na tym, że nie potrafię żyć własnym życiem. Ciągle myślę o domu rodzinnym.. o mamie.. tacie... Cały czas mam poczucie, że powinnam tam pojechać, coś pomóc, spędzić z nimi czas, bo przecież nie wiadomo co przyniesie kolejny dzień. Dodam, że jestem tam kilka razy w tygodniu, a mimo wszystko ciągle dręczą mnie myśli, że powinnam tam być. Nie mam ochoty wyjść nigdzie ze znajomymi.. no bo jak mam się cieszyć i bawić skoro w domu tata tak ciężko chory. Przeżywa swoją największą tragedię w życiu. Chciałabym złapać każdą chwilę z nim żeby kiedyś nie żałować, że za mało zrobiłam W związku nic mnie nie cieszy, mam wrażenie, że jest nudny i bez wyrazu.. Ciągle jestem niezadowolona, o wszystko mam pretensje. Później mam wyrzuty sumienia, że niesłusznie się czepiam... i tak w kółko.. Co powinnam zrobić żeby wyrwać się z takiego stanu? Chciałabym wreszcie być szczęśliwa. Dodam jeszcze, że od dwóch miesięcy mam niemal nieustanne bóle głowy. Typowe bóle migrenowe z nadwrażliwością na dźwięki i światło. Podczas takiego bólu do niczego się nie nadaję, nie mam sił wstać z łóżka.
×