Skocz do zawartości
Nerwica.com

FrutaProhibida

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez FrutaProhibida

  1. Candy14, dlaczego kosmos? Koleżanki ma, bez przesady. Nic do nich nie mam
  2. Candy14, Może być... Swojego wyglądu nie akceptuję, od kiedy tylko zaczęłam dorastać, zawsze uważałam, że inne są ładniejsze itp., choć faktycznie w ostatnim czasie jest lepiej, bo ten biedny chłopak dużo mi tłumaczy. I wiem, że jest ze mną szczery :) Także nic nie maskuję.
  3. Candy14, Jeśli pytasz czy chodzę do psychologa to nie. Nie wiem czy to się kwalifikuje. Jest cały ogrom wpisów kobiet na forach, że ich facet rani je w taki sposób, więc skoro mam tak, jak jakaś część, to może nie jest ze mną aż tak źle? A ze skrajności sama się wyleczyłam.
  4. Witam. Opowiem po krótce moją historię... 3 lata temu rozpoczęłam pewien związek. Co jakiś czas wychodziły na światło dzienne kolejne niezgodności naszych charakterów. Największym z nich był mój problem z zazdrością. Mój facet dostawał opieprz nawet, gdy zerknął w kierunku innej laski przez ułamek sekundy. Sama zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to chore. Czara goryczy się przelała, gdy przyłapałam go na oglądaniu gołych babek w necie. Wtedy poczułam się jak śmieć... Przestałam czuć się kobietą... Moje poczucie atrakcyjności było na minusie. Zresztą, zawsze miałam problemy z akceptacją swojego wyglądu... Nigdy nie umiałam powiedzieć o innej kobiecie, że jest ładna, bo doprowadzało mnie to do płaczu. Przez kolejne półtora roku próbowaliśmy naprawiać związek, ale w końcu się rozeszliśmy. W finalnej wersji mojego problemu potrafiłam rozpłakać się widząc na ulicy kobietę, która mogłaby być ode mnie wg niego ładniejsza i mógł na nią potencjalnie spojrzeć... To był istny koszmar. Dziś jestem z innym facetem. Jeszcze zanim zaczęło być poważnie widziałam jak odwraca głowę za innymi. Postawiłam mu ultimatum: albo interesuję go ja, albo inne. Zmienił się, przestał przekręcać głowę. Dużo ze sobą walczyłam po moim ex, aby zmienić myślenie. Utkwiło to w punkcie, gdzie rozumiem już, że w spojrzeniu nie ma nic złego, ja też patrzę na innych ludzi. Rozumiem, że inne kobiety też mogą być ładne. tak samo jak i faceci mogą być przystojni. Sęk jednak w tym, że uważam, że patrzy za długo i też mnie to trochę boli... Próbowałam mu tłumaczyć, ale on ciągle uważa, że mi się wydaje i że mam fobię, bo zna mój poprzedni związek. Gdy rozmawialiśmy on ujął to mniej więcej tak:"odkąd jesteśmy razem, a nawet jakiś czas zanim byliśmy para, na żadna kobietę nie patrzyłem się tak jak Ty to sobie wyobrażasz nawet jak się na kogoś rzeczywiście popatrzyłem dłużej. Wyobraz sobie ze nie tylko ty jedna jedyna na calym swiecie jak jestes w zwiazku to nie jestes zainteresowana nikim innym. Wyobraz sobie ze niektorzy potrafia kierowac sie zasada wiernosci itd. ze nie tylko ty jedna jedyna sluszna istota na ziemi potrafisz patrzec na kogos przez nawet minute i sie jeszcze za nim obejrzec i ten czlowiek w Tobie zadnych emocji nie wzbudzi, patrzylas sie bo się patrzyłas, na prawde, sa jeszcze tacy ludzie poza toba. Moge stwierdzić, która jest ładna, która jest najładniejsza z jakiejś grupy, ale nie będę sie nimi zachwycał!" Ale mimo wszystko ja na prawdę widzę, gdzie on patrzy i na kogo! Mówił, żebym ściskała mu wtedy rękę, to będzie wiedział chociaż o jakie patrzenie mi chodzi, bo nie ma bladego pojęcia... Ale ja jeszcze się nie odważyłam, nie wiem czemu... Nie potrafię przeboleć tego. Jak rozwiązać taką sytuację? Da się mu przemówić do rozsądku, że na prawdę to robi i mnie to rani? Ściskać tą rękę? Gdzieś w głębi ducha wydaje mi się, że to jak walka z wiatrakami... Ja już uważam że bardzo dużo zrobiłam w tym temacie, porównując mnie sprzed 2 lat do tej obecnej... Ja więcej już nie dam rady zaakceptować, jak zwykłe spojrzenie na człowieka przez 2 sek.... Czy na prawdę nadal mam jakąś chorą fobię... ?
×